Moby w studiu
Richard Mellvile Hall, znany szerzej jako Moby, dawno dał nam się poznać jako multiinstrumentalista. Potrafi grać na klawiszach, gitarze, basie i perkusji. Jego wokalowi też niewiele można zarzucić. Przede wszystkim jednak jest kolekcjonerem analogowego sprzętu audio. Portalowi Motherboard udało się dotrzeć do źródła – jego studia. Moby wygłosił kilka ciekawych monologów. Dziś może niekoniecznie o sprzęcie muzycznym, ale jak najbardziej o produkcji…
„Będąc w zespole, zawsze czekasz na resztę jego członków. Przykładowo, jeśli jest was czworo: jeden jest pijany, drugi ma jakąś robotę, trzeci jest z dziewczyną… Zawsze jest problem z miejscem na próbę. Matka perkusisty mówi, że możecie ćwiczyć w garażu od 14 do 16 w czwartek po południu. Jako muzyk elektroniczny nie ma tych problemów. Syntezatory zawsze czekają – są zawsze na miejscu, nigdy nie narzekają, nie mają dziewczyn. To było jakby… muzyka elektroniczna uwiodła mnie tym, że mam nieograniczone możliwości dźwiękowe z czymś na kształt zespołu. Tylko że zespół nie może ćwiczyć o trzeciej w nocy. Jako muzyk elektroniczny sam ustalasz sobie godziny prób – nawet nad ranem… I twoja matka nie ma nic przeciwko”
Pokazuje piękno tego, że od początków jego studia, niewiele się zmieniło. Niczego nie wyrzucił, przez co w teorii jest to ten sam zestaw z którym zaczynał swoją przygodę. Wiele rzeczy kupił na ebayu… I schował do szafy. Nie wie nawet dokładnie jak brzmią. Nic dziwnego przy tak ogromnej kolekcji!
„Część z moich maszynek perkusyjnych jest dziwnych… Jakimś cudem stały się fajne, ale tak naprawdę są najdziwniejszym sprzętem na świecie… Nie istnieje coś takiego jak spoko muzyk elektroniczny. Nawet jeśli założy ekstra okulary, zrobi sobie świetną sesję zdjęciową, modny fryz – w głębi siebie zawsze będzie kolesiem, który dorastając czytał Star Treka… Nawet w czasach gdy sam chciałem być fajny, zawsze kiedy widziałem jakiegoś pozera, myślałem sobie: „Hej, jesteś dziwakiem – przecież spędzasz czas z komputerami, tak jak ja.” My, muzycy elektroniczni nie jesteśmy cool…”