News

Muza na weekend – Bent

Często bywa tak, że po weekendowych wypadach boląca głowa i ogólnie nie najwyższa (spowodowana oczywiście tańcem;)) forma fizyczna naszego organizmu zniechęca nas do dynamicznych odmian elektronicznych brzmień, z którymi ochoczo obcujemy nie tylko w sobotnie wieczory, ale także w wypełnione przyziemnymi obowiązkami dni powszednie. Taki stan rzeczy stwarza sposobność do szukania alternatywy, która pomoże nam zrelaksować się i odnaleźć upragnioną „harmonię ducha”.



Lekarstwem na taki, najczęściej niedzielny stan, może być nie tylko duża ilość witaminy C, alternatywą muzyczną jest tutaj muzyka angielskiego duetu Bent.
Po przesłuchaniu ich albumu pierwszy raz, zastanawiałem się, czy muzyka chill out wyglądała by tak samo, gdyby w 1997 roku dwóch mieszkańców Nottingham – Nail Tolliday i Simon Mills – nie zdecydowało się tworzyć razem pod nazwą Bent. Bynajmniej nie jest to chill out w pełnym tego słowa znaczeniu. Pierwsze trzy albumy duetu to coś na wzór chill outowych wędrówek po elektronice. Tolliday i Mills w swoich poczynaniach producenckich często zahaczają o pop i disco house. Ich muzyka jest właśnie taką kojącą mieszanką relaksujących brzmień pełnych filmowych tekstur. Aranżacje często okraszone są warstwą wokalną, często w postaci eterycznych wokaliz ukrytych gdzieś w przestrzeni. Do najbardziej charakterystycznego głosów współpracujących z Bent można zaliczyć Sian Evans (frontmankę legendarnej kapeli Kosheen) oraz Steve’a Edwardsa (znanego z kawałków Boba Sinclaira, m.in. „World, Hold On”).  Ostatnia płyta duetu z Nottingham („Intercept!”) zaskakuje zmianą kierunku w stronę wyrazistych, rockowych aranżacji, housowych wibracji, często przypominających jakiś pierwiastek dawno opadłej i  z pozoru nieaktywnej fali brit popu. Nie zmienia to faktu, że na albumie pozostają widoczne wpływy wypracowanego wcześniej przez duet stylu.



Jakby tego było mało, grają także sety dj-skie, na potrzebę których wynajdują funkująco-house’ujące disco, nadający się do miksowania ambient i różne elektroniczne abstrakcje z pogranicza leftfield i deep house, które w rzeczywistości ciężkie są do sklasyfikowania. Aby przekonać się o eklektycznej sile ich setów wystarczy sięgnąć po kompilację „FabricLive 11” nagrane na zlecenie słynnego londyńskiego klubu Fabric. Warto wspomnieć, że kompilacje firmowane nazwą tego klubu miksowały takie tuzy elektronicznej muzy jak Dj Hype, Grooverider, Plump DJ’s, John Digweed, Ellen Alien czy Ricardo Villalobos.
Jeżeli po piątkowo-sobotnich harcach szukacie muzycznej oazy spokoju, sięgnijcie po „Programmed To Love”, „The Everlasting Blink”, „Ariels” lub nieco mocniejsze w porównaniu z nimi „Intercept!”. Warto dać się zrelaksować, włączyć play i pozwolić tej muzyce płynąć przed siebie.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →