News Wywiad

Killer Hertz: W Brighton drum and bass słychać nawet na plaży

Killer Hertz nie idą na skróty – zamiast DJ-skich setów stawiają na pełne, energetyczne występy live z perkusją, gitarą i wokalami, o czym przekonaliśmy się na własne oczy i uszy podczas Beats For Love. W rozmowie opowiadają o tym, jak wygląda ich muzyczna droga, dlaczego Brighton jest idealnym miejscem dla drum and bassu, jak powstają ich najnowsze kawałki oraz dlaczego to my sami wybieramy, czy żyjemy w raju czy w piekle.

Nie DJ-set, a muzyczny rollercoaster. Killer Hertz – wywiad

Marcin Żyski: Na wstępie dzięki wielkie za Waszą “killer music”! To było coś odświeżającego, coś wyjątkowego.

Killer Hertz: Dla nas też, to nasza nowa muza i wszystko gramy zupełnie na żywo. To świetna sprawa móc ten materiał prezentować na głównej scenie festiwalu. Jesteśmy wdzięczni, że możemy grać dla tak wielu ludzi nasze nowe numery, że tyle uszu i dusz ma okazję posłuchać czegoś, co mamy nadzieję jest czymś nowym i świeżym. Dla nas to wyjście ze strefy komfortu. 

To bardzo dobre określenie.

No tak, dużo łatwiej jest wyjść na scenę i po prostu miksować numery jako DJ. Moglibyśmy tak robić, ale nie chcemy.  Ta część Europy to niesamowite miejsce, ludzie tutaj są jedyni w swoim rodzaju, za każdym razem, gdy tu przyjeżdżamy, jest fantastycznie! Granie drum and bassu dla tylu ludzi to jest jak błogosławieństwo. Czuje się tę energię od publiczności, są świetni!

Killer Hertz. Brighton Beach vibez – drum & bass w klapkach

A co się teraz dzieje w Brighton?

Brighton rządzi! To jest dobry czas…

Również w kontekście drum and bassu?

Tak, mamy tam świetny drum and bassowy klub Volks, ale nie tylko! Np. na plażach, bo ja mieszkam przy plaży i powiem ci, że gdziekolwiek pójdziesz, widzisz dzieciaki grające drum and bass…

Serio?

Tak, jest naprawdę popularny. W poprzedni weekend graliśmy imprezę na plaży, testowaliśmy nowy materiał na plaży, było wspaniale! Mamy też studio przy plaży, dużo się tam dzieje.

Killer Hertz – Gigantic

To niesamowite, bo w Polsce nie mamy drum and bassu na plaży.

U nas to normalne, mamy też drumowe festiwale na plaży, słychać to wszędzie, połamane rytmy są na topie. Nie zrozum mnie źle – Europa nadal daje radę, ale Brighton w tym momencie to naprawdę idealne miejsce do życia. A my właśnie stamtąd pochodzimy. Dziś dowozimy do Beats For Love wibracje prosto z plaży z Brighton, mogliśmy zabrać trochę plażowych kamyczków! Gdy pierwszy raz tu występowaliśmy w roku 2019 nikt nie wiedział, kim jesteśmy. Daliśmy wtedy czadu, nie chcemy za bardzo chwalić samych siebie, ale serio było dobrze. Najwyraźniej daliśmy radę, bo jesteśmy tu znowu. Zresztą, dwa lata temu byliśmy tu z DJ- setem, ale bardzo się cieszymy, że mogliśmy tym razem zagrać zupełnie live. No i reakcja ludzi była super.

Killer Hertz na Beats For Love – fot. facebook.com/killerhertzdnb/

Killer Hertz. Publiczność jak dodatkowy członek zespołu

To bardzo ciekawe obserwować was w akcji!

Można powiedzieć, że to działanie kolektywne, w ramach którego widzisz kombinację naszych indywidualnych umiejętności. Przez cały występ udziela ci się energia pozostałych członków zespołu. Gdy pierwszy raz graliśmy live, byliśmy w szoku jaka to jest energia, zarówno między nami samymi, jak i ta od ludzi. To coś innego, niż DJ-owanie w klubie, to jest jak prawdziwy koncert, uwielbiamy to!

Co macie na scenie?

Mamy człowieka za prawdziwą perkusją, mamy “żywe klawisze”, keytar, gitarę elektryczną, “żywe wokale”, kilka innych zabawek…

Killer Hertz na Beats For Love – fot. facebook.com/killerhertzdnb/

Killer Hertz. Keytar na froncie, czołg w odwodzie

Czy to nie za droga zabawa?

Wcale nie, to się naprawdę opłaca, to jest tego warte. I czekajcie, bo będzie dalej, bo myślimy już o kolejnym poziomie występów live. Przyniesiemy na scenę jeszcze więcej sprzętu, jeden z nas może nawet wjechać na scenę w czołgu, dosłownie w czołgu (śmiech). Ale serio, szykuje się dużo nowych atrakcji, mamy wiele dużych pomysłów, warto sprawdzać, co się dzieje u Killer Hertz, bo pracujemy naprawdę ciężko, siedzimy nad brzmieniem, które jest unikalne, charakterystyczne tylko dla nas, nad muzycznym fundamentem, dzięki któremu możemy jak najlepiej wyrażać samych siebie. W ramach nowego live’a przekształciliśmy ileś wcześniejszych naszych numerów w formy bardziej piosenkowe, nagrywaliśmy to przez trzy tygodnie, a teraz pokazaliśmy ten materiał na scenie. To przekształcanie w piosenki, wymyślanie tekstów i dodawanie wokali trwało przez ostatnie tygodnie.

Ostatnie utwory były dość zaskakujące, zwłaszcza te z kobiecymi wokalami.

Love On Me to nasz ostatni singiel, nagrany razem z Elipsą. Ona pochodzi z Nowej Zelandii, szacun dla niej, że przeleciała pół świata, żeby zagrać z nami ten koncert. No i była naprawdę niesamowita, szykujemy razem kilka innych niespodzianek.

Killer Hertz & Mollie Collins ft. Elipsa – Love On Me

Brzmi to bardziej popowo, czy to nowy kierunek czy tylko epizod?

Tak, mieliśmy mały “epizod”, atak choroby (śmiech). Prawda jest taka, że istnieje bardzo szerokie spektrum rodzajów muzyki, które można tworzyć, że wiesz, jeśli zbyt długo tworzysz tylko jeden klimat, to się robi nudno. Jak prześledzisz nasz występ, znajdziesz tam pięć czy sześć zupełnie nowych kawałków. Ten z Elipsą jest super, doskonale sobie radzi w radiu i w streamingach, sprawdźcie koniecznie na Spotify, jest mega!

Killer Hertz i Fatboy Slim – fot. facebook.com/killerhertzdnb/

Ostatnie pytanie – czy żyjemy w raju czy w piekle?

Żyjemy w raju, jeśli sami go sobie stworzymy. 

Naprawdę?

Taki jest przekaz naszego kawałka – to ty sam wybierasz, w jaki sposób widzisz świat dookoła ciebie, w jaki sposób czujesz. Jeśli będziesz nieustannie widział świat jako piekło, to stanie się dla ciebie piekłem. Jeśli jednak zdecydujesz się kochać życie, będziesz je kochał, i będziesz żył w raju.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →