Płyta tygodnia: Nathan Fake!
Uwaga, uwaga, nasza nowa płyta tygodnia to porcja muzyki niebezpiecznie uzależniającej i nietypowo oddziałującej na nasze zmysły i samopoczucie. Krótko mówiąc – materiał muzyczny, który potrafi zmieniać stan świadomości bez pomocy sztucznych środków.
Na początek września swój nowy album przygotował Nathan Fake – gość, który już zawsze będzie nam się kojarzył po pierwsze z Jamesem Holdenem i współpracą z jego wytwórnią Border Community, a po drugie z kultowymi progresywnymi trackami zatytułowanyi „Outhouse” i „The Sky Was Pink”. Zanim przejdziemy do nowych numerów, warto przypomnieć sobie i raz jeszcze posłuchać tych dwóch absolutnych perełek:




Podobnie jak Holden, również Fake w pewnym momencie swojej kariery ewoluował z tanecznej muzyki progresywnej w rejony bardziej eksperymentalne i bardziej wymagające dla słuchaczy. Podobnie jest na najnowszym albumie „Steam Days”, który oferuje nam dźwięki mroczne, zakręcone i nieoczywiste, gdzieś na pograniczu IDM, glitch hopu i szeroko pojętej elektroniki, czasem tylko proponując oddech w postaci czegoś bardziej dynamicznego i porywającego do (również nieoczywistego) tańca.
Przygodę ze „Steam Days” można więc zacząć od bardziej dynamicznych i pulsujących „Neketona”, „Warble Epics” czy „Harnser”, ale najlepiej spróbować zmierzyć się z tym krążkiem słuchając go w całości. Będąc w odpowiednim nastroju można ostro się wkręcić w ciekawie połamane beaty i intrygujące melodie, często wygrywane na charakterystycznym, Holdenowo-Fake’owym syntezatorze. Przy pierwszym przesłuchaniu efekt jest piorunujący, choć pewnie nie dla wszystkich będzie to łatwa przeprawa. Warto jednak tej płyty posłuchać więcej razy, wtedy zaczynamy się zaprzyjaźniać z wieloma motywami, a całość wydaje się bardziej „chwytliwa”, niż się mogło z początku wydawać. Coś dla tych, którzy lubią muzyczne wyzwania i albumy, na których pewne nianse odkrywamy dopiero z czasem.

