News

Funkagenda kontra Zippyshare

Już kiedyś pisaliśmy o Funkagendzie w kontekście jego wybuchowej natury i denerwowania się różnymi nieprzyjemnymi dla niego aspektami życia i świata. Serial frustracji w jego wykonaniu trwa w najlepsze – i nie da się ukryć, że jego pretensje do w tym przypadku „zbyt wolnego” internetu są jak najbardziej uzasadnione.



Niedawno miała miejsce premiera jego nowego kawałka, który wysmażył wspólnie z duetem Sultan & Ned Shepard. Chwilę po premierze napisał na swoim twitterze: „Liczba nielegalnych linków z „Past Dreaming” jest niewiarygodna. Nie nadążam z ich wyrzucaniem, bo ciągle pojawiają się nowe”. I dalej: „Te wszystkie strony twierdzą, że nie odpowiadają za to, co ludzie wrzucają. Czy nie mogłoby to być prostsze? (…). Może zamiast mnie udowadniającego za każdym razem, że jestem właścicielem praw, to wrzucający przed uploadem powinni udowadniać, że prawa nie są zastrzeżone?”.


Potem najwyraźniej Funkagenda zauważa, że najwięcej linków jest na Zippyshare, bo atakuje głównie ten serwis. „Jak Zippyshare może zakładać, że uploadujący posiada prawa? Jak to możliwe, że wrzucenie kawałka trwa minutę, a proces wyrzucenia 48 godzin? (…). Zippyshare nie możecie stagować mojego pseudonimu i blokować wrzucanie linków z nim? Jak chcę kupić coś Adidasa online, muszę podawać skopiować dane z mojego paszportu”. A potem: „Koniec gadania. Czas działać. Dowiem się jak to możliwe, że uploadowanie trwa tak krótko, a usuwanie tak długo. Nie można spowodować, by oba procesy trwały tak samo krótko?”.


Walka z wiatrakami? Zapewne tak. Przynajmniej na ten moment. Czy coś się w tej materii zmieni w przyszłości? Wiele by za to dali ci wszyscy, którzy żyją lub starają się żyć z muzyki. Jak myślicie – są na to w ogóle szanse?




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →