News

enHouse – relacja FTB.pl

Musze przyznać, że agencja MDT ma nosa do robienia prezentów – zwłaszcza dla fanów muzyki elektronicznej, którzy 26 grudnia świętowali w bydgoskiej hali Łuczniczka podczas drugiej edycji eventu zwanego enHouse. Choć makowca i pierogów w menu nie było, powodów do narzekań (przynajmniej muzycznych) mieć nie powinniśmy. Przez 11 godzin DJ-e serwowali nam bardzo tłuste, dla niektórych ciężkostrawne (Dada Life!), nowoczesne housowe brzmienia. Ale od początku…

Celebrowanie rozpoczął już o 19, wyraźnie czymś przygnębiony, Toxic Noiz:). Uśmiechu na jego twarzy szukać by ze świeczką; grał jakby za karę. Z jednej strony wcale mu się nie dziwię – ilość osób tańczących na parkiecie podczas jego całego ponad półtoragodzinnego występu nie przekroczyła kilkuset. Mimo to atmosfera była jakże świąteczna: twarze  uśmiechnięte, na trybunach choinka, a remiksy Meck and Dino „So Strong” czy lekko tribalowy, dobrze znany, old schoolowy „Sweet Dreams” sprawiły, że praktycznie każdy na hali tańczył, łącznie z ochroniarzami, których humory w Bydgoszczy nie zawsze są przecież dobre. 

Jak zwykle w Łuczniczce dominował pozytywny nastrój. Dobre 20 – 30 osób przypomniało sobie weselną zabawę w pociąg. Nie dało się go nie zauważyć – miał dobre kilkanaście metrów. Naprawdę miło zobaczyć ludzi, którzy przychodzą na imprezę dobrze się bawić i czerpać radość z muzyki, a nie stać i dłubać w nosie, że coś jest nie tak, że mało laserów itp. itd… Ciekawy set na początek, idealnie na rozgrzewkę: nie za mocno, nie za słabo.

Zaraz po Toxicu za deckami stanął pierwszy duet tej nocy: Double U & SS. Po psychodelicznym wejściu z pierwszym kawałkiem spodziewałem się monotonnego, mocnego techno, ale wcale tak nie było – w końcu za konsoleta pojawiło się życie! Wojtek i Sebastian pokazali, że żyją muzyką i sprawia im ona przyjemność. Podskakiwali, tańczyli, klaskali wraz z najwierniejszymi fanami. Pierwsze 3 utwory od tych sympatycznych panów i od razu przypomniała mi  się zeszłoroczna edycja. Klimat i muzyka „ocierająca się o underground” – tak, w skrócie, można opisać muzykę od polskiego duetu. Bardzo taneczny, minimalowo-funkowy tech-house i techno! Rozglądając się po parkiecie i dookoła niego zauważyłem, że prawie wszyscy szaleją. Nikt nie stał nieruchomo przy ciekawych techowych utworach z dołożonymi wstawkami z np. „Loneliness” Tomcrafta czy Justice „We Are Your Friends”. Bardzo różnorodnie – takie sety sprzedają się najlepiej.

Tak naprawdę parkiet hali zapełnił się dopiero wraz z początkiem seta debiutującego w Polsce Filthy Richa. Młody, pozytywnie nastawiony do publiczności artysta rozkręcił imprezę na dobre. Na początku było dość lekko i housowo, ale z czasem „lokomotywa nabierała tempa” dzięki np. „Pongowi” Wippenberga. Kolejny bardzo różnorodny występ: końcówka bardzo progresywna i mocna z remiksem „Greece 2000”, wyginającym podeszwy bootlegiem Dave’a Spoona „Yin For The Kill” z fragmentami kawałków Gartnera i La Roux, oraz „Lethal Industry 2009”.

Razem z muzyką rozkręcały się również wizualizacje, m.in.  na trzech ekranach w postaci gwiazd. Spece od dostarczania wrażeń wzrokowych bardziej skupili uwagę na reszcie oświetlenia, całkowicie rekompensując pojawiające się czasem problemy techniczne z „gwiazdami”: siedem mocnych laserów, które pięknie przecinały powietrze całej hali i przepiękne kolorowe światła o astronomicznej mocy dawały bardzo ładny efekt. Ogromne wrażenie robił widok z trybun naprzeciwko sceny, polecam każdemu!

Wszyscy fani wokali czekali jednak na kolejnego DJ-a, Neda Sheparda – jedną z gwiazd tej nocy, znanego z duetu z Sultanem. Spodziewałem się dużo energicznych progów z domieszką wokali. Zawodów nie stwierdzono; doczekałem się nawet jednego z moich ulubionych kawałków – „Pressure”. Ten pan ze spokojem mógłby zagrać całego seta ze swoich autorskich produkcji i remiksów! Wokal Nadii Ali z Love Story w jego wersji przypomniał zeszłoroczne enTrance i porwał do tańca nawet obsługę imprezy. Według wielu występ numer jeden tej nocy.

„Get ready…get ready for…” tak brzmiało potężne, mroczne intro zapowiadające każdego DJ-a. Na ten duet jednak nie byliśmy „redi”! Set Dada Life był prezentem od MDT, który nie zmieściłby się pod żadną choinką! Życzę wszystkim, by rok 2010 był taki jak ich set na enHouse… Pełen energii i szalony, spontaniczny… Taki, przy którym wszyscy na parkiecie podnoszą ręce w górę i czerpią radość z muzyki, która w ich wykonaniu ostro zatrzęsła Łuczniczką! Niektórzy kręcili głowami z niedowierzania, zdecydowana większość „fruwała pod sufitem”, patrząc jak na tych dwóch panów działają 2 butelki zmrożonego szampana… i oczywiście banany:).

Już na samym początku seta wbili w parkiet swoim remiksem „Handguns” Alexa Gophera. Później miał miejsce istny armageddon. Momentami abstrakcyjne dźwięki, pozytywnie „poryły głowę”. Publika wyraźnie ożyła, chociaż już wcześniej parkiet dawał z siebie wszystko! Po króciutkich breakdownach (o ile można je tak w ogóle nazwać), wszyscy wyskakiwali w górę wraz z nadchodzącym soczystym bitem. Prawie jak na rockowym festiwalu Woodstock, ale jak inaczej zareagować nogami na dźwięk ich remiksu „Times Like These” Albina Myersa?

Szalona zabawa  efektorem, który po secie pewnie trafił do serwisu, i mnóstwo utworów spod ich reki spowodowało u mnie obawy, czy  konstrukcja hali jest przygotowana na to wszystko. Parkiet wyraźnie się przerzedził – przypadkowe osoby raczej nie uniosły ciężaru bitów!

Duet Dada Life tak energicznie podskakiwał, że ze sceny spadały statywy od aparatów, puszki po napojach, a odsłuchy, które trzęsły się jak galareta, co chwile wyłączały się z nadmiaru wrażeń. Najlepiej oddają to chyba komentarze użytkowników, którzy twierdzą, że „impreza mogłaby się zacząć i skończyć na Dada Life” albo jeszcze lepiej: „Crookers @ Electrocity to przy nich siusiaczki”!

Bez wątpliwości set wieczoru.

DJ grający zaraz po D.L. musiał mieć ciężki orzech do zgryzienia. Jak po tak piorunującej mieszance zaskoczyć publikę czymś nowym? Może aż takich „elektrycznych grubasów” już nie było, ale mimo to Kid Massive zdołał zatrzymać na parkiecie rozjechanych muzycznym walcem klubowiczów spora ilością housowych hiciorów, na czele z dobrze znanym „Get busy” w remiksie Soul Avengerz. Kid również zebrał gromkie brawa. Zresztą z czystym sumieniem można napisać, że wszyscy artyści „dali radę”. 

Na dobicie wszystkich zgromadzonych na polu bitwy żołnierzy, swoimi progresywnymi pociskami strzelał przedostatni z występujących, James Harcourt. Od czwartej rano, przez niestety tylko jedna godzinę, nie oszczędzał klubowiczów. Życzę Wam i sobie więcej tego pana w Polsce! Mocny, szalony progressive z elementami technicznych dźwięków tak pozamiatał parkiet, że ekipa sprzątająca nie miała co robić, a ludzie wychodzili z hali, by nie dostać zapaści od nadmiaru basu… Wystarczy przypomnieć jeden z utworów, który zagrał i od razu człowiekowi robi się słabo! Numer Dustin Zahna „Stranger  To Stability” w remikise Lena Faki wprowadza małe zamieszanie w świadomości człowieka – dlatego tak go lubię. Osobiście był to mój set nocy, zaraz po Dada Life.  

Ostatnia godzina należała do wyraźnie zmęczonego Cez Are Kane’a:). Utwory, które grał, po raz kolejny tej nocy wywołały u mnie ciarki na plecach. Być może idealnie wkomponował się w moje szerokie gusta muzyczne – głęboki melodyjny progressive z domieszką krótkich, upliftingowych breakdownów sprawiły, że mimo sporej już ilości wolnego miejsca na parkiecie, wszyscy bawili się, jakby dopiero co przybyli na imprezę.

Tak jak na poprzedniej edycji enHouse, zabawa była przednia. Dzięki wyjątkowemu, świątecznemu terminowi imprezy, mieliśmy w Łuczniczce specyficzny, „rodzinny” klimat. Jak poprzednio artyści zaserwowali nam wybuchową mieszankę housowych, progresywnych i technicznych killerów. Kilka momentów zdecydowanie pozostanie w naszej pamięci na dłuższy czas, a set Dada Life będzie pewnie komentowany jeszcze przez ładnych kilka miesięcy. Świetnie, że ten nietuzinkowy szwedzki duet jest już zakontraktowany na tegoroczny Sunrise. Jeśli w święta postawiliście, tak jak ja, na zabawę – nie było możliwości, by wyjść z enHouse niezadowolonym. Poprosimy więcej eventów z taką muzyką!

Tekst: Bartek Wasilewski aka WasilThcPlayer




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →