Krajowy pojedynek: Milkwish kontra Mikita
Czas na pojedynek polskich producentów – Milkwish i Mikita to coraz mocniej rozkręcający się twócy tanecznych beatów, oscylujących między house’em a tech-house’em. W odpowiedzi na Wasze uwagi typu „tych czy tamtych kawałków nie można ze sobą porównać, bo są inne stylistycznie”, odpowiadamy: wszystko można porównać, choćby ostatecznie kwitując, że „każdy inny, oba mi się podobają” albo odwrotnie. Do którego kawałka będzie Wam bliżej tym razem?
Oba reprezentują modne ostatnio housowe brzmienia, choć oba nieco (a nawet bardzo) inne. Milkwish postanowił sięgnąć po brzmienia znane nam chociażby z kilku ostatnich produkcji Umka. Krótko mówiąc – witamy w latach 70., kiedy na parkietach królowało electro-disco. Słychać też pokrewieństwo z „The Secret” Voorna – chyba jeszcze nie mieliśmy „polskiego odpowiednika”, pytanie brzmi więc – czy to godny odpowiednik? Naszym zdaniem całkiem elegancki, kawałek ostatnio przypadł do gustu Jesse Voornowi, który zagrał go w swojej audycji…
Druga dzisiejsza propozycja jest równie dynamiczna i zachęcająca do pląsów na parkiecie, znów mamy odwołania do muzycznej tradycji, ale tym razem jesteśmy bliżej house’u podlanego funkowym sosem. Wywijający się pod głównymi motywami bas mocno zwraca uwagę i dodaje energii całemu kawałkowi – Mikicie udało się stworzyć parkietowego sztosa (słowo daję – na imprezie powoduje euforię, miałem okazję doświadczyć). Zaznaczmy, że to nie numer autorski, a remiks dla Pysha, który ukazał się wraz z całą EP w izraelskim labelu Assymetric.
Jak dla nas oba numery na poziomie, Wam również życzymy podwójnej przyjemności.