Love Parade 2008 coraz bliżej!
Love Parade to wydarzenie wciąż bezprecedensowe, gromadzące w samym centrum wielkiej europejskiej aglomeracji miliony wielbicieli pozytywnej zabawy przy muzyce elektronicznej. Warto podkreślić jednak, że z początku nie chodziło tu jedynie o imprezę.
Dr Motte czyli Niemiec Matthias Roeningh zorganizował pierwszą Paradę Miłości w 1989 roku, na kilka tygodni przed zburzeniem Muru Berlińskiego. Grupka ludzi związanych z dj-em chcących obchodzić jego urodziny ok. godziny 18 ruszyła marszem przez miasto. Wymowa pochodu była bardzo konkretna, a przesłanie jasne: równość, tolerancja i brak zgody młodego pokolenia na granice dzielące ludzi i kraje. Na pierwszej edycji pojawiło się całe… 150 osób, jednak biorąc pod uwagę kontrolę społeczeństwa w owym czasie i stosunek władzy do wszelkich zgromadzeń można uznać ową „demonstrację” za udaną. Warto wspomnieć, że nazwa pierwszego pochodu rozpoczynającego największy cykl imprez w hisotorii brzmiała: Pokój, radość i omlet…
Druga Love Parade odbyła się już w wolnych, zjednoczonych Niemczech pod znamiennym hasłem The Fututre is Ours i przyciągnęła już 2000 osób. Kolejne edycje gromadziły systematycznie rosnącą rzeszę ludzi zjeżdżających do Berlina z całego świata. Cykl ten z pewnością zainspirował, wychował i wyedukował muzycznie kilka pokoleń. Swego czasu był niemal jedynym tego typu eventem w Europie, przez co siła jego oddziaływania jest nieporównywalna. Dziś Parada, obok Mayday to niekwestionowana królowa imprez plenerowych na świecie mająca status legendarnej i kultowej imprezy.
Warto też podkreślić kolejny, oprócz wielkości i historii ciekawy fakt, a mianowicie niespotykane na innych festiwalach zróżnicowanie wiekowe – pojawiają się rodzice z dziećmi w wózkach jak i osoby po 60-tce.
O charakterze imprezy najlepiej świadczą, (trzeba przyznać, że dość monotematyczne i idealistyczne) tytuły kolejnych edycji: We Are One Family, One World One Loveparade, Love Rules itp. Jednak dzięki temu przesłanie jest niezwykle urocze, naiwne, aczkolwiek uniwersalne – bawmy się, cieszmy się i tolerujmy odmienność.
Rzadko kiedy mamy do czynienia z tak czystym i jasnym przekazem jeśli chodzi o przestrzeń muzyki elektronicznej. Globalna scena dj-ska jednoczy się pod wspólnym szyldem by nadać komunikat światu: muzyka klubowa to nic złego! Niestety percepcja tej rzeczywistości przez zwłaszcza starsze osoby przede wszystkim w Polsce jest jeszcze niezbyt pozytywna. Skojarzenia są najczęściej bardzo negatywne, wiązane z używkami, lekkościa obyczajów, hedonizmem i brakiem wartości. Trzeba przyznać, że część osób wręcz nie potrafi bawić się bez różnego rodzaju wspomagaczy, jednak myślę że większość osób bawi się tańcząc i nie masakrując swojego organizmu ogromnymi ilościami rozmaitych „dragów”.
Nie jest jednak tak różowo, jak mogło by się wydawać. Brak porozumienia między organizatorami i miastem, w którym kwestią sporną był charakter parady doprowadziły do odwołania imprez w latach 2004 i 2005, a w 2007 roku ostatecznie zrezygnowano z Berlina jako miejsca odbywania się eventu. Chodziło o to, że Berlin musiał zapewniać całe zaplecze logistyczne ze względu na polityczny charakter imprezy, który został w końcu unieważniony, a tym samym z miasta spadł obowiązek wspierania eventu. W tym roku parada odbędzie się w Dortmundzie w zindustrializowanym Zagłębiu Ruhry, więc Polacy będą mieli niestety trochę dalej.
Oczywiście w tym roku również możemy spodziewać się pierwszej ligi światowych dj-ów i producentów. Swoje przyjście, a nawet i często zniecierpliwienie (wielu artystów nie może się doczekać) potwierdzili tak różnorodni twórcy jak m. in.: DJ Hell, Underworld, Paul van Dyk, Moby, David Guetta, Digitalism, Carl Craig, Dubfire czy Audion.
Swoją drogą, pomijając niepowtarzalną atmosferę eventu niewiele jest festiwali z takim line-upem. Myślę, że pojawienie się na legendarnej Love Paradzie to również niezwykłe przeżycie dla samych dj-ów. „Niemcy to światowe centrum muzyki elektronicznej, a Loveparade to jeden z najbardziej niesamowitych festiwali/instytucji na planecie. Jestem bardzo szczęśliwy, że biorę w tym udział”, przyznaje Moby.
Uczestniczenie w tak dużym, wydarzeniu jest z pewnością jednym z najciekawszych doświadczeń muzycznych. Nigdzie na świecie muzyka nie jednoczy tak dużej grupy ludzi w tak silny sposób. Niemcy poprzez ten event potwierdzają z roku na rok swój status światowej stolicy muzyki elektronicznej.