Joachim Garraud i najeźdźcy z kosmosu
Czasem słyszymy głosy, że wśród klubowych didżejów i producentów mało jest postaci wyrazistych, nietypowych, kontrowersyjnych czy po prostu ciekawych, mających wiele do powiedzenia i to niekoniecznie na tematy związane z beatami czy zabawą. My się temu aż tak nie dziwimy, w końcu w większości przypadków ich sukces jest efektem ciężkiej pracy przed komputerem, a nie castingów na „fajnego typa”, ale rzeczywiście coś jest na rzeczy i zdarza się, że zadając danemu producentowi 15 pytań, usłyszymy 15 dobrze znanych odpowiedzi typu „inspiruje mnie życie ogólnie” albo „zawsze patrzę na reakcję publiczności” czy jeszcze lepiej „dobry numer musi mieć dobry groove” i tak dalej.
Między innymi dlatego mamy taką słabość do Deadmau5a – zarówno jego ksywa jak i różne akcje związane z jego image’em zwracają uwagę. Podobnie jest w przypadku człowieka – instytucji jeśli chodzi o francuski clubbing Joachima Garrauda. Poza tym, że współtworzył prawie wszystkie dotychczasowe hity Davida Guetty, razem z Jean Michel Jarre’em wypróbował i porównał wszystkie możliwe syntezatory z wtyczkami będącymi ich cyfrowymi odpowiednikami, współprodukował muzykę dla takich wykonawców, jak: Paul Johnson, Deep Dish, David Bowie, OMD, Kylie Minogue, Mylène Farmer, Cassius, Ceronne, Moby, Robbie Rivera i wielu innych, w ostatnich sezonach zwrócił uwagę świata na swoją obsesję dotyczącą „najeźdźców z kosmosu”.
W 2008 wydał związany z tym tematem album „Invasion” i od tamtego czasu przyczepił się do „obcej stylistyki”, a znaczek Space Invaders stał się jego oficjalnym logo. Na jego stronie internetowej znajdziecie koszulki z tym logo do kupienia, jego przyjaciele nagrywają nawet specjalne teledyski do jego muzyki, w których charakterystyczny znaczek gra główną rolę. Sprawdźcie poniżej niesamowite video do jednej z jego produkcji sprzed dwóch lat, świetnie przemyślane i zsynchronizowane z muzyką.
Jak pewnie doskonale wiedzą ci wszyscy, którzy bawili się na jego ostatnim secie w Kołobrzegu, Joachim sam staje się „obcym” podczas swoich występów, przywdziewający specjalną maskę. Potrafi też nagle wyciągnąć kosmiczny karabin i strzelać w kierunku publiczności. Nie wspominając o szaleństwach z keyboardem… „Chcę być inny. Staram się, żeby moje występy były nazywane koncertami. Jest duża różnica między zwykłym didżejskim setem, a moim show” – mówi Joachim.
Jego pojawienie się na imprezie powoduje niesamowity zastrzyk energii i pozytywnej wibracji, którą powoduje zarówno muzyką, jak i niezwykle charyzmatycznym zachowaniem – odwiedzając Szwecję przygotowuje specjalne koszulki „Space Invaders love Sweden”… Ciekawe czy zobaczymy podobnego T-shirta w lipcu podczas Sunrise Festival? Garraud ma na całym świecie wielu fanów, którzy jak się okazuje również gotowi są własnym wyglądem nawiązywać do tematu – dowód znajdziecie na filmie z imprezy z Paryża, gdzie „Garraudowe maski” nie są wśród publiki czymś rzadkim… Ciekawe czy w Kołobrzegu znajdzie się choć jeden tak zagorzały fan twórczości przesympatycznego Francuza? Przekonamy się już pod koniec lipca, a na razie możecie sprawdzić najnowsze kawałki Erica Cartera, który jest kolejnym gościem, któremu pomaga w karierze Joachim Garraud.