Najmłodszy polski producent startuje z własnym labelem
Najmłodszy z polskich producentów Oscar Burnside rozpoczyna aktywność w roku 2011 pod szyldem labelu o nazwie… Oscar Burnside. Dzięki współpracy z Siasią i jego Dirty Stuff Records, Oscar ma szansę w błyskawicznym tempie trafić ze swoim labelem na Beatport i rozpocząć regularne wydawanie własnej muzyki pod własnym szyldem.
Skąd taka decyzja? Jak sam twierdzi, czuje się już trochę zmęczony cyklem wydawniczym polskich i światowych labeli, długim oczekiwaniem na wydanie kawałka, o którego nagrywaniu już zdążył zapomnieć.
Każdy, kto próbuje „sprzedać” swoją muzykę do takiej czy innej wytwórni wie doskonale, że w tej materii trzeba mocno pracować nad własną cierpliwością. Nawet producenci z pierwszej ligi muszą czasem czekać miesiącami na wydanie zakontraktowanego już nagrania, grzecznie czekając, aż w rozpisce labelu przyjdzie kolej na nich.
Rzecz jasna dużo gorzej mają ci, którzy jeszcze nie dorobili się rozpoznawalnego nazwiska, nie mają jeszcze grupy wysoko postawionych znajomych, którzy z chęcią – np. w trakcie wspólnego imprezowania – obiecują wydanie danego numeru w swojej wytwórni. Oscar dotąd wydał parę rzeczy (w tym album „The Suicide”) w Dirty Stuff Records, teraz w ramach współpracy z DSR, ale już na własne konto, dzielił się będzie muzyką we własnej oficynie Oscar Burnside Recordings.
To – jak sam mówi – powinno przyspieszyć proces dzielenia się muzyką, którą wciąż systematycznie tworzy i którą ma potrzebę regularnie pokazywać światu.
Pierwszy owoc już jest – nazywa się „Psycho EP” i zawiera trzy ciekawe, zaryzykuję stwierdzenie, że dość charakterystyczne dla jego stylu kawałki. Wśród nich na pewno wyróżnia się „The Apocalypse”, który zaskakuje agresywnym rytmem i psychodelicznymi klawiszami, które bardziej wrażliwych mogą wpędzić w depresyjny stan i spowodować nocne koszmary…
Posłuchajcie trzech nowych kawałków Oscara z „Psycho EP”, które inaugrują istnienie jego labelu Oscar Burnside Recordings. Pozostaje nam życzyć powodzenia na nowej drodze!