Płyta tygodnia: Dakota
Bez większej kampanii marketingowej na rynku pojawił się nowy album Markusa Schulza pod aliasem Dakota. Czyżby Markus i Armada liczyli w tym przypadku tylko na zagorzałych fanów Dakoty, którym o takiej premierze nie trzeba specjalnie przypominać?
Jeżeli tak właśnie myślą, to chyba są w błędzie, bo druga część „Thoughts Become Things” ma naprawdę spory potencjał jako materiał progresywno-trancowy i ma szansę zyskać zwolenników z bardzo szerokiego muzycznego spektrum. Przekonuje o tym już pierwszy numer na płycie „Gyspy Room” oparty na mocno housowym beacie, w odpowiednim momencie przeradzający się w progresywnego pływaka o nieśmiałej, idealnej na rozpoczęcie przygody melodii.
Od drugiego numeru mamy już pełną moc – „Red Star” opiera się na świdrującym syntezatorze, znanym już z kilku produkcji Markusa, tutaj pojawia się w towarzystwie energetycznych motywów delikatnie przywołujących (po raz pierwszy i nie ostatni w tym zestawie) techniczną estetykę.
„Sleepwalkers”, które już dobrze znamy, choćby z feralnej wersji z raperami, to kolejny kawałek, w którym nie brakuje odniesień do techno – główny temat z innym beatem kładłby bez problemów fanów techno. W brejku natomiast gratka dla fanów głębokich, trancowych klawiszy. W „I’m Where It Went Wrong” słychać zarówno rasowy progressive z dudniącym basem, jak i siłę tech-trance’u (oczywiście nie w tech-trancowych prędkościach). Mocna rzecz, tym razem bez melodii.
„Sinners” to już prawdziwie epicki trance, brzmi jak stary hymn jakiejś wielkiej imprezy. My znamy to już choćby z Armin Only 2011. Potem chyba największa niespodzianka w zestawie – w „Terrace 5 AM” Markus szaleje electro-arpeggiem niczym Umek i wielu innych nawiązujących do Morodera i Donny Summer z 1977 roku.
O „Katowicach” już pisaliście na forum jakiś czas temu. Swojski tytuł i chciałoby się napisać swojskie brzmienie, znane z polskich eventów – big room banger z gęstymi klawiszami, tempo bardzo średnie, ale poza tym brzmi jak coś z … setów Markusa Schulza po prostu. Łatwo sobie wyobrazić odlatujący przy tym wysoko parkiet z tysiącami osób na pokładzie. Podobne myśli miałem zresztą przy „Tears” z bardzo charakterystyczną, nieco depeszową melodią…
Przy ostatnich kawałkach albumu również nie znalazłem większych zastrzeżeń, co skłoniło mnie do stwierdzenia, że Markus jest w wielkiej formie, słychać jego wielkie doświadczenie, słychać chęć poszukiwania, i chyba z mlekiem matki wyssaną zdolność do wytwarzania energii i konstruowania melodii. Wiele by dali młodzi trancowi producenci, by mieć w swojej dyskografii którykolwiek z tych kawałków.
Polska premiera przewidziana jest na 8 sierpnia 2011.