Ferry Corsten – wywiad dla ftb.pl
Ferry Corsten tworzeniem muzyki elektronicznej zajmuje się od początku lat 90-tych. Przez ten czas udało mu się zdobyć serca fanów trance takimi produkcjami jak: „Out Of The Blue”, „Punk”, „Indigo”, „Fire” czy „Beautiful”. Znany z fascynacji kulturą japońską (do tego stopnia że nawet poślubił japonkę, a jego wytwórnia do czasu kataklizmu w Azji nazywała się Tsunami) filigranowy Holender zgodził się porozmawiać z nami przed występem na Global Gathering w Poznaniu. O przeszłości i swojej muzyce, specjalnie dla Was – Ferry Corsten w wywiadzie dla ftb.pl…
Armin, Tiesto, Paul van Dyk… wielu ludzi wymienia tę trójkę w różnej kolejności, dopiero później wymieniając nazwisko Ferry Corsten. Nawet jeżeli spojrzymy na ranking DJmaga – to ta trójka walczy o najwyższe pozycje. Nie czujesz się tym zawiedziony czy niedoceniany z tego powodu?
– Odpowiedź brzmi – nie. Dla mnie ważne jest to, że przez tyle lat robię swoje, a fani to doceniają.
Jak myślisz, co może być przyczyną tego że o tej trójce mówi się częściej?
– Przede wszystkim, chodzi o management. PR Armina, Tiesto i Paula jest bardziej intensywniejszy od mojego, bynajmniej nie ubolewam nad tym (śmiech). Poza tym, jakby nie patrzeć, cała trójka ma na koncie jakieś tam komercyjne numery wydawane w ostatnim czasie. Ja unikam takich rzeczy.
A „Into The Dark”? wielu ludzi uważa to za lekko komercyjne posunięcie z Twojej strony.
– Ale posłuchaj albumowej wersji tego numeru: smutny, wokalny numer. Pewnego dnia postanowiłem zrobić klubową wersję. Nie zdecydowałem się na skrócenie numeru do radia. Poza tym, ten utwór jest dla mnie bardzo ważny, wokalnie udziela się na nim Howard Jones, którego twórczość od zawsze robiła na mnie wrażenie.
Wróćmy jeszcze do przeszłości. Do klasyki gatunku zaliczają się Twoje produkcje z Tiesto, z którym tworzyłeś projekt Gouryella. Pamiętamy także numer „Exhale” który pod swoim pseudonimem System F zrobiłeś z Arminem. Twoje wypowiedzi wskazują na to, że tamte czasy już nie wrócą…
– Szanse rzeczywiście są niewielkie. Każdy z nas poszedł w inną stronę, każdy jest zajęty swoimi sprawami i ciężko by było zorganizować się tak, aby znaleźć się w studiu razem. Ale tak jak mówiłem, każdy obrał swoją własną drogę i chyba nikt z nas nie narzeka na zaistniały stan rzeczy (śmiech).
Jest między wami konkurencja czy to raczej rywalizacja pompowana przez wypowiedzi fanów każdego z was na forach internetowych?
– Nie ma konkurencji. Powiem ci, że ostatnio była sytuacja, że grałem w jednym klubie w Stanach. Tiesto grał niedaleko i dowiedział się o tym, gdzie jestem. Przyjechał na imprezę i zagraliśmy małe back 2 back. To było fajne!
Przejdźmy więc do Twojej muzyki. Jednym z moich ulubionych numerów wszechczasów jest wydany w 2001 roku System F – „Soul On Soul”. Rok później wydałeś „Punk”. Do czego zmierzam – obydwa te numery miały niestandardowe jak na tamte czasy linie basowe. Wszyscy robili trance na 138 – 140 BPM, Ty zrobiłeś „Punk” zwalniając do 135 uderzeń na minutę. Widzisz co dzieje się dzisiaj z transem: wszystko zwalnia, pojawiają się motywy electro. Czy słuchając niektórych nowych utworów nie masz takiego wrażenia: „Ej, byłem w tym miejscu 7 lat temu”? Czy Ferry Corsten uważa się w pewien sposób za pioniera electro-trance’u?
– Nie uważam się za pioniera. Jestem producentem, którego od zawsze fascynowała muzyka lat 80-tych. Utwory, które przytoczyłeś są na to przykładem. Chciałem nadać im taki oldskoolowy feeling jednocześnie tworząc coś nowego, bo chyba o tworzenie nowości chodzi w tej muzyce. Jeżeli mówimy o wolniejszym tempie produkcji – teraz przyśpieszam (śmiech). Wynika to z tego, że często robię rzeczy na przekór…
Kiedy wydałeś „Rock Your Body, Rock” w 2003 roku, wielu pukało się w głowę, „Co ten koleś odwala?!” (śmiech)
– Haha. Tak, wtedy pojawiały się różne opinie na mój temat. Ale widzisz – chciałem zrobić coś innego i udało mi się. Masz tam wpływy lat 80-tych, masz groove, znajdziesz electro. Pamiętam, że pewnego dnia wszedłem do studia z założeniem zrobienia czegoś szalonego. Tak powstało „Rock Your Body, Rock”(śmiech). Inna sytuacja była przy tworzeniu „Out Of The Blue” – inne czasy, inna muzyka…
Słuchając Twojego seta na tegorocznym Trance Energy byłem zaskoczony doborem repertuaru. Mimo tego, że produkcyjnie ciągnie Cię do electro, postawiłeś wtedy na klasyczne brzmienia, pojawiło się tam nawet wymienione „Out Of The Blue”. Zrobiłeś upliftingowy wyjątek na tę imprezę? (śmiech)
– Cóż ja mogę powiedzieć?… Trance Energy! (śmiech)
Podobno prace nad Twoim trzecim studyjnym albumem są co najmniej zaawansowane. Czy możesz nam powiedzieć coś więcej na ten temat? Czego możemy się spodziewać tym razem?
– Z założenia chciałem zrobić coś innego niż „L.E.F.”, powoli wszystko się krystalizuje i prace dobiegają końca. Czego można się spodziewać? To jest tak, że z jednej strony masz ambient, a z drugiej electro. Na moim nowym albumie znajdziesz obydwa te gatunki, plus wszystko to, co znajduje się pomiędzy nimi. Nie mogę zdradzić ani daty premiery, ani tytułu, ale bądźcie cierpliwi! (śmiech)
Pytanie na zakończenie: czy Ferry Corsten uważa, że trance umiera?
– Hahaha uwielbiam to stwierdzenie, naprawdę! Pierwszy raz słyszałem to w 99 roku. Samo to że dziś siedzieliśmy tutaj i rozmawialiśmy o trance jest dowodem na to, że to w dalszym ciągu nieprawda. W takich stwierdzeniach specjalizują się magazyny typu Mixmag czy DJmag (śmiech)
Dziękuję za rozmowę Ferry, do zobaczenia następnym razem w Polsce!
– Również dziękuję!
Wywiad przeprowadził Piotr Truszkowski (DJ Magazine Polska / ftb.pl)
Jeżeli podobał Wam się występ Ferry Corstena, zapraszamy Was na Creamfields Central Europe, gdzie Ferry zaprezentuje swojego seta.