Jak dostać booking w Space na Ibizie?
„Zaprzyjaźnijcie się z nami, wyjdźcie nam naprzeciw.”
Tymi słowami rozpoczyna się rozmowa z menedżerem bookingowym Space, Markiem Broadbentem. Nie jest tajemnicą, że w każdym światku wszystko kręci się wokół znajomości – nie inaczej jest w tym wypadku, to nie tylko polskie realia. „Okropną rzeczą jest musieć powiedzieć komuś, że już go nie bookujesz. Przez lata porzuciliśmy całkiem sporo artystów, którzy byli ostojami naszego rozkładu jazdy w dawnych czasach.” Mowa tu oczywiście m.in. o Luciano, o którym pisaliśmy całkiem niedawno. Ważna osobistość pamięta jednak o wadach układów.
„Musicie pamiętać, że większość z tych ludzi była naszymi przyjaciółmi, ale w ostateczności nie można nikomu robić przysług tylko z tego tytułu. Wszyscy widzą, gdy zabookowaliśmy kogoś z tych powodów. Jest to najgorsza część pracy i czasem nie daje mi to spać po nocach.
Wypada przytoczyć w tym momencie jednego z czołowych polskich działaczy menedżersko-bookingowych, który powiada, iż by załatwić cokolwiek z właścicielem klubu, przede wszystkim należy się z nim napić, zorganizować jedną dobrą imprezę i w przyjaznej, przyjacielskiej atmosferze uzgadniać plany na kolejne. Oczywiście większość idealistów zajęknie w tym momencie z bólu, ale takie są realia na całym świecie od Ibizy po Hel…
Wydawałoby się, że tak znana marka jak Space nie może pozwolić sobie na choćby szczyptę undergroundu, podczas imprez usłyszymy najróżniejsze nurty muzyki elektronicznej. „Zamawiamy artystów z czterech stron świata i biorąc pod uwagę sześć pokojów do zaplanowania, często możecie znaleźć mniej znane gatunki jak dubstep. Na przykład Appleblim grający w tym samym czasie co big room house, prezentowany kogoś jak powiedzmy Steve Lawler na innej scenie.” Czy polskie kluby mogą sobie pozwolić na coś takiego? Sami dobrze wiemy jak rzadko.
„Muzyka jest naszą pasją i polujemy w najlepszych miejscówkach oraz na najlepszych imprezach, próbując odtworzyć doświadczenia w naszym planowaniu wydarzeń w Space. To pozwoliło nam utrzymać nasze imprezy zróżnicowane pod względem narodowości odwiedzających je klubowiczów.” Którzy jak się okazuje mają w głowie stereotypy i utarte przekonania, tak znane nam z rodzimego podwórka, gdzie ludzie nie pójdą do klubu X tylko dlatego, że to klub X a nie Y. „Po piętnastu latach mieszkania i pracowania na Ibizie, odkryłem, że ludzie którzy lubią chodzić do Pachy, pójdą tam – ale z drugiej strony, jeśli jej nie lubisz z jednego albo drugiego powodu, żaden booking DJ-ski nie sprawi, że tam pójdziesz.” Zgoła inną sprawą jest fakt, że w Polsce zauważamy to po dwóch-trzech miesiącach aktywnego uczestniczenia w clubbingu…
Cytaty pochodzą z bloga Johna Skruffa