News

Muzyka za darmo: Youtube i Spotify to ostoja piractwa i wyzysku?

W ramach długoweekendowych rozkmin mamy dla Was dziś temat, który tak samo dotyczy twórców muzyki, jak i jej słuchaczy, choć na różne sposoby. Jednym ułatwia dostęp, drugim utrudnia zarabianie. Czy rzeczywiście? Rzućcie okiem na słowa Pawła Klimczaka, który jest jednocześnie dziennikarzem muzycznym i producentem tworzącym jako Naphta. 
„Kiedy widzę reklamy „słuchaj za darmo na Spotify”, to mam ochotę coś rozwalić. Jaka inna branża w rozrywce i kulturze dała tak bardzo się przekręcić na cyfrowej rewolucji? Żadna. E-booki kosztują tyle, co książki, nawet za Netflixa trzeba coś płacić. 
Żyjemy w kapitalizmie i za wszystko się płaci, bo – duh – praca kosztuje, a pieniądze są potrzebne do życia. A jednak, serwisy streamingowe to ostoja piractwa i wyzysku (szczególnie YouTube), bo nie da się tego inaczej nazwać.
Jest tylko jedno wyjście – odgórna regulacja. I powiem coś kontrowersyjnego: lepiej, żeby mniej ludzi słuchało muzyki, a więcej za nią płaciło. No chyba, że ludzie chcą przyszłości, w której Sztuczna Inteligencja  będzie robić „muzykę do uczenia się type of beats” pod algorytmy i wtedy człowiek do jej tworzenia potrzebny nie będzie. 
Ostatnio CEO Spotify powiedział: „ponad 70 000 ludzi utrzymuje się ze streamingu” (ciekawe ile zarabia CEO i kiedy możemy powiesić go na latarni, a jego majątek uspołecznić). Zapytam zatem: a ile tworzy ten content, na którym żerujecie? 
Od kilku lat czytam te same artykuły: streaming wycina klasę średnią w muzyce (czyli albo jesteś na topie, albo walczysz o okruszki), stawki są dramatycznie niskie, algorytmy zabijają kreatywność, streaming zabił możliwość robienia muzyki bez konieczności wiecznego jeżdżenia w trasy itd. itp. 
Jeśli lubicie muzykę – korzystajcie z bandcampa, kupujcie muzykę, albo chociaż korzystajcie z serwisów, które płacą więcej (np. Tidal). Ale wiadomo, etyczna konsumpcja na tym etapie jest niemożliwa, więc liczę na zawalenie się tego chorego systemu – tym bardziej, że Spotify ciągle notuje straty (inwestycja od chińskiego kapitału to nie jest zysk). Kto by pomyślał, biznes, który swoje usługi oferuje za darmo nie przynosi zysków?”. 
Czy Waszym zdaniem też to wygląda w ten sposób? Przemysł muzyczny dał się zrobić w konia i być może w niedalekiej przyszłości się zdoła obudzić i pozamykać miejsca z darmową muzyką? 
Co na to producenci? Co na to właściciele małych labeli?  
 „Dawniej można było zbudować mały sukces w undergroundzie, czyli np. prowadzić mały label i zarabiać około średniej krajowej. Ba, z czasem ten label mógł się rozrosnąć do wielkich rozmiarów (Warp, 4AD, Earache itd. itd. – to były garażowe interesy na początku). Dzisiaj takich historii nie będzie, bo streaming nie tylko nie daje zarobić małym labelom, a dąży do kompletnego wyeliminowania wytwórni z procesu. Czyli współczesny kapitalizm w pigułce: bądź niewolnikiem korporacji, albo głoduj.” – dodaje jeszcze Paweł. 
Ma rację czy nie ma racji? Jak to wygląda z Waszej perspektywy? 



Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →