Funkagenda zwalcza narzekanie z pomocą… narzekania
Nie raz i nie dwa przybliżaliśmy Wam punkt widzenia Adama Waldera, czyli producenta i DJ-a znanego nam jako Funkagenda. Często zdawał się on być wysoce subiektywny, zahaczać o arogancję, narcyzm i nie świadczyć pozytywnie o wiecznie zrzędzącym na cały świat Angliku. Ale czy pewni możemy być negatywności jego punktu widzenia?
Jak się okazuje, Funkagenda, w całym swoim narzekalskim nastawieniu, ma sporo racji i konstruktywnie ją argumentuje. W wywiadzie udzielonym, tak często go krytykującej, witrynie housemusicessentials, mówi m.in. dlaczego DJ-om nie należy zaglądać do portfeli i wyjaśnia powód swojego wywnętrzania się w internecie. Całość przeczytacie na stronie podanej w załącznikach, ale… Zahacza ona znów o typowe dla siebie narzekanie, więc polecamy ją tylko tym, którzy podzielają zdanie Brytyjczyka albo są na jego ton wypowiedzi odporni!
Sportowcy
i aktorzy regularnie oskarżani są o bycie przepłacanymi. Czy
międzynarodowi DJ-e (którzy zarabiają pieniądze w przedziale od
1000$ do 100 tysięcy dolarów i więcej) powinni być oskarżani o
to samo?
W
pewnym momencie łańcucha „właściciel klubu – promotor –
marka klubu – DJ”, ktoś dostanie dużo pieniędzy. Dlaczego
całość pieniędzy miałby brać właściciel klubu? Niektórzy
DJ-e to gwarantowane wabiki. Jeśli klub bookuje Steve’a Angello, to
impreza SPRZEDA się. FAKT. Jego gaża powinna całkowicie to
odzwierciedlać. Osobiście uważam, że inaczej jest z piłkarzami.
Niektórym piłkarzom płaci się więcej w ciągu tygodnia, niż ja
KIEDYKOLWIEK zarobię w branży muzycznej, a potem spędzają oni
każdy mecz na ławce. Jednak David Beckham jest tutaj interesującą
postacią, bo na pewien sposób jest on bardziej podobny do DJ-a niż
do innych piłkarzy. Gdy gra dla klubu, ich zysk z koszulek i
plakatów rośnie pod dach, podobnie jak poszybowałaby w górę
sprzedaż biletów klubu, który miałby zabookować artystę
wielkiego kalibru. Jego gaża jest zatem bardziej dopuszczalna. Jeśli
mielibyśmy brać mnie jako przykład, jestem z tych mniejszych. Nie
sądzę, żebym mógł sam wyprzedawać kluby, ale moja gaża nie
jest zbliżona do tego, co dostają wielcy gracze.
Jak rozróżniasz, czy spotykani ludzie lubią prawdziwego ciebie, Adama Waldera, czy lubią cię, bo lubią osobowość Funkagendy?
Szczerze mówiąc, nie mam innej osobowości. Jestem po prostu sobą. Sądzę, że to wkurza wielu ludzi. Mówią bzdury jak „Funkagenda mówi takie rzeczy tylko na Twitterze, żeby mieć więcej czytelników” albo „masz gigantyczne ego” itp., itd. Ale większość tych ludzi mówi to samo, co ja, gdy są w pubie, czy w domu ze znajomymi. Różnica polega na tym, że moi „przyjaciele” są na całym świecie, siedzący przed komputerami albo szturchający ekrany dotykowe iPhone’ów. Zawsze próbuję być szczerze miły dla ludzi, ale również mówię to, co myślę, a wielu ludzi uważa to za gburowate, ale jedynym powodem, dla którego to robię, jest to, że kwestie, o których mowa mnie interesują. Jeśli ktokolwiek kiedyś spotka mnie na imprezie, zobaczy, że jestem naprawdę miłym kolesiem. Zawsze wyjdę spędzić czas z fanami, porobić zdjęcia, podpisać rzeczy (jeśli szczerze myślą, że posiadanie mojego autografu jest coś warte – osobiście tak nie uważam!).