Hirek Wrona: 'Legalne pliki mp3 można grać bez licencji’
Chyba wszyscy DJ-e i producenci mają ZPAVu i ZAiKS-u powyżej uszu, a wraz z nimi rzesze fanów, czytelników i słuchaczy ich wypowiedzi. Ogólna niewiedza artystów połączona z zagmatwanymi przepisami, z których nic jednoznacznie i jasno nie wynika, co wolno, a czego nie. I ta zimna wojna ciągnie się w nieskończoność, a żadna ze stron dojść nie może do jakiegokolwiek porozumienia. Instytucjom chroniącym praw autorskich od lat wróży się upadek spowodowany przez podatkowe bankructwo. Nigdy jednak do tego nie dochodzi, a – prywatna! – instytucja dalej tkwi w fikcyjnych przepisach, które potwierdzają legalność według uznania. Według Gazety, w Wielkopolsce, gdzie „dyskotek jest najwięcej” panował prawdziwy pogrom, jeśli chodzi o kontrole legalności. Trudno nam tak naprawdę to zweryfikować – fakty podawane do wiadomości ogółu nie raz już okazywały się nie do końca zgodne z rzeczywistością. Dlaczego znów o prawach autorskich i tandemie ZPAV-ZAiKS? Warto wspomnieć tylko dlatego, by przytoczyć słowa Hirka Wrony, pierwszego w Polsce licencjonowanego DJ-a i człowieka, który zdaje się wiedzieć dokładnie na czym polega owa licencja. „Didżej może odtwarzać muzykę z oryginalnych nośników. W przypadku plików MP3 z licencją didżejską trzeba mieć dowód zakupu w sieci. Do grania z kopii czy komputera (nawet jeśli w plecaku ma oryginalną płytę) potrzebna jest licencja.” Wreszcie ktoś wydaje się więc potwierdzać przypuszczenia: używanie plików MP3 kupionych w sklepach dla DJ-ów, posiadających licencje na publiczne odtwarzanie nie wymagają kupna dodatkowo licencji DJ-a.No chyba, że jeden z największych propagatorów tego – co tu dużo mówić – produktu ZAiKS-u i ZPAV-u nie jest autorytetem w tej sprawie? |