Pajęcza Łódź Przyjemności, czyli Pleasurekraft i ich 'Tarantula’
Tym z Was, którzy notowania Beatportu śledzą na bieżąco, duetu Pleasurekraft przedstawiać nie trzeba. Autorzy niekwestionowanego hitu notowań tego roku, utworu „Tarantula”, to szwedzko-amerykańska, transatlantycka kolaboracja, która jedną produkcją zawojowała świat, utrzymując się na szczycie ogólnej listy sprzedaży przez ponad miesiąc… Co ciekawe, pomimo odległej, majowej premiery, nadal utrzymuje się na pozycji numer dziewiętnaście!
Więc wydaje się, że wzięliście się praktycznie znikąd: wasza pierwsza EP wyszła pod koniec 2009 i już w maju dostaliście się na numer jeden na Beatporcie z utworem „Tarantula”. Moglibyście powiedzieć nam coś o Pleasurekraft? Skąd jesteście? Jak długo tak naprawdę robicie muzykę? Mieliście jakieś inne projekty przed tym?
Pleasurekraft to Kalle Ronngardh z Sztokholmu i Kaveh Soroush z Waszyngtonu. Tworzymy muzykę razem zaledwie od dwóch lat – i mniej niż rok z określonym brzmieniem i wizją, pod nazwą Pleasurekraft. Wcześniej używaliśmy po prostu zestawienia Kaveh Soroush & Charles Gudagafva, jednego z pseudonimów Kalle. Ale gdy pod koniec lata 2009 ukończyliśmy „Tarantulę” i poczuliśmy, że jest czymś specjalnym, wiedzieliśmy, że musimy podjąć pewne decyzje. Wybranie odpowiedniej nazwy i spójnego brzmienia były jednymi z nich.
Jak wygląda wasz sprzęt do produkcji? W waszym profilu na RA przeczytać możemy, że jesteście rozdzieleni pomiędzy Miami a Szwecją. Czy jest to więc współpraca czysto długodystansowa?
Spędziliśmy razem tylko jeden tydzień i było to podczas WMC 2009 w Miami. Cała reszta tak naprawdę działa się przez Internet. To czyni wiele aspektów produkcji bardzo męczącymi – rzeczy, z którymi można by sobie poradzić w przeciągu sekund, jeśli bylibyśmy razem w studiu, mogą zająć szereg e-maili i rozmów na Skypie, więc jest to więcej pracy i dobra praktyka przed klasztornym życiem. Cierpliwość jest cnotą i to zatraconą w dzisiejszym świecie, więc być może nasze metody pracy zmuszają nas do bycia lepszymi ludźmi? A może to wszystko kompletna bzdura – ale lubimy myśleć, że wszystko ma swój powód i ten jest najlepszym na jaki wpadliśmy.
Jakie jest źródło tego szalonego głosu w „Tarantuli”?
To geniusz Kalle, użycie ładnego, małego narzędzia stworzonego przez Steinberg, nazwanego Voicemachine. W innym wywiadzie błędnie nazwany był Vocoderem, który jest zupełnie czymś innym. Ale robimy też małe sztuczki z Voicemachine i jak dobry magik, nie możemy odkryć wszystkich sekretów produkcyjnych – ale możecie spać spokojnie, wiedząc, że rozpoznacie kawałek Pleasurekraft, gdy go usłyszycie!
Jakie są wasze sety? Discogs nazywa was duetem progresywno housowym, ale widzę na stronie, że macie szczególną prośbę „no electro/progressive please”, więc wyraźnie widać pewien brak komunikacji gdzieś na łączach…
Discogs rządzi się swoimi prawami. Jak głosi nasza strona – nad którą faktycznie my mamy kontrolę – jesteśmy głównie skupieni wokół różnych aspektach tech-house’u. W ostateczności, specjalny utwór to specjalny utwór i żadne z nas nie zawahałoby się puścić bardziej progresywny kawałek, jeśli działałby w naszych setach, ale ogólnie rzecz biorąc, tech house jest naszą działką i trzymamy się go. Możecie sprawdzić nasze niemalże comiesięczne sety na Soundcloud oraz w radiu Proton.
Mówiąc o tym hicie numer jeden, jaka była wasza reakcja? Była to dla was niespodzianka? Czy wywiera na was teraz presję, by iść do przodu?
Na początku byliśmy po prostu szczęśliwi, że zaszliśmy do top 10 w liście tech house. To było nasze założenie na to wydawnictwo – a później zbudować sukces stamtąd. Już wtedy, od samego początku, mieliśmy wielkie wsparcie wydawnictwa od DJ-ów, z Nikiem Fanciullim będącym pierwszym, który go zagrał i umieścił na swojej liście, dużo przed tym jak został znanym przebojem.
Byliśmy bardziej zdumieni niż zaskoczeni, nie wiem czy to brzmi sensownie – ale mieliśmy co do niego, osiągającego pewne szczyty, pewne przeczucia. Gdy logujesz się na Beatport i widzisz, że każdego tygodnia jest ponad siedem tysięcy utworów tylko tech-housowych, dość trudne jest wyobrażenie sobie osiągnięcia pierwszego miejsca sprzedaży jako dość nowa marka w małym, dopiero co założonym labelu, nie wspominając o utrzymaniu się tam przez cały miesiąc! Ale w czasach gdy Mark Knight, Pryda, Deadmau5, Joris Voorn, Axwell, itp. – wszyscy wielcy producenci, i oczywiście wielkie wydawnictwa – rozsiani są na listach przebojów, fajnie jest widzieć tego pająka również znajdującego się na nich i wyprzedzającego niektórych z tych gigantów muzyki house. To była dla nas najbardziej niesamowita część: budzenie się codziennie rano, sprawdzanie list i – boom! – znów poszło do góry, dzień za dniem, a potem utrzymało się tam cały miesiąc – jeśli nie mylimy się, jest to rekord na rok 2010. To było coś w rodzaju historii o Dawidzie i Goliacie.
Sądzę że ostatecznie jesteśmy po prostu szczęśliwi, iż możemy robić muzykę, którą usłyszy i POLUBI więcej niż setka ludzi na planecie! Myślę również, że nadal przyzwyczajamy się do sukcesu wielkiego numeru jeden – pewnego dnia promotor z Australii powiedział nam, że wiele dzieci wzięło główny motyw z „Tarantuli” jako dzwonek na komórkę! Wydarzenia takie jak to, nadal robią na nas wrażenie – i jesteśmy bardzo, bardzo wdzięczni za to!
Jak skontaktowaliście się z labelem Edu Imbernona, Eklektisch?
Cóż, nasz kolega Uner, wysłał go do niego po tym, jak Nic Fanciulli poinformował nas, że niezależnie od tego jak podoba mu się utwór, kolejka wydawnicza Saved była pełna. Edu spodobał się remiks Unera i chciał wydać całe wydawnictwo, ale byliśmy bardzo sceptycznie nastawieni, jako że Eklektisch był sam w sobie nowym wydawnictwem i nie mieliśmy wielkich nadziei związanych z kawałkiem stworzonym przez nowych artystów w ramach rozkręcającego się labelu. Ale obiecał nam remiks od jego kumpla, Hugo, który jest jednym z naszych ulubionych producentów i to wszystko, co musieliśmy usłyszeć. Reszta jest historią.
Co powinniśmy wiedzieć o Brandnewvibe? Wyraźnie sięga pamięcią wcześniej niż Pleasurekraft.
Tak – założony został przez Kaveha w 2007 i był domem dla kilku świetnych wydawnictw i artystów. Ale to, czym naprawdę jesteśmy podekscytowani, to start sublabela Kraftek. Będą w nim wszystkie przyszłe utwory Pleasurekraft w 2011 i artystów, których dzieła uwielbiamy i wydamy do nich nasze remiksy. Będzie to bezczelna reklama, ale nie wahajcie się, by wysyłać wasze dema TECH-HOUSOWE na [email protected], bo już słuchamy utworów do wydania w Kraftek.
Kończąc, jaki rodzaj paliwa płynie przez Pleasurekraft – i jaka jest emisja CO2?
Napędza nas tylko uwielbienie i wsparcie naszych niesamowitych fanów, którzy naprawdę podchwycili nasze brzmienie. W tym sensie, jest to najczystsze z czystych rodzajów paliwa, którym napędzać można łódź (ang. craft)! Ale poważnie, to była niesamowita przejażdżka i mamy nadzieję, że to dopiero początek. Jest mnóstwo utworów już gotowych, pracujemy też nad nowymi, którymi już się ekscytujemy, a które ogólna publika dopiero usłyszy. Wystarczyłoby powiedzieć, że w ostatnich czterech miesiącach 2010, wielu ludzi wskoczy na pokład Pleasurekraft. Remiksy dla Great Stuff, Sandera Kleinenberga w ramach Little Mountain Recordings, inny remiks, o którym nie wolno nam mówić, ale uważamy, że będzie silniejszy niż „Tarantula”, a potem dwa kolaboracyjne oryginały – jeden z naszym kumplem, Reset Robot, i inny, który jest już prawie skończony, a byłby wcześniej, gdybyśmy nie spędzili tyle czasu w studiu tańcząc do niego za każdym razem, gdy próbowaliśmy pracować. Jest absolutnie kozacki i stworzyliśmy go wraz z naszym przyjacielem Hugo, który zrobił niesamowity remiks „Tarantuli”. BAAAARDZO cieszymy się, że możemy pracować z jednym z naszych ulubionych artystów, i że wszyscy będą mogli usłyszeć utwory, gdy wreszcie wyjdą. To będzie zakręcona końcówka roku!
Wywiad przeprowadzony przez Beatportal