News

Markus Schulz – wywiad dla FTB.pl

Jego niedawny występ na Godskitchen wspominaliście z wielkim entuzjazmem, podobne reakcje Markus Schulz zbiera po każdej kompozycji, kompilacji czy albumie – bez względu na to czy wydaje pod swoim nazwiskiem czy jako Dakota. Oto zapis rozmowy z przesympatycznym producentem i didżejem, z której dowiecie się m.in. kogo ostatnio ceni, jakie klasyki lubi grać w długich setach i na jakim sprzęcie tworzy swoją muzykę.



Zacznijmy od wspomnień z Godskitchen. Jak ci się podobało?


– Jedno wielkie „wow”. Polska publika jak zwykle spisała się na medal, za każdym razem jesteście fantastyczni i czuję, że jestem tu mile widziany. Muszę ci powiedzieć, że w tej chwili gdy występuję w Polsce mam wrażenie, jakbym był w domu. To bardzo miłe uczucie.


Dla wielu twój set był najlepszy…


– Wow… – jak wspomniałem przed chwilą istnieje pewna nić porozumienia, która istnieje między mną a polskimi fanami. Zawsze czuję się tu bardzo komfortowo, Polska ma szczególne miejsce w moim sercu. Co do Godskitchen, duże wrażenie też zrobiła na mnie produkcja – doskonała robota z tym Boom Boxem – didżejka co prawda jak dla mnie była trochę wysoko, ale dałem radę.


Byłeś też na parkiecie, żeby sprawdzić jak to wygląda z perspektywy klubowicza?


– Jasne, dużo wcześniej od Was, bo tuż po wylądowaniu we Wrocławiu, od razu udaliśmy się do hali na próbę dźwięku i obrazu. Podczas imprezy stanąłem sobie z tyłu i słuchałem poprzedzającego mnie Erica Prydza. Mam nadzieję, że wszystkim Wam podobało się tak jak mi i że będziecie o tej imprezie jeszcze długo rozmawiać.


Wspomniałeś o dobrej produkcji – zdarza ci się trafiać na świecie na eventy z problemami?


– Wiesz, należę do szczęściarzy –  od lat pracuję z uznanymi firmami, z dobrymi agencjami i promotorami. Imprezy więc też są na poziomie i nie ma przykrych niespodzianek. Jedyna wyjątkowo nieprzyjemna akcja zdarzyła mi się jak na złość w Polsce, kiedy kilka lat temu nie byłem w stanie zagrać na imprezie (Welcome To na Malcie w Poznaniu-przyp.red.), bo mam lęk wysokości a didżejka była stanowczo za wysoko! To było straszne, tym bardziej że miałem wtedy zagrać po raz pierwszy w Polsce. To był pierwszy i ostatni taki przypadek, kiedy z jakiegoś względu nie mogłem zagrać, mimo że doleciałem na miejsce! Może nawet stąd właśnie wzięła się moja więź z Waszym krajem – może do dziś czuję, że przez następne 10 lat muszę Wam to wynagrodzić (śmiech)…



Wiemy, że jesteś ostatnio zapracowany w swoim studio – w imieniu wielu twoich fanów pozwolę sobie zapytać czy możemy oczekiwać brzmień w rodzaju „Never Be The Same Again” ?


– Ostro pracuję nad nową autorską płytą, ale stwierdziłem, że 2009 to za wcześnie na nowy album Markusa Schulza, stąd pomysł by wydać krążek jako Dakota. Tam znajdziesz bardziej undergroundowe, mocno klubowe numery. Wróciłem do tej ksywy po wielu latach – na początku dekady wydawałem jako Dakota m.in. w Bedrock Digweeda czy Yoshitoshi. Przygotałem 9 kawałków jako Dakota, ale już robię płytę jako Markus Schulz. Pojawi się tam m.in. Anita Kelsey, będzie też Carrie Skipper, która śpiewała we wspomnianym przez ciebie „Never Be The Same Again”. Myślę, że to będzie powrót do mojego brzmienia…


No właśnie – sporo osób uważa cię za trancowego innowatora, który wpuścił do tej muzyki wiele świeżego powietrza z pomocą głębszego, progresywnego brzmienia…Tymczasem w twoich setach dominuje uplifting trance, a nie „twoje brzmienie”.


–  Nie zgadzam się! (śmiech). Ja to widzę inaczej – zawsze preferowałem głębsze klimaty, i w tej chwili czuję, że cała muzyka trance zbliżyła się do mojego brzmienia, a nie odwrotnie. Jeśli posłuchasz mojej muzyki, jej dusza jest taka sama jak wcześniej. Poza tym człowiek się trochę zmienia – na pewno nigdy nie będę grał ostrych kawałków w tempie 140 bpm z hałaśliwymi werblami, ale też daleko jestem od momentu, w którym zaczynałem i tworzyłem numery na 126 bpm. Ale wiesz, gdy grasz na dużych eventach typu Godskitchen czy Sensation, przenosisz się w rejony bliższe tzw. Big Room Trance, ale nadal uważam, że gram specyficzną muzykę, charakterystyczną dla Markusa Schulza. Tak to czuję – nadal gram muzykę, którą kocham i uważam, że jest dobra.


Gdybyś miał porównać płytę Dakoty do następnej płyty Markusa Schulza, jakie są główne różnice?


– Przede wszystkim jeśli chodzi o Dakotę, to nie ma tam ani jednego wokalu, wszystko jest bardzo klubowe i głębsze, przygotowane specjalnie na nadchodzący sezon na Ibizie. Album podpisany moim nazwiskiem będzie pełen wokali, pracuję z wieloma wokalistkami, piszemy piosenki, to całkiem coś innego. Przede wszystkim to zabiera dużo więcej czasu! O klubowy potencjał będziemy się martwić później, dbając o odpowiednie remiksy.


A propos klimatu Dakoty – ktoś cię inspirował? Są na scenie postaci, które robią na tobie wrażenie?


– Pewnie. Jestem wielkim fanem Wippenberga, Cosmic Gate. Poza tym świetne rzeczy robi Ohmna. Poza tym 16 Bit Lolitas, którzy stawiają na głębsze brzmienia, ale mają kilka numerów, które uwielbiam grać. Jeżeli chodzi o bardziej energetyczne i melodyjne rzeczy, to bardzo cenię Activę, mamy teraz dobre czasy, dużo świetnej muzy. Szykuje się ekscytujące lato. O, jeszcze Rex Mundi – prawie bym zapomniał o jednym z moich ulubieńców!



Wippenberg i Cosmic Gate kojarzą się z motywami electro – też planujesz coś takiego?


– Nie, mam swoje podejście do linii basowych, na pewno są bardziej płynące. Szczerze powiem, że dla mnie najważniejsza jest ogólna wibracja i klimat, aniżeli fakt, czy użyty został motyw electro czy nie. Z electro bywa różnie – czasem masz wrażenie, że muzyka nie płynie, coś w rodzaju „stop & start, stop & start”. Dla mnie kluczowe jest, czy dany utwór ma w sobie rozmach i impet – czy pędzi do przodu, czy powoli i skutecznie się buduje. Tworzać album Dakoty starałem się upewnić, że każdy numer ma to coś w sobie. Z tego powodu zdecydowałem się na galopujące linie basowe.


Gdybyś grał pięciogodzinnego seta, jakie klasyki byś przemycił?


– Na pewno jeden z moich ulubieńców „Perception” Cass & Slide. Kolejne ukochane moje klasyki to Airwave „When Things Go Wrong” – idealnie nadaje się na długie sety. Kiedy grasz długo, w późnych godzinach przychodzi czas na głębsze klimaty typu stare wydawnictwa z Bedrock np. Saints & Sinners „Pushing Too Hard” albo starsze kawałki Umka. Bardzo lubię grać długo i sięgać po klasyki.


Co do długich setów, masz już tyle własnej muzy, że mógłbyś zacząć Markus Schulz Only…


– Tak, właściwie to już o tym myślimy. Chodzi o to, żeby zrobić to dobrze, wymyślić coś unikalnego. Nie spieszę się zatem, nie muszę tego zrobić za chwilę, trzeba coś zbudować, żeby to było coś niepowtarzalnego.


Gdybyś miał taką imprezę już jutro, których dwóch didżejów byś zaprosił na gościnne występy?


– Trzeba by pomyśleć, kto nadaje się do grania przede mną i kto do grania po mnie. Przede mną idealny byłby ktoś grający „deepy & viby” – np.  Terry Lee Brown Jr, albo ktoś inny kto pograłby w starym stylu kojarzonym z muzyką Danny’ego Tenaglii. Po mnie mógłby ktoś zagrać bardziej technicznie – np. Mauro Picotto.


Słyszałeś co zagrał po tobie we Wrocławiu?


– Tak, usiadłem żeby posłuchać i to było świetne, uwielbiam takie klimaty. Mauro jest znakomity, równie dobrze sprawdza się w mniejszych klubach.



Możesz nam zdradzić z pomocą jakiego sprzętu tworzysz swoją muzykę?


– Do niedawna korzystałem z Pro Tools, ale odszedłem od tego na rzecz Logica i Abletona.


Dlaczego?


– Nadal korzystam z systemu Pro Tools, głównie gdy robię ostateczny miks utworu („mixing down”). Jeśli chodzi o samo tworzenie muzyki, w tej chwili preferuję Logica i Abletona. O wiele łatwiej mi to przychodzi gdy mam pod ręką wszystkie opcje, które znajdują się w tych programach. Poza tym mam wielką kolekcją vintagowych syntezatorów, prawie w każdym tracku staram się przemycić brzmienie jakiegoś starego klawisza.


Co jest najlepsze w Abletonie?


– Korzystam z Abletona tworząc podkłady rytmiczne – ma wiele możliwości ich przetwarzania, łatwo używa się sampli. To czysta przyjemność. Już wcześniej tworzyłem sety w Abletonie, więc zdążyłem się z nim zaprzyjaźnić od strony technicznej. Jak loopować, jak nakładać ścieżki i tak dalej. Jeśli chodzi o syntezatory, korzystam z Logica.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →