News

Leon Bolier – zaczęło się od 'Cafe del Mar’

Zaczęło się od „Café del Mar” Energy 52, a dokładniej – od remiksu Three ‘N One. To niemalże legendarne nagranie zainteresowało Leona Boliera trance’em na tyle, że porzucił on wcześniej fascynujący go hard house. Właśnie w tę stronę pierwotnie stylistycznie zmierzała większość nagrań Holendra.




Drzwi do wielkiej kariery uchylił Leonowi Maykel Piron, wówczas pracujący jeszcze w Warner Music Beneluks. Wspólnie z bratem Bartem pod aliasem Subsphere wzięli udział w reaktywacji klasyka „Anomaly – Calling Your Name”, który kilka lat wcześniej zdobył sławę za sprawą interpretacji Ferry’ego Corstena. Decyzję o umieszczeniu ich aranżacji na stronie B winylu przyjęli z pokorą, a już tego samego, 2003 roku otrzymali następne zlecenia. Tu od razu przypominają się remiksy dwóch ówczesnych przebojów tajemniczego Vincenta de Moora, tu występującego co prawda pod pseudo Questia, „Crystal Clouds” i „Nexus Asia”. Już rok później zostali zaproszeni do wzięcia udziału w totalnie unikatowym projekcie Jana Vayne’a i Armina van Buurena – „Classical Trancelations”. Na podwójnym albumie, którego celem było przedstawienie kompozycji klasycznych z punktu widzenia współczesnych wykonawców szeroko rozumianej muzyki elektronicznej, zawarte zostały trzy aranżacje tego „rodzinnego” duetu. Próba interpretacji „Wiosny” Vivaldiego dla koneserów byłaby pewnie profanacją, ale u fanów trance’u ta orkiestra synthów, jaka eksploduje tuż po breakdownie, wprost musiała wywołać ogrom umysłowych doznań, zgodnie zresztą z nowo obraną nazwą formacji.



Rok później Leon, tym razem indywidualnie, ponownie został zauważony przez najważniejsze postaci z branży. Przypominające dosłowny ocean emocji, ale w żadnym wypadku nie rozegzaltowane, „Beyond” znalazło się na „In Search of Sunrise 4: Latin America”, serii wznowionej przez Tiësto po trzech latach przerwy. Jedynym zarzutem mogłoby być to, że ów poświęcił mu tylko niewiele ponad cztery minuty i chyba umieścił trochę zbyt wcześnie na drugiej płycie. Reszta to już czysta magia. W podobnym tonie Bolier kontynuował pod pseudo artystycznym Surpresa. Czego nie udało się dokonać tego samego roku jakkolwiek solidnym „Back in the Days” i „Flower Fountain”, w 2006 spełnił „Poseidon”. Chwytliwy motyw zamykał usta wszystkim krytykującym wykonanie podobne pod względem dynamiki czy samej sygnatury brzmieniowej do „Beyond”. Było to ostatnie – jak dotąd – wydawnictwo pod tym aliasem, choć Leon sam przyznaje, że z chęcią powołałby ten projekt do życia.




Był to wreszcie także pewnego rodzaju punkt zwrotny w karierze Boliera. Muzyk po kilku latach poszukiwania brzmienia postanowił trwale skojarzyć swoje nazwisko przede wszystkim z mniej melodyjnymi, miejscami minimalistycznymi build-upami i nośnymi motywami przewodnimi, które nosiły znamiona dawnych kompozycji. Kwestią czasu wydawało się to, że współpraca między Bolierem a innym trancowym rebeliantem Jonasem Steurem stanie się faktem. W 2008 roku ukazały się dwa wydawnictwa duetu – „The Night is Young” i „Lost Luggage”, podobnie jak i pierwszy album Leona, nad którym spędził 8 miesięcy. Ten jednak ilustrował wszystkie dotychczasowe wpływy i inspiracje artysty. Wśród muzyków zaproszonych do prac nad płytą wymienić warto Sieda van Riela oraz Joopa, z którymi Leon Bolier nagrywał już wcześniej. Łączą go z nimi prawdziwie koleżeńskie relacje, zaś z Joopem poznał się już przy okazji powstawania „The Future”, hymnu Trance Energy, w którym miał swój niemały udział.



Leon Bolier to oczywiście również i aktywny DJ. Otwarcie przyznaje się do grania przed laty kawałków Britney Spears, zaś na stricte trancowej imprezie – świętującej otwarcie Intuition – po raz pierwszy wystąpił w 2005 roku w haskim klubie Asta. Już 6 czerwca będziecie mogli sprawdzić umiejętności didżejskie Leona podczas 2. edycji Global Gathering.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →