Felix Da Housecat prezentuje 'Elvisa’, fragmenty wywiadu z DJmaga
Już pojutrze w Lubiążu ikona Chicago house’u i electroclashu jednocześnie – Felix Da Housecat. Niedawno prezentowaliśmy Wam nowy, miażdżący numer „Kick Drum”, który był pierwszym singlem promującym nowy album Felixa „He Was King”. Felix przygotował kolejną bombę zapowiadającą nową płytę czyli utwór „Elvis”. Sprawdźcie poniżej w jak doskonałej formie jest ostatnio jedna z głównych gwiazd Electrocity, a podczas słuchania polecamy fragment wywiadu z czerwcowego wydania DJ Magazine Polska.
„Kickdrum” Ma w sobie potężny power…
– Cieszę się. Muszę ci powiedzieć, że byłem ostatnio nieco frustrowany, bo miałem wrażenie, że wiele osób sądzi, że utraciłem tego klubowego ducha i nie mam już w sobie poweru…Po wydaniu „Virgo Blaktro and the Movie Disco” wiele osób mówiło, że to już nie jest to, że to już nie jest ten Felix, zatracił „to coś”, wiesz co mam na myśli. Dużo takiego gówna słyszałem. Głupie gadanie.
Rozumiem, że nowa płyta rozwieje wątpliwości…
– Dokładnie (śmiech). Postanowiłem wrócić do moich korzeni. Cały nowy album jest więc konkretnym uderzeniem. Myślę, że jest w nim feeling znany z płyty „Kittenz And Thee Glitz”. To napędzany brzmieniami electro monster pełen naprawdę szalonych beatów. Myślę, że jeszcze bardziej będzie ci się podobał kolejny singel z tego krążka czyli „Elvis”. Nie chciałem dawać na początek najmocniejszego singla. Widziałeś video do „Kickdrum”? Pojawia się tam moja narzeczona – ona też zresztą śpiewa w kawałku „Elvis”. Zrobiła to tak dobrze, że musiałem jej „wstrzyknąć” nieco soku miłości (śmiech). Możesz czuć się zaszczycony, bo jesteś pierwszą osobą, której zdradzam, że oczekujemy dziecka…
Gratulacje!
– Patrzę właśnie w tej chwili na moją kobietę i muszę ci powiedzieć, że jest nieprawdopodobną ksieżniczką…A wracając do muzyki, jak mówiłem kolejny singel nazywa się „Elvis”…
Czy to będzie coś jak Elvis?
– Tak, to będzie kopać dupę jak Elvis. To będzie powrót króla, króla parkietów. Płyta nosi tytuł „He Was King”.
No właśnie – skąd taki tytuł?
– To będzie opowieść o kimś, kto był królem świata, królem wszystkiego, co tylko możesz sobie wyobrazić, i pewnego dnia wszystko stracił i mocno się upokorzył. Gdy już do tego doszło, postanowił wrócić. Jednak nie chodzi tu o powrót w celu odzyskania korony, raczej o poszukiwanie wewnętrznego spokoju i duchowej równowagi. To do pewnego stopnia historia mojego życia. Też kiedyś byłem „królem wielu rzeczy”, ale potem… Nie sądzę, żebym zgubił moją koronę, ale na pewno czułem się upokorzony, choćby przez przemysł muzyczny jako taki. A więc „He Was King” to jedna, wielka, duchowa wibracja, a przy okazji wracam po koronę. Nie oznacza to jednak, że idę na jakąś wojnę, chodzi o rozwiązania jak najbardziej pokojowe.
Rozumiem…
– „He Was King” to jakbym mówił sam do siebie, opowiadał coś sobie. Jednocześnie może odnosić się do wszystkich, którzy wiedzą jak to jest być na szczycie, i jak to jest z niego spaść, i wreszcie jakie to uczucie zebrać się w sobie i zorganizować powrót. Już w trochę innym stylu, na płaszczyźnie duchowej. Wiesz, patrzę właśnie na moją narzeczoną (rozmarza się – przyp. red.), jest naprawdę piękna. Patrzę na nią i na moje dziecko w jej brzuchu… I na jej piękną koszulkę z Prince’em – nie wiem czy ją pocałować w tego Prince’a czy w cycuszki, naprawdę nie wiem (śmiech). Twarz Prince’a jest dokładnie pomiędzy nimi, rozumiesz…
W 2007 roku w angielskim DJmagu, tuż przed wydaniem „Virgo Blaktro and the Movie Disco”, mówiłeś dużo właśnie na temat Prince’a czy Funkadelic…
– Tak, taka była tamta płyta. Ale „He Was King” to zupełnie inna bajka. Poszedłem w zupełnie innym kierunku. Na nowej płycie masz Felixa Da Housecata, który znów świetnie się bawi, dużo się wygłupia, ale jest bardzo poważny, jeśli chodzi o moc beatów! Pompujące beaty, które doprowadzą ludzi do szaleństwa, prawdziwy funk, jeśli wiesz co mam na myśli. Czas narobić hałasu!
Cały wywiad redaktora naczelnego DJmaga Marcina Żyskiego z Felixem Da Housecatem znajdziecie w czerwcowym DJ MAGU.