Wywiad

’Moja muzyka to emo-techno’ – Gui Boratto w wywiadzie dla Euphorii

Ci, którzy teraz zaczynają zabawę z produkowaniem muzyki pewnie chwycą się za głowę słysząc, że niezwykle tłuste brzmienie Guia Boratto to efekt kilkunastoletniego (!) doświadczenia. Ten Brazylijczyk już w połowie lat 90. produkował muzykę dla wielu artystów, również popowych, jak np. Pato Banton. Od kilku lat, od czasów kontraktu z wytwórnią Kompakt Michaela Mayera, podbija klubowy świat. Ma na koncie dwa doskonałe albumy, i wiele świetnych remiksów dla innych wykonawców. Oto zapis rozmowy z Boratto, z wczorajszej Euphorii.

Witaj, Gui, nie jest łatwo się z tobą skontaktować…

– Problem polegał na tym, że grałem kilka dodatkowych imprez w ostatnich dniach. Nie było tak jak zwykle, prawdziwe szaleństwo. Musiałem spać całymi dniami, żeby budzić się pod wieczór i łapać lot w kolejne miejsce. To było straszne, po piątej popołudniu w Brazylii ostro psuła się pogoda, codziennie mieliśmy potężne huragany, więc sporo lotów było opóźnionych albo odwołanych. Ale wszystko się dobrze skończyło, wciąż żyję i czekałem na twój telefon…

Polski DJmag dwa lata temu uznał „Chromophobię” za album roku, a ostatni twój album w 2009 wylądował na miejscu czwartym. Jesteś już przyzwyczajony do tego, że ciągle dostajesz znakomite recenzje, dziennikarze z całego świata kochają twoją muzykę?

– Fantastyczna sprawa, na szczęście doceniają mnie nie tylko dziennikarze. Najważniejsi są słuchacze, ludzie mający 20 czy nawet 40 lat.  Wielu z nich wcale nie należy do fanów muzyki techno, a jednak podoba im się moja muzyka, pewnie dlatego, że jest bardzo melodyjna. Nie jest tak chłodna, jak większość muzyki techno. Może dlatego, że moja muza w pewnym sensie jest nieco popowa.

Po twoim zeszłorocznym secie na Audioriver, ludzie się podzielili – jedni mówili, że grałeś techno, inni wręcz, że to był trance. Jak to jest według ciebie?

– Taki właśnie mam styl – dużo syntezatorów powoduje, że dla niektórych moja muzyka jest nieco trancowa. To przez „heavy synths” i dużą dozę melodii. Sam nie postrzegam mojej muzyki jako trance. Nic z tych rzeczy, ale to dobre pytanie. Jeden z dziennikarzy określił moje brzmienie jako emotional techno, w skrócie Emo-techno. Szczerze mówiąc zgadzam się z tym określeniem w stu procentach. Jest w niej trochę techno, trochę house’u, programowanie perkusji jest bardzo funkowe, co za tym idzie rytmy są bardzo funkowe, świetnie nadające się do tańca. Ale nad tym wszystkim jest wiele progresywnych struktur z syntezatorami, które mogą przywodzić na myśl muzykę trancową.

Twoje albumy są bardzo dopieszczone – czy sam słuchasz albumów innych elektronicznych wykonawców? Wielu świat muzyki postrzega jako świat singli i EPek, a nie albumów…

– Osobiście nie dzielę muzyki na elektroniczną i inną. Dziś komputery przydają się do robienia wszystkich rodzajów muzyki. Wiele cyfrowych narzędzi używanych jest do produkowania rockowych zespołów. Na przykład ostatni album Foo Fighters z tego co wiem, powstał przy pomocy 99% elektroniki. Nie wykorzystywali syntezatorów i komputerów, żeby robić plastikową muzykę. Wręcz przeciwnie. Generalnie słucham wszystkich rodzajów muzyki, gdy jadę samochodem, mam pod ręką wszystko. Mam kilka płyt gitarowych zespołów z lat 80., jak The Smiths czy Echo & The Bunymenn, ale w tym samym czasie mogę odsłuchiwać nowe kawałki od moich klubowych przyjaciół Martina Buttricha czy Roberta Babicza. Właściwie sięgam po wszystko – to zależy od wielu czynników.

Od czego?

– Wierzę, że każda muzyka ma określoną porę dnia, kiedy słucha jej się najlepiej. Z samego rana wolałbym zapodać sobie coś rockowego zamiast techno, ale w nocy, np. o trzeciej wolę słuchać techno. Kocham jednak muzykę melodyjną, kocham naszą brazylijską bossa novę. Wszystko zależy od okoliczności – podczas grilla włączyłbym właśnie bossa novę, czy jakiś przyjemny jazzik. Ewentualnie jakieś stare samby z lat 20. czy 30. To zależy od pory dnia i okoliczności.

Zbliża się twoja kompilacja dla Renaissance – słuchałeś może poprzednich? Chciałeś sprawdzić jak zrobili to inni, żeby wymyślić coś innego?

– Tak, słuchałem tych wydanych przez Jamesa Zabielę i Hernana Cattaneo – to mój wielki przyjaciel z Argentyny. Zebrał u mnie sporo punktów za to, że CD 1 rozpoczął od mojego kawałka. To była jeszcze kompilacja „Sequential”, rok 2006. Oczywiście nie mogłem się nie zainteresować tym wydawnictwem, skoro rozpoczął od mojego kawałka…

Ha, teraz wiemy jak spowodować, żeby Gui Boratto posłuchał naszej kompilacji. Pierwszy track każdego miksu powinien być twój, wtedy znalazłbyś czas…

– Haha, to by było bardzo nudne. Jestem przeciw!

Dzięki wielkie za twój czas, coś wiadomo a propos twojego przyjazdu do Polski w 2010?

– Na razie nic nie mam zaplanowane. Muszę ci się przy okazji przyznać, że po graniu w Płocku spędziłem dwa dni w Warszawie. Nikt o tym nie wie, ale bardzo chciałem zobaczyć Warszawę. Potem próbował zdenerwować mnie mój znajomy, który stwierdził, że powinienem był pojechać do Krakowa, że jest jeszcze piękniejszy?

Piękniejszy? Jesteś z Brazylii, myślałem, że Warszawa wyda ci się szara i brzydka…

– Wcale nie! Piękne miasto. Naprawdę. Ale już wiem na 100%, że następnym razem jadę zwiedzać tylko Kraków.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →