News

Koniec z selekcją w warszawskich klubach?

„Urzędnicy ze Śródmieścia postanowili: nie chcą selekcji gości w klubach, które działają w miejskich lokalach. Selekcjonerzy pojawili się w najmodniejszych lokalach ładne kilka lat temu. Jeden rzut oka wystarcza im, by zdecydować, kto może wejść do środka, a kto zostanie pod drzwiami. – Door selection jest u nas jak w każdym chyba klubie – słyszymy w Enklawie przy ul. Mazowieckiej. – Z odmową wejścia może spotkać się osoba niepełnoletnia, nietrzeźwa i taka, która na przykład jest ubrana na sportowo. Bywało, że nie wchodziła cała grupa, bo selekcjoner miał zastrzeżenia do jednej osoby. Gdy goście rezerwują u nas miejsca, informujemy o selekcji. Wielu z nich woli lokal, w którym selekcja obowiązuje, nawet jeśli mimo rezerwacji grozi im to, że nie wejdą do środka. Jakie jeszcze kryteria stosują selekcjonerzy? – Przyjaciółka po czterdziestce wybrała się do lokalu w centrum z młodszymi koleżankami. Wszystkie mogły wejść do środka, a ona usłyszała słowa: „Mamuśka nie wchodzi” – słyszymy.




Mieszkaniec Śródmieścia wybrał się z gośćmi z zagranicy na ul. Mazowiecką, gdzie klub działa przy klubie. Wybrali lokal na chybił trafił: – Do jednego nas nie wpuszczono, nie wiem dlaczego, bo zachowywaliśmy się kulturalnie, nikt nie był po alkoholu – opowiada. – W innym widać było, że też nie chcą nas wpuścić, i powiedzieli nam, że są potrzebne karty klubowe. Gdy moi goście zaczęli po angielsku dopytywać, o co chodzi, nagle spodobaliśmy się selekcjonerowi i wpuścił nas do środka bez tych kart. Selekcja jest okropna; dobrze, że ktoś próbuje coś z nią zrobić. Urzędnicy naliczyli, że selekcja działa w blisko 40 lokalach należących do miasta. – Osobiście jej nie doświadczyłem, ale znam różne relacje – tłumaczy burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski.

– Bezpośrednim pretekstem do wprowadzenia zakazu selekcji w miejskich lokalach była historia chłopaka, którego nie wpuszczono do lokalu, bo był łysy. A był łysy z tego powodu, że przeszedł chemioterapię.



Te historie się powtarzają, przydarzają się wielu osobom. Uważam, że lokale, w których prowadzi się działalność kulturalną, rozrywkową, gastronomiczną, są miejscami publicznymi. Gdyby chodziło o prywatne kluby z kartami wstępu, rozumiałbym, że nie każdy może wejść. My jednak mamy do czynienia z dyskryminacją, uznaniowym wybieraniem, kto może wejść do środka, a kto nie. – Zakaz selekcji spowodowałby zmianę garnituru gości – ocenia Andrzej Pajdowski, współwłaściciel klubu MonoBar (działa w lokalu prywatnym). – To bez sensu. Wynajmuję lokal i to ja decyduję, kogo wpuszczę, a kogo nie.



Urzędnicy uważają inaczej, dlatego też teraz w każdej nowo podpisywanej umowie najmu pojawi się zastrzeżenie, że w przypadku działalności kulturalnej, gastronomicznej i rozrywkowej „dostęp do usług oferowanych w lokalu nie może być ograniczony na podstawie nieokreślonych, uznaniowych kryteriów wprowadzanych przez najemcę – tzw. selekcji”. Ten zapis będzie też wpisywany do starych, obowiązujących umów, gdy np. najemca przyjdzie do urzędu po zgodę na przedłużenie umowy albo na podnajem. A ci, którzy wynajmują lokale od miasta za niższy czynsz (ze względu np. na działalność kulturalną), mogą się spodziewać wezwania do zaprzestania selekcji pod groźbą rozwiązania umowy najmu. Czy wprowadzenie zakazu selekcji oznacza, że teraz urzędnicy z Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami będą służbowo chadzać do klubów i na imprezy? – Inaczej nie sprawdzimy, czy selekcja jest, czy jej nie ma. Ale to normalne, nasi pracownicy teraz kupują bułki, żeby sprawdzić, kto prowadzi działalność w lokalu, i biorą na to paragony. Będą też odwiedzać kluby – mówi burmistrz Bartelski.”

Źródło: gazeta.pl




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →