News

Eric Prydz: 'Mój wymarzony line-up to Digweed, Sasha i Luciano’

Eric Prydz podbija ostatnio notowania wszystkich list światowych i nieustannie zaskakuje nas ilością wydawnictw w swoim labelu. Nielatający Szwed udzielił krótkiego wideo-wywiadu, po którym chyba wszyscy zrozumiemy, dlaczego występuje w czapce… Z uosobieniem skromności rozmawiało Colours.tv.

Gdybyś był samochodem, to jakim?

Hmmm, nie wiem. Może jakimś Volvo.
Czymś szwedzkim.

Wymień trzy piękne osoby.

Ja, ja i jeszcze raz ja! („Me, myself
and I”)

Trzech DJ-ów, którzy dołączyliby do
ciebie w twoim wymarzonym line-upie?

John Digweed, Sasha i… Luciano.

Twoje inspiracje?

Nie wiem, mam mnóstwo inspiracji.
Wiele zespołów z lat osiemdziesiątych, przy których dorastałem.
Mogę czerpać inspirację z muzyki, ludzi których spotykam każdego
dnia, odwiedzanych miejsc. Tak naprawdę pochodzi z różnych rzeczy.

Ulubiony utwór klubowy wszech czasów?

„On”, Aphex Twina.

Najlepszy klub, w którym grałeś?

Kompletnie nie mam pojęcia. Naprawdę
nie wiem, jest tego tyle… Zawsze lubię wracać do Sztokholmu, skąd
pochodzę… Tak. Ważnym momentem jest dla mnie, gdy mogę tam
wrócić i zagrać w którymś z klubów.

Ktoś na kogo zwrócić uwagę w
przyszłości?

Jest taki szwedzki DJ, Acki Kokotos.
Cały czas rozwija się, miejcie go na uwadze.

Trzy żyjące lub nie osoby, które
zaprosiłbyś na swoją imprezę.

Martin Gore z Depeche Mode… Muszę
powiedzieć, że to musiałby być ktoś kogo znam, w przeciwnym
wypadku byłaby to dość dziwna impreza. Byliby to Sebastian
Ingrosso i Axwell.

Z kim chciałbyś pracować?

Martin Gore.

Trzy rzeczy, które zabrałbyś ze sobą
na pustynię?

Mój laptop, słuchawki i od cholery
wody!

P.S. Przy okazji posłuchajcie, jaką torpedę przygotował Prydz na nową EP-kę Prydy! Drugi link poniżej.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →