’DJ-e grają z laptopów, bo nie chce im się wypalać płyt’ – James Zabiela dla Euphorii cz.2
Przed Wami druga część obszernego wywiadu z jedną z najciekawszych postaci na światowej scenie klubowej. Jak widać, nie tylko ma doskonałą technikę i fantastycznie dobiera repertuar, ale też ma wiele do powiedzenia. Polecamy.
Z jednej strony mamy twoje absolutnie wybuchowe sety, a z drugiej kompilacje, na których jest dużo melancholii… Zgodzisz się z takim podejściem?
Tak, jak najbardziej. Wiesz, bycie w domu i słuchanie tam muzyki to zupełnie inne doświadczenie, niż bycie w nocnym klubie. I tak jest dobrze, tak powinno być. Kiedyś starałem się nagrywać płyty z muzyką bardzo parkietową i teraz uważam, że myślenie w ten sposób było błędem. Teraz gram na całym świecie, po sieci krążą ponagrywane setów czy ich fragmentów, ludzie więc mają okazję sprawdzić, jak prezentuję się w takim kontekście, w takich okolicznościach. Nie muszą przychodzić na imprezę, dzięki Internetowi mogą wiedzieć o tym wszystko. Dziś więc kompilację spełniają inną rolę, pokazują inne moje oblicze, jednocześnie ludzie wiedzą przy okazji, co osobiście lubię.
No właśnie – a spoza świata elektroniki kto cię najbardziej inspiruje?
Zawsze byłem wielkim fanem Depeche Mode. Zawsze chodzę na ich koncerty, byłem niedawno na kolejnym. Mimo że to nie stricte muzyka klubowa, to jednak bardzo elektroniczna muzyka. Dużo klubowej muzyki czerpie od nich. Nadal lubię też rzeczy, których słuchałem, zanim polubiłem muzykę klubową, np. rzeczy typu Nirvana.
Czytałem o tym w kilku wywiadach, których nie ma w necie zbyt dużo. Nie lubisz wywiadów?
Nie przepadam – wywiady są fajne, gdy akurat mam coś do powiedzenia. Gdy właśnie nagrałem kompilację, o której mogę na świeżo opowiadać i zachęcać ludzi do jej posłuchania. To część mojej pracy, żeby jakoś skusić potencjalnych słuchaczy na właśnie moją płytę. Faktycznie nie udzielam raczej wywiadów, staram się niejako zostawiać je na specjalne okazje, o których mówiłem przed chwilą. Gdy ciągle udzielasz wywiadów, ludzie stają się na nie głusi, nie robią już na nich wrażenia, nie zwracają na nie uwagi.
Znany jesteś z nieprzeciętnych umiejętności – może sprzedasz młodzieży jakąś radę? Co jest najważniejsze w miksowaniu, co sprawia, że set jest wyjątkowy twoim zdaniem?
Pomijając samą technikę, każdy powinien myśleć podczas seta do przodu – wiedzieć co chce zagrać za co najmmiej 2 albo 3 numery. W którą stronę ma zamiar zmierzać. To jest dużo istotniejsze od samego miksowania, czy zabaw typu efekty, edity na żywo, remiksowanie na bieżąco, co dziś jest możliwe. To podstawa wiedzieć, co się zamierza za kolejne ileś minut – to zagram po tym, tamto po tamtym. Trzeba być kilka tracków do przodu. Jeżeli myślisz tylko o jednym, tym następnym, to nie skończy się dobrze.
Zgodzisz się, że mamy teraz pod nosem nowe technologie i możlwości, a jednak wciąż mamy mało postaci, które faktycznie z nich korzystają…
Zgadzam się. Niewielu jest takich, a możliwości są właściwie nieograniczone! To jednak zależy od poziomu spontaniczności, nie każdy jest spontaniczny. Będąc didżejem, grasz muzykę innych ludzi, nie każdy ich kawałek nadaje się do „zniszczenia” – pocięcia czy zmienienia. Poza tym każdy ma prawo do własnej wizji grania – jeden gra z laptopa, drugi miksuje winyle z 10 gramofonów. Zgadzam się z tobą jednak, że niewielu korzysta z dzisiejszych dobrodziejstw, z tego, co ich zaczęło otaczać. Ja zawsze sobie powtarzam, że mogłem zrobić dużo więcej niż zrobiłem. Ale z drugiej strony trzeba pamiętać, żeby dodatkowymi zabawami nie zniszczyć muzyki.
To lenistwo didżejów?
– Tak, jak najbardziej. W dużej mierze. Większość didżejów jest leniwych, sam też czasem jestem leniwy, mógłbym zrobić dużo więcej. Ja mam problem odwrotny – muszę się ciągle powstrzymywać przed zbyt dużym szaleństwem za konsoletą. Najchętniej robiłbym każdy wariacki ruch, który przychodzi mi do głowy. Co do lenistwa – uważam, że większość didżejów przerzuciło się na Traktory tylko dlatego, że nie chce im się wypalać płyt. To przecież nie powód to korzystania z tych programów! Przynajmniej moim zdaniem. Myślę, że to bardzo zły powód. Fajnie, że nie trzeba wypalać, ale … Większość didżejów nie korzysta z tych softwarów z powodu niesamnowitych możliwości, które dają. To, co można zrobić z kawałkiem loopując go, jest absolutnie fenomenalne. Podobnie z Abletonem – nieskończony ocean opcji. Ale lenistwo wygrywa, tacy są didżeje (śmiech).