Gorąca Fei Fei kontra jej idol Ferry
Gdy Ferry Corsten nagrywał i grywał pierwsze sztosy, Fei Fei pewnie oglądała anime i biegała do szkoły, może nawet przedszkola? Teraz wygląda na to, że ma zamiar prześcignąć jednego ze swoich mistrzów.
Kawałki Fei Fei od początku mają w sobie to „coś”. Jakąś specyficzną energię, intrygujące pomysły. Jak w najnowszym numerze – szalejący hi-haty. Ale też aranżację tak skonstruowaną, że mamy wrażenie, że dźwięki pędzą, a co za tym idzie cały numer pędzi. Coś takriego trzeba już mieć w sobie. Gdy dochodzimy do breakdownu okazuje się, że Fei Fei dołącza do grona trancowych producentów, którzy korzystają z dziury w stylu dubstepowym. Czy już nam się to znudziło? Chyba jeszcze nie :). Zwłaszcza, że kawałek broni się i tak czymś innym – dynamiką, przyjemnym motywem syntezatorowym i energetycznością ogólną.
No to zestawmy teraz debiutantkę z jednym z jej idoli. Sprawdźmy ostatni numer żywej legendy trance’u Ferry’ego Corstena. Zaczyna się dość zaskakująco, od lekko tribalowego rytmu, potem sławna housowa wstawka „Can You Feel It?”, a w breakdownie masywne i gęste syntezatory wygrywają motyw, który… jednych położy, innych rozczaruje. Nie ma w nim żadnej głębi i oryginalnego pomysłu, raczej słyszymy tu eventowe uderzenie w stylu… Marco V pomieszanego ze Szwedzką Mafią albo może Jochenem Millerem. Na imprezie się sprawdzi, ale słuchanie tego w domu trochę męczy – od pana Corstena oczekujemy więcej!
Fei Fei vs jej idol Ferry 4:2