Cytat tygodnia: 'Najbardziej w zawodzie DJ-a irytuje mnie Instagram’
Słyszeliście historię legendy muzyki progresywnej Moshica, który poinformował swoich fanów, że nie zagra w pewnym klubie, ponieważ promotor dał mu do zrozumienia, że ma zbyt mało fanów na Instagramie?
Cóź, może izraelski DJ najlepsze lata ma już za sobą i być może z innych, bardziej merytorycznych powodów ktoś nie chciał jego występu. Może. Może po prostu w ostatnich latach zaniedbał własną promocję i przy tej okazji nie zauważył, że followersi na Instagramie to ważny jej aspekt. A może z premedytacją rezygnuje ze współczesnych „obowiązków promocyjnych” i liczy na to, że „muzyka sama się obroni”?
Niestety jak wiadomo „dobra muzyka sama się obroni” mamy już raczej dawno za sobą. Po platformie MySpace przyszedł czas na Facebooka, który ma oczywiście wiele wad, ale jedną niezaprzeczalną i wielką zaletę – udało mu się najskuteczniej zbliżyć do siebie artystę i jego fanów. Wszyscy są przecież zadowoleni – artysta się skutecznie promuje trafiając do swoich fanów/followersów, a fani mają w zamian coś, czego chcą – wiadomości i muzykę z pierwszej ręki, prosto ze źródła. Czy jednak świat muzyczny potrzebuje kolejnych platform, np. Twittera albo zwłaszcza Instagrama? Serwisu, w którym – jakby nie było – chodzi przecież o zdjęcia? O foty, a nie o muzę? A nawet o raczej sztuczne, podrasowane foty, zahaczające bardziej o prywatność ewentualnego twórcy, aniżeli o jego twórczość?
![](/_files/userimages/2201/d2fjptewmjb4ms41mdm2nzewnze5ntm=_src_9925-mentalcut01_fot.-forum-przestrzenie.jpg)
Każdy z Was ma pewnie swój własny pogląd na ten temat, sprawdźcie kilka słów od doświadczonego polskiego DJ-a znanego jako Mentalcut:
„Najbardziej w moim zawodzie irytuje mnie Instagram. Nie wyobrażacie sobie, jak go nie cierpię. Najmniej kreatywne miejsce w Internecie, skupienie egocentryzmu i wszystkiego co najgorsze we współczesnych, nowoczesnych społeczeństwach. I jeszcze ci wszyscy dziwni ludzie, którzy najpierw są instagramerami, a potem didżejami. I potem ci wszyscy dziwni managerowie klubów, którzy myślą, że popularność profili przekłada się na jakość grania czy frekwencję w klubie. Codzienne źródło żenady. Na szczęście można doskonale radzić sobie w branży, zupełnie z tego nie korzystając”.
Co myślicie?