Dancefloor killers na lato: Schossow kontra Fedde
Jest taka kategoria muzyki tanecznej, jak „Club music”, albo „Dancefloor killers”. Przeważnie to połączenie różnych gatunków – wzmocniony house, albo uhousiowiony trance, albo electro z trance’em, house z pompą i tak dalej. Oto dwa świeże przykłady. Jeden już jest od jakiegoś czasu, drugi dopiero wyjdzie.
Zacznijmy od tego, co już jest. Znamy już kilka wersji, a do oryginalnej (radiowej) już niebawem pojawi się teledysk. Marcus Schossow w teledysku? – uśmiechną się niektórzy. Teaser już jest, to będzie premiera Szweda w TV. Chyba udana, bo przerobił „Alright” Red Carpet na modłę trancowo-housowo-benassiową. Czyżby powrót brzmień z „Satisfaction”? Dla jednych za dużo hałasu, dla drugich masakra.
A teraz zapowiedź nowego kawałka Fedde Le Granda, który ma szansę w te wakacje pozamiatać festiwale i nie tylko. Jeżeli należycie do tych, którzy potrzebują w klubowych kawałkach nieziemskiej energii i pomysłu, będziecie szaleć. Najpierw charakterystyczny basior, a potem? Burza! Będzie spadał na nas ten numer na wielu imprezach. Jak grom z jasnego nieba… Co ciekawe Fedde nie wydaje tego u siebie, a u Knighta w Toolroom. I znów label Marka będzie miał numer jeden na wszystkich listach wszystkich sklepów muzycznych…
10 punktów do rozdysponowania, jakim stosunkiem wygrywa Fedde? A może jednak Schossow „z Benassim”?