News

Pierwszy Minusowy album tego roku na minus

Umówmy się, że nie jest ważne, z jakiej muzy kiedyś znany był ten włoski weteran. Nie będziemy biadolić, jakie to kiedyś grał fajne techno, ani wytykać mu koniunkturalnej zmiany stylistyki w kierunku bardzo perskusyjnego tech-house’u. Marco połowę swoich imprez gra w tej chwili w otoczeniu swoich przyjaciół z Minusa, muzycznie również przyzwyczajał nas od jakiegoś czasu do klimatów, których dużo jest na jego nowym albumie.




Dużo? Właściwie można stwierdzić, że tylko i wyłącznie takie rzeczy znajdziecie na „Play It Loud”. Można pójść jeszcze dalej – ktoś średnio obeznany z taką konwencją może zauważyć, że mamy tu do czynienia z ciągle tym samym kawałkiem. Chyba gorszej recenzji nie można sobie wyobrazić… Czy więc jest faktycznie aż tak źle?




Jedno jest pewne – dawno, a może nawet nigdy – nie słyszałem materiału, który by był aż tak monotonny. I nawet nie chodzi o to, żeby było coś z nim nie tak – większość numerów ma solidne programowanie perksuji. Jest minimalistycznie i sucho, ale przeważnie bujająco. Co z tego, kiedy ma się wrażenie, że założeniem Caroli było złożenie całości z dokładnie tych samych klocków?




Ta sama stopa, ten sam werbel, te same hi-haty, te same bębenki, to samo tempo, te same konstrukcje, niemal identyczne rytmy, bliźniacze groove’y i motywy. Poza tym jak dla mnie Marco przesadził z minimalizmem – brakuje czegoś w tej muzyce, brakuje kilku dodatkowych ścieżek, charakterystycznych tematów, wyróżniających się pomysłów. Słuchając jednego czy dwóch numerów można mieć z tego radość, ale przy piątym człowiek się zastanawia czy on to zrobił specjalnie? Żartuje sobie? Wystawia nas na próbę? Nie chciało mu się?




To trochę jak zestaw perskusyjnych DJ Tools. Może o to chodziło, nie wiem. Ale od Minusa i samego Caroli chyba mamy prawo oczekiwać więcej. Być może przy ósmym przesłuchaniu zmieniłbym zdanie, ale nie wyobrażam sobie słuchać tego tyle razy. Nie jestem pewny, czy „One Man Show” i „Play It Loud!” to najlepsze fragmenty tej płyty, ale na pewno jest w nich co najmniej jedna ścieżka więcej niż w pozostałych. Spore rozczarowanie – to album chyba tylko dla tych, którzy kochają taneczne, perkusyjno-bębenkowe kawałki bez historii.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →