Król kosmicznego disco w kosmosie
Todd Terje nie ma nic wspólnego z Toddem Terry. Terje to gość, z którego się lekko podśmiewano, a teraz wreszcie zasłużył na szacunek klubowego świata.
Dlaczego się podśmiewano? Bo przez wiele lat kojarzony był z przerabiania starych, wyświechtanych (wydawałoby się), często lekko kiczowatych (wydawałoby się) popowych przebojów sprzed lat. Przerabiał je na slow motion disco-tecową modłę, która to stylistyka w pewnym momencie stała się niezwykle modna.
Co znajdziecie na liście jego przeróbek? „Pop Musik” M, „Superstition” Stevie Wondera albo „All That She Wants” Ace of Base, które to nagrał jako … Chuck Norris! Poszukajcie w necie hasła „Todd Terje edit”, a znajdziecie studnię bez dna, pełną slow motionowych arcydziełek.




Rok 2011 jednak przyniósł pewną zmianę – aż dwa kawałki Todda (co raczej rzadko się zdarza) znalazły się w większości podsumowań roku w kategorii „najlepsze numery”. Gdbyście wcześniej nie mieli okazji, sprawdźcie koniecznie: dwa wspomniane sztosy to „Ragysh” (znany choćby z setów Svena Vatha) i „Snooze 4 Love”.




W roku 2012 dowiedzieliśmy się, że Terje za 200 tysięcy dolarów zapisał się na lot w kosmos (to nie żart – jego nazwisko znajdziecie na liście pasażerów Virgin Galactic), otworzył wreszcie swój własny label Olsen, i wydał kolejną niesamowitą epkę, która zbiera entuzjastyczne recenzje. Sprawdźcie dwa numery z tego wydawnictwa:



