Ottaviani: 'Solidna kampania informacyjna załatwiłaby problem alkoholu i narkotyków na festiwalach’
Giuseppe Ottaviani to gość od niezapomnianych numerów „Linking People” i „Through Your Eyes”, bliski współpracownik Paula van Dyka, wydający w jego Vandit Records. Znamy go też z energetycznych live actów, które prezentował na polskich imprezach już kilka razy. Oto najnowszy wywiad, jakiego udzielił stronie examiner.com w Los Angeles.
Należysz do muzyków z krwi i kości, masz korzenie w muzyce klasycznej. Jak to się stało, że zainteresowałeś się muzyką elektroniczną.
Muzyka klasyczna to moja pasja od wielu lat! Jednak pewnego dnia kolega podarował mi kilka płyt z wczesnym techno i natychmiast się w nich zakochałem. Miały świetne beaty, ale brakowało mi melodii. Te znalazłem w muzyce trance. Sam staram się zmieniać i ewoluować, ale to wciąż gatunek, który określa mnie najlepiej.
Podobno wolisz sprzęty analogowe od cyfrowych. Dlaczego?
Cóż, jestem oldskulowym kolesiem, którego korzenie znajdują się w erze midi i analogów. Czuję wielką różnicę, gdy słyszę dzisiejsze, cyfrowe produkcji. Toczy się wiele dyskusji na ten temat, jestem jednym z tych, którzy mocno wierzą, że ciepłe brzmienie analogów jest o wiele lepsze od zbyt czystego, a czasem sztucznego brzmienia cyfrowego. Dlatego dla mnie wygrywa hardware. Nie zrozum mnie źle – nic nie mam do softwarowych synthów – jest sporo nagrań, które namawiają mnie do przeskoczenia na cyfrowy set up. Jednak, tworzenie muzyki wiąże się z uczuciami, więc czuję się dużo bardziej komfortowo używając prawdziwych keyboardów i prawdziwego miksera zamiast miksowania kawałków z pomocą klikania myszką.
Nad czym obecnie pracujesz?
Dostałem masę świetnych zleceń na remiksy – ostatnio zremiksowałem kawałki Armina van Buurena, Garetha Emery, Solid Globe, pracuję też nad wspólnym numerem z Johnem O’Callaghanem, nową EP dla Vandit, i nad moim nowym albumem. Trochę to jeszcze mi zajmie, bo ciągle jestem w trasie.
Czy zdarza ci się być zdenerwowanym przed występem?
Nigdy – raczej jestem podekscytowany! Kocham to co robię, zawsze jestem podniecony możliwością zaprezentowanie publiczności nowej muzyki. Nie mam żadnych rytuałów przed graniem, nie myślę też wcześniej o trackliście. Po prostu wchodzę na scenę, zaczynam grać i patrzę gdzie mnie to zaprowadzi.
Powiedz nam coś o podróżowaniu, gdzie najlepiej się gra?
Podróżowanie to ciągle nowe rzeczy, pomaga otwierać umysł. Czuję się szczęściarzem, że mam taką okazję. Czasem to stresujące, gdy w krótkim czasie jest dużo występów, i nie ma czasu na relaks i delektowanie się danym miejscem. Lubię grać wszędzie, nie mam ulubionych miejsc.
Twoi ulubieni muzycy?
Uwielbiami U2, ale też Ennio Morricone – to jeden z moich ulubionych artystów – znasz go? To bardzo inspirujący kompozytor muzyki filmowej, uwielbiam dosłownie każdy kawałek filmowy, który stworzył.
Muzyka taneczna jest aktualnie pod obstrzałem w Los Angeles. Politycy i media robią wszystko, żeby zakazać organizacji festiwali. Co byś im powiedział.
Nie wiedzę, że muzyka taneczna jest tu problemem, nie wierzę, że jakakolwiek muzyka to jakikolwiek problem. Chodzi o duże zgromadzenia ludzi – to może być festiwal elektroniczny albo rockowy. Moim zdaniem ludzie powinni być edukowani odnoście skutków zażywania alkoholu czy narkotyków w takich miejscach. Wiedza to najlepsze rozwiązanie. Solidna kampania informacyjna załatwiłaby problem. Odwoływanie tanecznych festiwali przeniesie tylko problem w inne miejsce.