Leśniczy Eulberg o niedźwiadkowatych niesporczakach i rybie w stadium robaka
Dominik Eulberg to jedna z najjaśniejszych postaci na scenie techno i chyba najbardziej znany spośród leśniczych całego świata. Swoje umiłowanie do przyrody przedstawia na pierwszym od czterech lat albumie noszącym tytuł „Diorama”. Niedawno miała miejsce jego premiera, a dziś wywiad na jego temat opublikował Beatportal.
Cztery lata minęły od twojego ostatniego albumu – w zasadzie,
dwóch albumów, „Bionik” wydanego w Cocoon i „Heimische
Gefilde” z Traum. Dlaczego tak dużo czasu i co zmotywowało cię
by usiąść i stworzyć „Diorama”?
Podchodzę do każdego albumu w sposób połączeniowy. Na
„Diorama” wybrałem jedenaście cudów natury, które dzieją się
przed naszymi drzwiami. Dla tych cudów stworzyłem graficzną
dioramę i napisałem do każdego utwór. Cały koncept i rzeźba
czystych emocji był długotrwałym procesem. Jak to się mówi,
dobre rzeczy wymagają czasu.
Włączałeś wcześniej w swoje dzieła nagrania plenerowe oraz
inne „naturalne” dźwięki; jak podszedłeś tym razem do
kreowania brzmienia? Czy są jakieś wyjątkowe, „dokumentalne”
brzmienia w miksie?
Wyprodukowałem album z wielkim uwielbieniem dla detali, więc po
wysłuchaniu go po raz kolejny i kolejny, zawsze będziecie odkrywać
coś nowego. Technicznie rzecz biorąc, użyłem trochę analogowych
syntezatorów, takich jak Jupiter 8, Prophet 5, Moog i Roland 101.
Poza tym również cyfrowych, takich jak Spectrasonics Omnisphere. Na
krążku użyłem również sporo nagranych samemu dźwięków, by
dodać mu akustyczną stronę. Tym razem nie były to dźwięki
natury, lecz podkładki pod mysz rozwalonej o ścianę, zamkniętych
kufrów albo grubych książek o ptakach walniętych na stół.
Czy mógłbyś nam powiedzieć nieco więcej o koncepcji? Czym
dokładnie jest jedenaście zjawisk, do których odnoszą się
utwory? Na przykład „Teddy Tausentod”, który tłumaczy się
jako „Teddy Tysiąc Śmierci”?
Nad „Diorama” pracowałem z niemieckim magazynem przyrodniczym
NABU, który pomógł mi wybrać jedenaście największych lokalnych
cudów natury. Tymi jedenastoma cudami miałem zamiar pokazać
ludziom, że fantastyczne cuda istnieją również w naszym
otoczeniu… Że nie muszą koniecznie pochodzić z egzotycznych
regionów takich, jak lasy deszczowe w Amazonii. Niesamowite cuda
istnieją przed naszymi drzwiami, a ich istnienie często jest
zamaskowane. Tylko patrząc uważnie i ze znajomością ich sekretów
odkryje się ich cudowny świat. Na przykład małe, niedźwiadkowate
niesporczaki. Wyglądają jak małe pluszaki… Stąd ta nazwa. Jeśli
ich środowisko wyschnie, nie uciekną, jak inne zwierzęta, lecz
zostaną tam i również wyschną. Zostanie martwa z punktu widzenia
medycyny skorupa, bez pulsu i oddechu. Ale po wielu latach bez
jedzenia i w ekstremalnych temperaturach, zwykła kropla wody obudzi
je znów do życia. To zwykłe szaleństwo, wszystkie nasze wyrobione
opinie na temat życia i śmierci wywrócone są do góry nogami. Te
mini-pluszaki kontrolują cud zmartwychwstania; mogą umrzeć wiele
razy. To prowadzi do tytułu „Teddy Tausendtod”.
Co do stworzeń, którym dedykujesz swoje utwory – zastanawiałem
się, czy to fantazyjne odniesienia, czy też zwierzęta jak
nietoperz i minog faktycznie w jakiś sposób wpływają na treść
muzyki?
Próbowałem skomponować utwór dla każdego cudu i pokazać ich
charakterystykę swoimi emocjami – ta jak zrobiłem z „Das
Neunauge”. Tam obrazuję dziwaczną rybę, o której mówi się
jako o żyjącej skamieniałości. Jej historia jest bardzo osobliwa,
bo spędza pięć lat w stadium robaka i potem, w ciągu trzech
tygodni, przekształca się ostatecznie w rybę. To tłumaczy,
dlaczego utwór trwa do połowy w prawie archaicznym, opóźnionym
stanie. Fragmenty melodii składane są w mózgu… A siedem skrzeli,
otwór nosowy i oko ostatecznie wydają się być podobnymi do
siedmiu dziur na skrzela ryby. Nagle, utwór ostro skręca w inny
kierunek, przybierając żywy i szalony charakter, bardzo podobnie
jak minog dopełnia swoją przemianę w rybę. Zawsze próbuję
narysować konkrety, precyzyjny obraz akustyczny. Oczywiście,
„dubbing” zawsze będzie subiektywny i nie wszyscy będą w
stanie rozpoznać charakterystykę zjawiska. Wizualizacja pomaga mi
jednak stworzyć przejrzystą wizję akustyczną.
Informacja prasowa mówi, że to pierwszy album, w którym „grałeś
muzykę zamiast nią manipulować.” Co to dokładnie oznacza? Jak
różnił się twój proces kompozycyjny tym razem, w porównaniu z
poprzednimi płytami?
W „Diorama” poświęciłem więcej czasu pięknu melodii,
które tutaj komponowane są często w zawiły sposób. Chciałem
wyciągnąć to piękno na przód. Również technicznie, bardziej
przyłożyłem się do jej głębi. Próbowałem wszystkich
możliwości, by stworzyć z dźwięku żywy krajobraz.
Jak długo zajęło stworzenie każdego kawałka, uogólniając?
Dla mnie nie brzmią spontanicznie, ale raczej jak skomplikowane
organizmy, które ewoluowały w czasie przez wiele faz – by
poszerzyć naturalne metafory, wydają się odzwierciedlać formacje
kryształów, rozrastające się w tuziny kierunków jednocześnie.
Niektóre, naprawdę tylko kilka, jak na przykład „Der Tanz Der
Gluehwuermchen” albo „Die 3 Millionen Musketiere” wynikły z
spontanicznego i specyficznego odczucia. W ciągu kilku godzin miałem
ukończone ramy dźwięku, ale by naprawdę wyrazić bardziej
skomplikowane uczucia, wymagana jest bardzo, bardzo złożona muzyka
Na przykład „Wenn Es Perlen Regnet” i „Echomaus” zajęły mi
miesiące. Jak rzeźbiarz, ciosałem i ciosałem, i skrobałem, aż
skomplikowana, żywa struktura była ostatecznie ukończona. Ważne
jest, by pozwolić utworom odpocząć kilka tygodni i powrócić do
nich z czystym umysłem, mogąc w pełni zrozumieć podmiot. W innym
wypadku tworzysz emocjonalną papkę, której nikt już nie zrozumie.
Kilka utworów, jak melodyjny, breakbeatowy hymn „Die 3
Millionen Musketiere”, mają w sobie prawdziwy feeling z lat
dziewięćdziesiątych. Czy to było zamierzone? Jakie opisałbyś
swoje wrażenie dotyczące dzisiejszej muzyki elektronicznej i co byś
zmienił, jeśli byś mógł?
Tworzyłem własną muzykę od 1993. W tamtym czasie inspirowały
mnie kawałki z cudownie skomponowanymi melodiami w EYE-Q albo
artyści jak Aphex Twin czy C.J. Bolland. Były w nich wtedy
prawdziwe emocje, prawdziwa energia. Dziś, większość muzyki
techno jest, na mój gust, zbyt płytka i nudzi mnie. Rynek muzyczny
stał się zbyt szybki. W erze cyfrowej, konsumenci pobierają tysiąc
utworów, które od razu muszą nawalać. Bardzo niewiele jest
kawałków, które napisane zostały z uwielbieniem detali, bo, by
grać, musisz za każdym razem dostarczać nowe jedzenie. Rozmyślnie
odsunąłem się od tej „fast-foodowej” muzyki. Celowo
ignorowałem trendy, chwilowe mody i próbowałem pisać muzykę,
która naprawdę porusza mnie głęboko, w środku. Muzykę, która
jest ponadczasowa.
Wreszcie, w jaki sposób będziesz promował album występami?
Będą to live akty czy sety DJ-skie?
Cykl imprez nie jest zaplanowany. Album stworzony został bardzo
osobiście, to prawdziwy wgląd w mój świat. Nie chciałem
tłumaczyć tego na kontekst klubowy i nie chciałem się
uzewnętrzniać z nim na scenie. Ale będę robił wielki cykl
DJ-ski. Możecie spojrzeć na ulotki na stronie Traum Schallplatten
lub agencji bookingowej Cocoon.
Źródło: Beatportal.com
-
Taeuschungs-Blume
-
Echomaus
-
Das Neunauge
-
Teddy Tausendtod
-
Islandmuschel 400
-
Die 3 Millionen Musketiere
-
H2O
-
Der Tanz Der Gluehwuermchen
-
Aeronaut
-
Wenn Es Perlen Regnet
-
Metamorphose