Najwyżej oceniony taneczny album roku? Jon Hopkins
Podsumowania roku mają jedną wielką zaletę – pozwalają odkryć artystów i muzykę, której nie zauważyliśmy czy nie doceniliśmy w momencie premiery, a której szkoda byłoby nie znać. Wystarczy przejrzeć kilka takich rocznych zestawień i od razu widać, co zdaniem dziennikarzy muzycznych miało w danym roku znaczenie, co wybiłało się ponad przeciętność i zasługiwało na większą uwagę.

Wśród najlepiej ocenionych albumów roku 2013 nie mogło zabraknąć trójki wykonawców na literę „D”: Disclosure, Darkside (duet Nicolas Jaar & Dave Harrington) i Daft Punk. Z czego najbardziej elektroniczni i najbardziej taneczni byli z całą pewnością Disclosure. Jednak w podsumowaniach rocznych znalazł się inny twórca tanecznych beatów, który przebił wszystkich wyżej wymienionych – to Jon Hopkins.
Jakimś cudem jego album „Immunity” wylądował w prawie wszystkich czołówkach list Best of 2013, między artystami rockowymi, popowymi, soulowymi czy hip-hopowymi (swoją drogą triumfator wielu takich zestawień „Yeezus” Kanyego Westa też jest mocno elektronicznym albumem, z beatami między innymi od Gesaffelsteina). Jak tego Jon Hopkins dokonał i skąd w ogóle się wziął?

To nie żaden debiutant – grał już na klawiszach w Imogen Heap, współpracował przy nagrywaniu albumów Coldplay, Brana Eno czy Davida Holmesa, a „Immunity” to jego czwarty solowy krążek. Podobno powstawał przez 9 miesięcy, podczas kórych Hopkins szlifował swoją wizję. Jak widać z powodzeniem – dzięki porywającemu kawałkowi „Open Eye Signal” ze świetnym, potęgującym jeszcze efekt teledyskiem udało się zwrócić uwagę szerszej publiczności, która zapewne jest wdzięczna, że mogła poznać cały nowy album londyńczyka. Jeden z najlepszych tanecznych kawałków w historii? Sprawdźcie sami:


Jon Hopkins „Open Eye Signal” (Official Music Video)
Niezwykle przemyślana i wciągająca to płyta, jeżeli nie macie żadnych innych muzycznych planów na najbliższe 59 minut i 59 sekund, koniecznie dajcie mu szansę, a porwie Was, wkręci i owinie wokół siebie. Przez pierwsze pół godziny jest wręcz oszałamiający – pędzące rytmy i mocne melodie tworzą niezwykle energetyczną muzykę sytuującą się gdzieś między The Chemical Brothers a starym Jamesem Holdenem (nawiasem pisząc jego ostatni krążek „Inheritors” też załapał się do wielu podsumowań 2013).


Jon Hopkins – „Collider” (Official Video)
W dodatku Hopkinsowi udaje się stworzyć własny dźwiękowy świat, w którym świetnie się czuje i który konsekwentnie rozwija. W drugiej części płyty poznajemy mniej dynamiczne oblicze producenta, beaty słyszymy jak zza ściany, a na pierwszy plan wysuwają się melancholijne nuty ambientowe, z fortepianowo-wokalną końcówką w stylu Moby’ego. Naprawdę trudno po wybrzmieniu ostatniej nuty „Immunity” nie stwierdzić, że miało się właśnie do czynienia z czymś wyjątkowym. Zjawiskowy album, sprawdźcie koniecznie!


John Hopkins – Immunity(Full Album)