Dźwięki jak narkotyki? PvD firmuje stymulującą aplikację
Cała Polska bacznie śledzi ostatnie wydarzenia, które w skrócie opisać możemy jako „wojna z dopalaczami”. Jaka jest istota tych środków i narkotyków w ogóle? „Mają odurzać”, stwierdzicie, w pewnym sensie zresztą słusznie. Fachowiec bardziej prawdopodobnie użyje jednak słowa „stymulować”, podobnie jak środki takie określi mianem „stymulantów”… Rodzi się pytanie: „co takim stymulantem może być”? Stymulanty – grupa substancji psychoaktywnych działających pobudzająco. Zwykle powodują wiele efektów ubocznych, tym więcej im mocniejsze pobudzenie. Najsilniejsze stymulanty dostępne są jedynie za receptą lekarską lub jako nielegalne narkotyki. Wikipedia nie jest wyrocznią, zwykle jednak pozwala nam w przystępny sposób przyswoić wiedzę. Na tyle przystępny, by wywnioskować, że stymulantem nie może być… dźwięk. No chyba, że muzykę nazwiemy substancją. Nie tak dawno na forum pojawił się temat związany z I-Doserem, dość ciekawym programem, który za pomocą odtwarzanych w komputerze szumów wywołuje efekty podobne do narkotyków.Taki jest jeden ze sposobów postrzegania go, bo z drugiej strony mamy też wiele pozytywnych aspektów tej aplikacji, jak np. wspomagacze snu, emulator porannego espresso, czy kilka innych, w które nie będziemy się zagłębiać. Jak to zwykle bywa – każdy bodziec wywołujący reakcje organizmu, może zostać użyty w dobry i zły sposób. Jeśli chcecie poczytać dokładnie o zjawisku, „binaural beating”, sprowadzającego się do tzw. „dudnień”, odsyłam do gigantycznego artykułu na Wiki. Niestety po angielsku. Skąd inspiracja do tego tekstu? Wielu z Was pod tamtym postem na forum wypisywało, jak to, eufemizując, „nie obchodzą ich takie rzeczy”. Tymczasem podobną aplikację firmuje swoją twarzą nie kto inny jak sam idol wielu z Was, Paul van Dyk.Oczywiście nie ma w niej możliwości odpalenia profilu „marijuana”, aczkolwiek idea jest dokładnie taka sama. Wiele stymulantów przecież uznawano swego czasu za leki, dopiero w przesadnych dawkach stawały się naprawdę niebezpieczne dla zdrowia. Innymi słowy: rozbudzanie z I-Doserem to, jak już ustaliliście, odpowiednik narkotyzowania się. A co powiecie na rozbudzający preset aplikacji PvD, który najprawdopodobniej ma identyczny efekt, ale zamiast np. „amfetamine” będzie nazywał się „wake up” albo inaczej? I wreszcie, czy jest sens w bagatelizowaniu wartości badań nad tego typu aplikacjami, które mogą w prosty sposób pomagać w leczeniu depresji? Medycyna alternatywna, szarlataństwo, czy czysta nauka? |