News

Juwenalia 2008 Poznań – relacja FTB.pl!

Poznań to klubowa stolica Polski. Od jakiegoś czasu nie ma już co do tego wątpliwości. Najwięcej ciekawych eventów trancowych (Arena), największe nazwiska sceny house, tech-house i techno (kluby SQ, Eskulap, Cafe Mięsna) i do tego imponująca ilość młodych dj-ów i producentów reprezentujących wszelkie muzyczne gatunki. No i Juwenalia. Już rok temu poznańskie święto studentów wyglądało jak kolejny regularny klubowy event – grali przecież między innymi Above & Beyond i Tocadisco. Nad poznańską Maltą do samego rana falował tłum miłośników muzyki tanecznej.



Tym razem Juwenalia przeniesiono na Łęgi Dębińskie, co niewiele zmieniło w ogólnym odbiorze imprezy. Gdyby ktoś doprowadził mnie na miejsce z zawiązanymi oczami, nawet bym się nie zorientował, że bawię się w innym miejscu niż przed rokiem. Scena i cała gastronomiczna infrastruktura zbudowane zostały bardzo podobnie, równie dużo było ludzi… Do tego tematu jeszcze wrócimy, tymczasem słówko o samym dojściu na teren imprezy, które delikatnie rzecz ujmując wołało o pomstę do nieba. Jeśli ktoś wybrał się na Juwenalia na chwilę i wychodził przed zapadnięciem zmroku, tego ten problem nie dotyczył. Gorzej, jeśli szliście „ciemną aleją” w późniejszych godzinach. Wtedy czekała na Was nie lada atrakcja porównywalna niemalże z błądzeniem po omacku. Na szczęście właściwie przez cały czas trwało wielkie przemieszczanie się tłumów w jedną i drugą stronę, co ułatwiało zachowanie równowagi. Tak czy inaczej nie po raz pierwszy u nas mieliśmy do czynienia z kompletnym brakiem wyobraźni. Zainstalowanie jednej czy dwóch lamp to przecież ani wielki problem logistyczny, ani finansowy…



Gdy już przebrnąłem przez „aleję grozy”, przed oczami ukazał się dosłownie las głów. Nie ma co się dziwić imponującej frekwencji. Po pierwsze – darmowa impreza, po drugie – studentów w Poznaniu jak mrówek, wreszcie po trzecie – nikt przed wejściem nie sprawdzał legitymacji studenckiej, więc równie dużo (a może nawet i więcej) było osób spoza studenckiej braci. Trudno było ogarnąć cały tłum, trudno oszacować ilość osób, ale mogło być ich nawet 10 tysięcy. A może więcej? Potężny tłum bawił się doskonale, choć rzecz jasna – co było do przewidzenia – większość ludzi była tam nie dla muzyki – aktywnych przy scenie była jedna trzecia (w późniejszych godzinach nieco więcej).



Zanim przejdziemy do przyjemności, jeszcze wzmianka o problemach z nagłośnieniem. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że o nagłośnieniu dużo się po imprezie mówi. Jedni narzekają, że było za głośno, inni, że za cicho, padają głosy o zbyt dużej ilości basów, albo braku wysokich, albo małej selektywności, odbijaniu się dźwięku i tak dalej. Tym razem całe lewa strona głośników odmówiła posłuszeństwa – organizatorzy mieli potężnego pecha. Tuż przed rozpoczęciem imprezy konstrukcja spadła na ziemię i niestety mimo usilnych prób okazała się już niezdatna do użytku tej nocy. Na całe szczęście wyszło na to, że event „w mono” też może się udać – prawa strona nagłośnienia próbowała pracować za obie i w sumie można uznać, że to się udało! Rozmawiałem z wieloma osobami, które przez wiele godzin zabawy nie zorientowały się, że czegoś brakuje – zwłaszcza, jeśli ktoś stał czy tańczył w okolicach prawego zestawu głośników nawet nie podejrzewał, że coś jest nie tak.



Przez wspomniane problemy z nagłośnieniem, impreza zamiast późnym popołudniem, rozpoczęła się późnym wieczorem – w okolicach godziny 22. Z tego powodu nie mieliśmy już przyjemności posłuchać polskich dj-ów – wypadły sety DJ-a W, Hagala i Leona, a także Wet Fingers. Impreza zaczęła się od zagranicznych gwiazd. Jako pierwszy za deckami stanął ##0,Stonebridge##. Niezwykle sympatyczny Szwed (o czym już niebawem będziecie mogli osobiście się przekonać czytając wywiad, jakiego udzielił FTB) zaskoczył wszystkich swoich fanów. Podobnie jak oni, my również spodziewaliśmy się pogodnego seta przepełnionego funkową odmianą house. Tymczasem Stonebridge podporządkował się wymogom open aira, postawił na „Big Room Hits”, na energetyczne electro-bomby, w tym sporo dobrze znanych. Był najnowszy, niezwykle popularny remix Axwella dla Hard Fi, był też David Guetta i jego „Delirious”. Nie zabrakło oczywiście jego własnego remiksu dla Sii. „The Girl You Lost to Cocaine” oczywiście zebrało spory aplauz, zresztą cały set Stonebridge’a przyjęto bardzo entuzjastycznie.



Tego samego nie można powiedzieć o występie Szkota Chrisa Lake’a. Już w zeszłym roku na Electrocity Chris udowodnił, że granie hitów to nie jest jego specjalność. Tym razem również przygotował interesującą mieszankę nowoczesnych bitów, sięgając zarówno do subtelnego electro-house, jak i świeżych, tech-housowych klimatów. Zaczął co prawda od powszechnie znanego „Word” nagranego z Legerem, chwilę później usłyszeliśmy ciekawy remix do Funkermana „Speed Up”. Potem jednak podniósł sobie – i nam – poprzeczkę i z głośników popłynęłe wiele ciekawostek, które zdecydowanie wymagały większej uwagi. Widać to było po reakcji tłumu, który przez dłuższą część jego seta zajmował się jakby czymś innym – rozglądaniem się, rozmawianiem i czekaniem na bardziej „wybuchowe” momenty. Z artystycznego punktu widzenia był to jednak set arcyciekawy i myślę, że miłośnicy dobrego, futurystycznego house’u byli usatysfakcjonowani.



To by było na tyle, jeśli chodzi o housową rozgrzewkę. Kolejne minuty należały do Mauro Picotto czyli … no właśnie. Picotto przez każdego kojarzony jest inaczej. Część łączy jego nazwisko z euro-trancowymi hitami typu „Komodo”, część z potężnymi numerami, które tworzył z Ricardo Ferrim, jeszcze inni z minimalistycznym tech-housem, który serwował 3 lata temu na naszym Creamfields. Można przyjąć, że dla każdego było coś miłego, bo usłyszeliśmy zarówno powroty do zamierzchłej przeszłości (tysiące ludzi dosłownie wrzeszczało przy „Iguanie”, „Komodo” i „Lizardzie”), mocne techno (jak w niesamowitym „Total Departure” Smith & Selway), jak i tech-house (nowa wersja „Man with Red Face” Laurenta Garniera w wykonaniu Marka Knighta i Funkagendy). Podczas seta Picotto trwało prawdziwe szaleństwo, jakby tylko na niego czekano przez kilka wcześniejszych godzin. Atmosferę potęgowały lasery, których wcześniej nie odpalano.



Tuż po jego secie na scenę wkroczył Marcel Woods i dał wszystkim do zrozumienia, że tak jak Stonebridge i Chris Lake byli tylko sympatycznym wstępem do Picotto, tak Picotto był tylko rozgrzewką przed Marcelem Woodsem. Ten pan już od wielu lat należy do ścisłej czołówki technicznego trance’u, jego występy zawsze należą do bezkompromisowych. Ogromna dawka energii także tym razem dodała siły tym wszystkim, którzy być może zastanawiali się nad opuszczeniem terenu imprezy ze zmęczenia. Nie ma mowy! Porywające remiksy Sandera van Doorna („Apologize” Timbalanda), Marcusa Schossowa („Muzzaik” Miko), Marco V („What You Need” Nica Chagalla), była też nowa wersja „Simulated” tego ostatniego i nowe rzeczy od O’Callaghana i van Gelderena. Wielka moc, potęga bitów i basów plus motywy doprowadzające do euforii wszystkich, którzy wciąż bawili się na Łęgach Dębińskich. Po Marcelu wystąpił jeszcze Angelo Mike, niestety nie doczekałem do końca jego seta, techniczno-progresywny początek robił apetyt na więcej. Z relacji świadków wiem, że Angelo sprawił się na medal, choć na pewno do przebojowości występów poprzedników było daleko.


Reasumując szkoda incydentu z nagłośnieniem, na pocieszenie pozostaje nam fakt, że naprawdę niewielu przejęło się tym faktem, muzyka grała raczej głośno, więc prawdopodobnie większość klubowiczów nawet nie wiedziała, że jest jakiś problem. Jak na imprezę zupełnie za darmo, scena wyglądała całkiem ciekawie – ekran za didżejem plus dwa po bokach sceny, kilka plazm i lasery czyli nasz eventowy standard bez większych szaleństw. Muzyka była na światowym poziomie: electro-house, tech-house, techno, tech-trance, zabrakło – co podkreślano wielokrotnie – typowych brzmień uplifting trance, którymi rok wcześniej raczyli nas Above & Beyond. Poza tym klubowe juwenalia na pewno wielu z Was wspominać będzie mimo wszystko bardzo dobrze – to w końcu jedyna taka okazja w roku, gdy grają dla nas cztery gwiazdy światowego formatu, a nam z portfela nie znika z tego tytułu nawet złotówka…


Zapraszamy także do pełnej fotorelacji z imprezy w dziale zdjęcia z imprez.


Tekst: Marcin Żyski (redaktor naczelny DJ Magazine Polska)
Zdjęcia: Marek Konon




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →