Kompresorowe sztuczki od Samuela L. Sessions
Samuel L. Sessions, legendarny producent tribal techno postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami na temat podrasowywania brzmienia perkusji. Odkrywcze, czy nie – ważne że skuteczne. Przekonajcie się sami odsłuchując jego najnowszy album The Man With The Case.
„Jeśli chodzi o perkusję, powinniście wykorzystywać w pełni pliki audio, by wszystko brzmiało zajebiście. Zrób loopa – skopiuj go i pozamieniaj brzmienia. Zrób tak kilka razy i poeksperymentuj z głośnością – wtedy zdecyduj, która ścieżka będzie ścieżką główną.”
Dalej przytacza metodę zwaną kompresją „new york” lub też kompresją równoległą. Czym to się je? Otóż dla ścieżki perkusyjnej tworzymy kanał wysyłki lub grupę kanałów i wsadzamy kompresorek. Najprostszy możliwy. Jeśli nie wiecie co to, lub o czym będzie mowa warto byłoby zbadać temat [ENG] – kompresory są obecnie chyba najważniejszym efektem w procesie produkcji. (łuti tuti sidechain!:) ) Następnie ustawiamy go dość drastycznie – tak jak na obrazku. Dobrze byłoby gdyby działał w oparciu na ogolną głośność (RMS) a nie piki (peak).
Następnie przekręcamy gałkę wysyłki A kanału pierwszego na maxa i suwakiem głosności dostosowujemy nasycenie do woli – poczynając od zera (górnej granicy brak, ale stosunek około 75/25 oryginał/kompresja powinien być ok). Voila! Lepiej? Jeśli nie, poeksperymentujcie z kontrolkami Attack, Release i Threshold, jeśli nadal nie gra to tak jak powinno. W Live udostępniono nam preset nie wymagający użycia wysyłek/powrotów/grup, w tym wypadku nazwany został „brooklyn compression” (kliknij by powiększyć)
Tak wygląda klasyczna „kompresja nowojorska”, trik prosty i przydatny jeśli w Waszej perkusji coś się „nie klei”. Co można zrobić dalej? Efekty. Cytując, tego samego pana co poprzednio:
„Następnie zapnij [na kanale z kompresorem] sidechain/saturator/EQ, by osiągnąć mocne, bogate brzmienie. Zautomatyzuj je osobno – spełniają równie ważną rolę w brzmieniu utworu jak inne efekty. Podczas pracy z drugą wersją [z alternatywnymi samplami] pobaw się minimalnie ustawieniami chorusa/odcięcia filtra/bitcrushera, by wszystko brzmiało ciekawiej. Nie bój się eksperymentów (…)”
Jeśli ich nie zautomatyzujecie, ze spokojem możemy nazwać nasze dzieło kanałem typu „exciter”. Gdyby trzeba było coś jaśniej – pytajcie, śledzę komentarze i wyedytuje artykuł, chociaż starałem się unikać słownictwa, którego nie odzwierciedla na pierwszy rzut oka oprogramowanie…
PS. W wypadku całkowitego niezrozumienia obiecuję podobny artykuł kompresji w ogóle 🙂