Paul Thomas – wywiad dla FTB.pl
Jego utwory grają tacy dj-e jak Sasha, Pete Tong, Deep Dish, czy Steve Angello, a Nic Fanciulli powiedział o nim, że jest „jednym z najświeższych i konsekwentnych dj-ów w całym środowisku”. Jego dorobek już teraz jest imponujący, a Thomas zdaje się dopiero rozkręcać… Wywiad z jednym z najciekawszych aktualnie dj-ów, producentów i remikserów przeprowadził Przemek Bollin.
Co według ciebie jest najważniejsze do wykształcenia dobrej atmosfery na dużej imprezie, gdy gra się o wczesnej porze?
– Przede wszystkim dobry skład. Ludzie muszą czuć dobry klimat od początku, więc organizatorzy muszą się postarać o to, by uznany DJ mógł pojawić nie tylko w szczytowym momencie imprezy, ale również, jak nie przede wszystkim na jej początku. Wszystko po to, by wprowadzić ich w dobry nastrój, gdy tak się stanie kolejnym gwiazdom mniejszego czy większego formatu jest o wiele łatwiej. A duże imprezy to świetny sposób to poznawania nowych trendów w muzyce, więc ludzie mają otwarte umysły.
W jaki sposób przenosisz doświadczenia grania na dużych imprezach z setami w małych, klimatycznych miejscach?
– Myślę, że to dwie różne rzeczy. Granie na dużych imprezach ma swą specyfikę. Przede wszystkim jesteś oddalony od ludzi i różnymi sposobami próbujesz wytworzyć z nimi dobrą atmosferę. Możesz powiedzieć: „Hello”, ale to na niewiele się zda (śmiech). Musisz dotrzeć do nich swą muzyką i gdy widzisz, że odbierają ją w pozytywny sposób masz z tego większą uciechę, niż z odpowiedzi na słowo rzucone na zagadanie…
Dzięki temu można się nauczyć kontaktu z ludźmi i wykorzystać w mniejszych klubach, prawda?
– Oczywiście. Grałem w Polsce po raz pierwszy, ale to fantastyczne uczucie. Widzisz, poznajesz tak wielu innych od siebie ludzi. Przyznasz, że na tak dużej imprezie jest kogo poznawać (śmiech).
Tworząc seta, z którym masz zamiar podzielić się z ludźmi powstaje problem: „jak połączyć własny styl z oczekiwaniem publiczności”. Oni na co dzień słuchają zalewu rozmaitych brzmień, być może zupełnie innej muzyki. Często bardziej topowej w muzyce elektronicznej w danym czasie. Jak sobie z tym poradzić?
– To pewien rodzaj gry. Przyjeżdżając jako klubowicz na duży festiwal chcesz chłonąć wiele nowych dźwięków, ale jednocześnie nakręcać się wielkimi, sprawdzonymi numerami. Dlatego co jakiś czas powinieneś przemycać je, by nie tracić kontaktu z publiką. Musisz wyważyć nieprzekraczalną granicę, żeby po prostu nie zamęczyć ludzi. Przecież czas festiwalowy to przede wszystkim zabawa z przyjaciółmi – wszyscy oczekują sporych atrakcji.
Rozpoczynałeś karierę dziesięć lata temu, grając pumpin house…
– O tak! To były zupełnie inne czasy, ale tak było! Cofając się w czasie o dziesięć lat przypominam sobie, że wtedy grając w jednym momencie pimpin house, w następnym grałeś trancowe numery i nikogo to nie dziwiło. Weźmy albumy Sashy z tamtego okresu. Wiele zupełnie innych rzeczy na jednym krążku. Teraz nastały dziwne podziały, że dj housowy zazwyczaj nie gra numerów trancowych.
Najwyraźniej zostało ci coś z tamtych czasów, bo na Global Gathering w Polsce zagrałeś wybuchową mieszankę electro, progressive, trochę technicznych rzeczy…
-Tak, uwielbiam mieszanki wybuchowe (śmiech). Ale przyznam, że teraz w głowie zdecydowanie najwięcej mam tych bardziej technicznych rzeczy, reszta jest tym, czym powinieneś nakręcać ludzi. Daj mi brudny i mroczny klub, a ja go rozpalę do czerwoności techno dźwiękiem! To daje mi lekkość w przemieszczaniu się. Gdziekolwiek bym nie był, dam sobie radę z wywołaniem dobrej atmosfery w klubie.
Jak byś określił teraz swój styl?
– Nie mam pojęcia, ale pewnie jakbym już miał się określić, to powiedziałbym: techno! To aktualnie kręci mnie najbardziej. To jest najbardziej krzykliwe, dzięki temu możesz zrobić wiele świetnych rzeczy na imprezie.
To bardzo ogólne pojęcie…
– Dokładnie. Daje duże możliwości, dzięki którym nie zamykasz się na pewne normy.
Pamiętasz swoją trasę z roku 2002? Co najbardziej utkwiło ci z niej w pamięci?
– Kąpiel z dziewczynami…. (śmiech). Pamiętam klub w którym pokój dla gwiazd wieczoru tamtego wieczora, również był parkietem. Wszystko było parkietem, nawet bar! Kiedy była już 11 przed południem i wszyscy byli do reszty zmęczeni, mimo tego, nie chcieli wychodzić z klubu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem. To było niesamowite doznanie.
Która część Europy jest nowym wymiarem rozwoju dla sceny elektronicznej?
– Myślę, że Ukraina. Takie żywiołowe reakcje na muzykę elektroniczną, jak właśnie tam obserwowało się w Polsce. Teraz Polacy stali się bardziej wymagający, nie wszystko im się podoba w takim stopniu, jak jeszcze kilka lat temu. Organizuje się coraz więcej imprez o uznanej marce na całym świecie. Dokładnie tak jest teraz na Ukrainie. Ludzie są bardzo otwarci na muzykę elektroniczną. Przyznam, że w takiej sytuacji jest o wiele łatwiej dj-om i producentom wejść na tamten rynek.
Na przygotowanej przez ciebie kompilacji Godskitchen – Underground można znaleźć kawałek polskiego producenta…
– Robert M.! O tak. On zdaje się jest z Krakowa… Wszedłem na jego profil myspace i posłuchałem Only You, pomyślałem: wow! Musiałem to wrzucić na kompilację, a potem okazało się, że ten numer będzie ją otwierał.