News

James Blake o wyprzedawaniu siebie jako artysty

„Wszyscy artyści to prostytutki,” śpiewał – poniekąd
słusznie – przed laty Kazik Staszewski. Stwierdzenie to jest tak
ponadczasowe i międzygatunkowe, jak rzadko która sentencja
dotycząca muzyki. Tok myślenia ten, po siedmiu latach, przypomina nam świeży narybek sceny muzyki elektronicznej, dwudziestodwuletni
producent oscylujący gdzieś pomiędzy muzyką klasyczną a klimatami post-dubstepowymi, James Blake.

„Czuję się całkowicie usunięty ze wszystkiego, co mówi się
o mnie,” stwierdza artysta w wywiadzie dla spin.com, określając
siebie jako człowieka na co dzień egzystującego w całkowicie
innym świecie. „Mogę czytać w Internecie rzeczy na temat Jamesa
Blake i są prawie jakbym czytał o kimś innym,” kontynuuje.

Zmienność i samogwałty

Mimo młodego wieku, ambitnie odtrąca wszystkie propozycje
remiksowe, uznając je właśnie za wspomnianą wcześniej muzyczną
prostytucję. „Ray Charles nie potrzebował pięciu remiksów,”
mówi, dodając, iż kawałek powinien świadczyć sam za siebie, bez
miliarda remiksów. Jednocześnie zwraca uwagę, że jego fani od
początku informowani byli o bezkompromisowości jego muzyki i
dlatego są w stanie wybaczyć mu kilka utworów emitowanych na
falach stacji radiowych. „Sądzę, że w przemyśle muzycznym
popełnia się samogwałty. Ludzie są zmienni, ale nie aż tak.
Trzeba zrobić coś, co naprawdę ich wkurzy,” wyjaśnia.

„Gdy już skomponowałem swoją muzykę to, gdzie pójdzie
dalej, nie jest moim problemem,” odcina się Blake, mówiąc
jednak, iż prawdą może być, że niektóre z jego utworów nadają
się do radia. „Nie jest to przypadek posmakowania miodu, a
następnie pożądania całego ula,” przytacza jedną z księżniczek
popu, Beyonce. „To eksperyment: ile z mojej wizji mogę
przefiltrować do mainstreamu bez jakiegokolwiek zmieniania swojej
muzyki?”

Między eksperymentem a zaprzedaniem się granica

Blake mówi o tym otwarcie, podczas gdy spora część artystów
ostatnimi czasy rzucających się na takie eksperymenty milczy, nie
dając w zasadzie fanom żadnego znaku, czy już połknął ich
popowy potwór, czy też jest to tylko epizod w ich karierze.
„Oczekuj na bycie przejechanym przez autobus,” prorokuje dojrzale
młody gniewny w kontekście sławy, którą zyskał w ciągu ledwie
chwili.

Czy można więc być zarówno muzyczną prostytutką, jak i
ambitnym, bezkompromisowym, jedynym w swoim rodzaju, wizjonerem?
Historia pokazuje, że do tej pory niewiele mieliśmy takich
przykładów. A jej młodsza siostra, ostatnia dekada, zdaje się w
ogóle temu zaprzeczać. Jest miejsce na komercyjność i jest
miejsce na underground… Ale czy istnieje jakakolwiek przestrzeń
pomiędzy i w jaki sposób ją wypełnić?  




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →