Matthew Dekay: trancy + housy = trousy?
„Trousy” – tytuł wydanej w Armadzie przed blisko pięcioma laty kompilacji Matthew Dekaya miał w nieco zawoalowany, ale zarazem syntetyzujący sposób opisywać styl muzyczny didżeja. Wbrew pozorom nie był to żaden marketingowy bełkot, lecz splot słów zaproponowanych przez brytyjską publiczność: „trippy”, „trancy”, „tribal”, „housy”, na który Holender patrzył z przymrużeniem oka, ale ostatecznie przystał. Mimo że brzmi dziwnie, a sam Dekay nie chce być wiązany z konkretnym, choćby bardzo szeroko rysującym się stylem, to w całkiem trafny sposób oddaje charakter kolażu dźwięków, jaki przed kilkoma laty holenderski didżej przedstawił po raz pierwszy.
Szerokie spektrum inspiracji przełożyło się wprost na równie rozłożysty support, który z jednej strony formowany był przez Danny’ego Howellsa, Sashę, Steve’a Lawlera czy wówczas jeszcze ufającego w progressive house Sandera Kleinenberga, natomiast z drugiej – przez Armina van Buurena i Tiësto. W czym zatem upatrywać źródła sukcesów Matthew Dekaya? Przede wszystkim w klasycznym wykształceniu muzycznym, o które zabiegał, mając zaledwie pięć lat. Dziś jednak, jak twierdzi, dzięki nauce gry na fortepianie czuje się prawdziwym muzykiem i stawia wyraźną granicę między pisaniem utworów a zwykłą pracą z wykorzystaniem programu komputerowego. Jednocześnie nie chce ujmować tym ostatnim, uważając, że wartość nagrania zależy zasadniczo od zbudowanego klimatu. Czytelnym wyrazem pasji dla komponowania utworów był założony w 2003 roku zespół Matthew Dekay Band. Artysta chciał dać w ten sposób nową jakość muzyce pop. Pracował już nad albumem, prowadząc rozmowy z tak wielkimi wytwórniami, jak EMI, lecz ze względu na swoje krytyczne spojrzenie i kontynuowaną równolegle karierę solową skończyło się na singlu „Higher Thoughts”. Ostatecznie jednak nabyte przez Matthew Dekaya umiejętności wydają się być nieocenione, o czym przekonał się właśnie wspomniany wcześniej Sander Kleinenberg. Wspólnie zbudowali studio w Amsterdamie, w którym pracują obecnie nad materiałem na nowy album Sandera. Pierwszy singiel, „This is Our Night”, ukazał się pod koniec lipca i jest efektem zderzenia się brudnego, zadziornego stylu Kleinenberga oraz bardziej melodyjnej, hipnotyzującej barwy Dekaya.
To jednak nie oznacza, że znany z tak udanych EPek jak „Clearing the Mind” czy „If I Could Fly” artysta zamierza kompletnie zniknąć z estrady, stając się inżynierem dźwięku zbyt zapracowanych didżejów. Wprawdzie na tę chwilę prace nad drugą odsłoną „Trousy” zostały zawieszone, ale jej miejsce zajął inny projekt – miks pod tytułem „Sonicbox”, który będzie stanowił refleks tego, jak Matthew Dekay wyobraża sobie klub. Natomiast powołana wytwórnia DK Recordings będzie platformą dla jego autorskich nagrań. Pierwszym z zaplanowanych jest singiel firmowany przez jego alter ego, MdK, pod którym zaprezentuje bardziej techniczne i bujające brzmienia.
Czy nadal trancy + housy = trousy? Odpowiedź podpowiada styczniowy miks dla angielskiego DJ Maga, jednak o tym, w jakiej formie jest didżej, którego nagrania jednego roku uświetniły równocześnie „In Search of Sunrise” i „A State of Trance”, przekonamy się naocznie już w tę sobotę, podczas imprezy Dzień w Parku.