’George Bush zniszczył rave’ową scenę w USA’ – Dresden & Johnston dla Euphorii
Takiego wywiadu jeszcze w Euforii nie mieliśmy. Niewiele o muzyce, większość o … sprawdźcie sami. Amerykański duet Dresden & Johnston najwyraźniej źle się czuje w swoim kraju. I to z wielu powodów. Ciekawe, czy kiedykolwiek słyszeliście aż tak niepochlebne opinie o życiu w USA…
Wielu DJ-ów mówiło nam, że nie ma jako takiej sceny klubowej w Stanach Zjednoczonych, ale może wy się z tym nie zgadzacie…
Muszę się z tym zgodzić. Jest kilku promotorów kontraktujących wielkich DJ-ów, ale nie rozwija się z tego żadna scena, podczas gdy jeździłem po klubach z Joshem Gabrielem, w każdym mieście był jakiś światek klubowy, a my graliśmy dla jego górnej półki. Była również scena rave′owa – wiesz, te undergroundowe imprezy. Wszystko to zostało zabite za rządów Busha.
Dlaczego?
Zatwierdzili coś, co nazywamy „aktem rave′owym”. Zakazywał on gromadzenia się pod pewnymi okolicznościami, nawet takimi, które nie mają z rave′ami nic wspólnego. Niektóre sytuacje w dziedzinie clubbingu stały się po prostu nielegalne, albo bardzo trudno było zdobyć na nie pozwolenie. I uchwalili to w ramach ustawy antyterrorystycznej! To podstępne, bo chcą podpiąć wszystko pod terroryzm, byle przepuścić pewne rzeczy. Ustanowili prawie stan wojenny. Może brzmi to jak paranoja, ale tak naprawdę jest bliżej prawdy niż dalej. Po 11 września zatwierdzono mnóstwo szalonych praw niezgodnych z konstytucją, a nawet będących kompletnym przeciwieństwem tego, po co tworzy się konstytucję. Ograniczają one sposób, w który ludzie mogą być indywidualnościami i wyrażać się artystycznie.
Ale nie wyprowadzacie się ze Stanów, prawda?
Nigdy nie wiadomo. Dresden & Johnston odnoszą wystarczające sukcesy, moglibyśmy gdziekolwiek, ale może zdecydujemy się przez chwilę mieszkać gdzieś indziej. Z całą pewnością nie jesteśmy fanami USA< nie będziemy paradować z flagą i być dumni z naszego kraju. Jest kilka rzeczy, za które jest nam wstyd wobec całego świata. Nie nienawidzimy swojego kraju. Uwielbiamy tutejszych ludzi, dorastaliśmy tutaj, ale pewne rzeczy, które wydarzyły się przez ostatnie 8 lat, zmieniły bardzo wiele.
Słuchając was, mogłoby się wydawać, że wasz kraj to najgorsze miejsce na świecie! To, co mówicie brzmi strasznie przygnębiająco!
To nie najgorsze miejsce na świecie, ale byliśmy przez siedem lat zamieszani w wojnę, której nikt nie chciał. Umierają ludzie, jest wiele rzeczy, z których nie jesteśmy zadowoleni. Chcielibyśmy coś poprawić odgrywając w tym naszą małą rolę. Są problemy na całym świecie, ale my jesteśmy bardziej uczuleni na nie, żyjąc w tym kraju przez ostatnie pięć – dziesięć lat, dość prosto zmierzając w kierunku, do którego mieliśmy nadzieję nie zmierzać. Wierzę w jakiś racjonalizm Amerykanów. Jesteśmy bardzo racjonalni i wyjdziemy z tego. Teraz jednak jest wszystko chore i ludzie potrzebują jakiejś nadziei na przyszłość. USA to nie najgorsze miejsce, ale pod względem ekonomicznym przechodzimy ciężki czas. Nie wiem ile wiadomości o Stanach macie w Polsce, więc nie chcę tu wykładać kwestii, które Wam wydałyby się bezsensowne. Nie wiem jak ekonomia ma się w Polsce, nie słyszymy tutaj wiele o was.
Nie jest dobrze, ale nie słyszałem, żeby Amerykanie mieli problemy finansowe. Słyszałem o kryzysie, ale nowością jest dla mnie to, że jest tak ciężko jak mówicie.
By uzmysłowić ci to – Kalifornia, stan w którym mieszkamy, jest w dziesięciu najlepszych ekonomicznie regionach w USA, a bezrobocie wynosi tu trzynaście procent – najwięcej od czasów wielkiej depresji w 1929. Wtedy było to chyba trzydzieści procent, albo nawet więcej. Jest to najwyższe bezrobocie za mojego życia. Nie wiem jak to wygląda w Polsce, ale na Kalifornię to katastrofalne.