Mauro Picotto o nowym albumie
Mauro Picotto, wieloletni weteran włoskiej i światowej sceny techno, szykuje na ten rok wielki prezent dla swoich fanów. Płyta zatytułowana po prostu „2010”, zapowiadać ma całkowicie nową markę tego pana…
Powiedz mi trochę o swoim labelu, Alchemy…
Ma siedzibę w studiu we włoskiej Florencji, ale mam też bazy w Jersey w UK, Niemczech i Hiszpanii, w których również mogę pracować. Oczywiście wiele podróżuję. Właśnie skończyłem swój nowy album „2010”, oparty na tym, jaki Mauro Picotto jest w tym roku, zarówno muzycznie jak i w produkcji.
Oprowadź mnie po „Motion” i „Delicious”, dwóch najbardziej melodyjnych i spokojnych utworach zawartych na albumie.
Mogę powiedzieć ci, że kawałki zawsze zależą od mojego humoru i od przeznaczenia danego utworu. Ten ich rodzaj jest dla mnie świetny na swego rodzaju poranny lub wypoczynkowy nastrój. Dlatego też „Delicious” ma sampel z Enyii i jest dość chilloutową kompozycją. Oczywiście nadal można do niego tańczyć! Jest też w nim trochę ciemniejszej strony techno, tak jakby niemieckiego stylu. To właśnie to, czego szukam w studiu – gdy produkcja sprawia mi radość i gdy tworzę coś „innego”. To będzie nie tylko album z oryginałami – po wydaniu „2010”, wypuszczę krążek z remiksami, z artystami takimi jak np. Umek, wśród wielu innych. „2010” wyjdzie w czerwcu, a remiksy pod koniec lipca.
„Cold blood” i „2010” to z kolei dwa mocne kawałki techno, stanowiące niezły kontrast dla dwóch powyższych.
Jak już mówiłem – chodzi o mój nastrój, a te kawałki odzwierciedlają energię, którą czuję w klubie. Czasem, gdy robi się późna godzina, 6/7 rano, a ja jestem trochę zmęczony, ale nadal chciałbym tańczyć, pływając w swoim umyśle, ten rodzaj kawałka pomógłby mi!
Tak, „Cold Blood” jest prawdopodobnie moim faworytem…
Dziękuję! Jak widzisz, z komentarzy odnośnie albumu, wszyscy uwielbiają ten kawałek. Jestem naprawdę zadowolony – pracuję ciężko przez zimę, grając tylko kilka imprez, siedząc dużo w studiu i spotykająć się z rodziną… To się teraz zwraca. Dlatego w tym roku skupiam się trochę bardziej na Mauro Picotto, robiąc mniej imprez i koncentrując się na tych wysokiej jakości, jak np. w Space. Dlatego też przeniosłem się tam z Priviledge – nie chcieli inwestować pieniędzy i zmieniać nic od zeszłego roku… Podczas gdy ja chciałem stać się lepszy!
Kilka lat temu występowałeś w Cream, grając swoje klasyczne kawałki jak „Lizard” i „Komodo”…
Tak, to stary ja. Sądzę, że teraz, grając w Circus, mam szansę pokazać swoje nowe oblicze z imprezą Meganite i mam nadzieję, że spodoba się ono ludziom. Chodzi głównie o zaprezentowanie mojego nowego albumu, bo nie ma szans, by ludzie znali tę muzykę! Wiesz, nie chcę być znanym DJ-em z wielkimi kawałkami z dawnych czasów, który gra je cały czas i za każdym razem prezentuje tego samego seta. Nigdy taki nie byłem i nie będę.
Widziałem jak twój gust muzyczny zmienia się przez lata – podobnie zresztą jak techno ewoluowało jako gatunek – od początków jak: „Lizard”, CRW i „Komodo”, po nowy album „2010”. Powiedziałbyś, że ten rozwój był naturalną progresją, czy raczej wymuszoną przez czasy zmianą?
Z całą pewnością naturalnym rozwojem – pamiętam kiedy tworzyłem tę muzykę i kiedy była dla mnie sukcesem… Już wtedy była stara. Jeździłem, grając imprezy, a ludzie podchodzili do mnie i pytali, czy nie zagram konkretnego kawałka. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego chcą bym grał stare utwory sprzed roku…!? Ale z drugiej strony rozumiem, patrząc z perspektywy komercyjnej, że ludzie patrzą na mnie jako na artystę z tymi wielkimi kawałkami i chcą je usłyszeć. Dla mnie jednak, jestem przede wszystkim DJ-em i będę grać utwory, które według mojego uznania pasują do klubu. Dorastałem z clubbingiem i chodziłem do tych „superklubów” przez szmat czasu. Wielu nie uwierzy, że mam teraz 43 lata i poznałem ludzi pokroju Svena Vatha ponad osiemnaście lat temu…
Dla niektórych techno jest trochę mylącym gatunkiem muzyki. Z pewnością zmieniło się od czasu, gdy pamiętam dziesięcioletnie już kasety mojego brata.
Chodzi o to, że techno zawsze rozwijało się wraz z technologią. Dlatego właśnie nazywa się „techno”. Gdy wychodzi nowa technologia lub maszyna, ludzie wypróbowują ją i używają jej w muzyce. Eksperymentalnie. I to właśnie dla mnie jest techno. Richie Hawtin był pierwszą osobą eksperymentującą za pomocą technologii, by stworzyć dźwięki do tańczenia w klubie – to naprawdę były eksperymenty. Ja również cały czas ewoluuję, jak usłyszycie na moim albumie.
Ulubiony utwór wszechczasów?
Ja zawsze byłem zafascynowany kawałkiem Luke’a Slatera – „Forklift” (Filtered Remix) albo może DJ Rolando – „Knights of the Jaguar”
Najlepiej rokujący na przyszłość artysta?
Powiedziałbym, że Gabry Fasano z mojego labela Alchemy. Zawsze tworzył świetne kawałki i jest moim bliskim przyjacielem.
Utwór na lato 2010? Przepraszam za oczywiste pytanie!
Cóż, rozumiesz, że moja muzyka bardzo zmienia się w przeciągu miesiąca. Musiałbym stwierdzić, że coś z mojego albumu, mam nadzieję, że „Motion”. Coś, co pokaże mój nowy styl.
Vinyl czy CD?
Kocham grać z winyli, ale szczerze – gdy używam Traktora, mam całą muzykę ze sobą. Trudno jest pracować bez tego.
Poza muzyką, co kochasz w życiu?
To był zawsze mój priorytet, ale teraz jest nim rodzina – mam trójkę dzieci. Muzyka jest moim numerem dwa… mimo to dość wysoko!
Lewo- czy praworęczny?
Praworęczny i lewonożny! Dość dziwne, wiem.
Kto wygra puchar świata?
Och, z całą pewnością Włochy! Ale kibicuję również Anglikom, z oczywistych powodów: lubię ten kraj i Fabio Capello!
Wywiad przeprowadzony przez Tillate