News

’Contakt’ Richiego Hawtina już wkrótce na DVD

W zeszłym roku wytwórnia Richiego Hawtina czyli M_nus obchodziła swoje 10-lecie. W związku z tym powstała koncepcja trasy „Contakt”, o której mogliście przeczytać ze szczegółami w polskim DJmagu. Przypomnijmy – Contakt to multimedialne przedsięwzięcie, które opierało się na kilku założeniach: po pierwsze obk Hawtina występowali tam pozostali członkowie wytwórni: Magda, Marc Houle, Troy Pierce, Gaiser i Heartthrob, po drugie kilkugodzinny, wspólny oparty w dużej mierze na improwizacji występ sprzężony był z  niesamowitymi wizualizacjami wyświetlanymi na wielkiej diodowej ścianie. Już niebawem ukaże się DVD z materiałem z trasy, premierę przewidziano na przełom jesieni i zimy.



Miałem okazję uczestniczyć w jednym z występów z cyklu „Contakt” w Berlinie, oto fragment relacji z tego wydarzenia z DJmaga: „Większość myśli, jaka towarzyszyła mi przez całe show Contakt, cisnęła się do głowy już podczas pierwszych minut przedstawienia. Uruchomiono wielki zaokrąglony ekran diodowy za konsoletą (i dodatkowy pasek pod nią), na scenie w jednym momencie pojawili się wszyscy bohaterowie tej nocy: Hawtin, Magda, Pierce, Houle, Gaiser i Heartthrob… Wyglądali jak sześcioosobowy Kraftwerk, pochyleni nad sprzętem, skupieni, z pietyzmem i patosem zaczynający swój spektakl. Jeżeli ktoś nie lubi długich i monumentalnych wstępów, zdążył wyjść albo zasnąć, bo intro trwało dokładnie 11 minut! Dodajmy, że przez ten czas można było poczuć się jak na festiwalu z muzyką awangardową, ambientowe dźwięki o wybitnie niskich częstotliwościach wierciły nam dziury w brzuchach i głowach. Zaczęli nie przymierzając jak Pink Floyd w swoim najbardziej eksperymentalnym okresie. Po tak długiej introdukcji pierwsze uderzenie stopy było jak zbawienny deszcz w upalne popołudnie – w Columbiahalle zaczęło się prawdziwe szaleństwo, które miało trwać kolejne 6 godzin (w głównej sali) czy jak kto woli 12 godzin (imprezę w Columbiaclub przewidziano do 14).



Na czym polega Contakt? Trzeba powiedzieć, że to bardzo spektakularne show, które jednak powoduje zagorzałe dyskusje, a wręcz bitwy fanów z przeciwnikami. Dla jednych jest to „kupa śmiechu”, dla innych ciekawa koncepcja. Na pewno wizjoner Richie miał na myśli przeniesienie imprez z muzyką techno na inny poziom – tylko znowu: czy jest to przedsięwzięcie ambitne czy po prostu bardziej kolorowe? Zostając przy kolorach – potężne wizualizacje na ścianie LED robiły wrażenie między innymi dzięki pomysłowi, żeby były w zdecydowanej większości czarno-białe. Ten zabieg spowodował, że było dość mrocznie, „technicznie”, ale z drugiej strony – jednak przepych. Pierwsze kolorowe elementy na ekranie pojawiły się dopiero po prawie trzech godzinach, rzecz jasna wtedy, gdy za konsoletą był Hawtin. Chwilę później zaatakował nas widok sławnego sześcianu, który jak się okazało nie istnieje fizycznie, a jest zaledwie elementem wizualizacji. W dodatku ta otoczka wokół niego: „Approach. Identify. Contakt.”- nie da się na to nie spojrzeć jako na naiwne i pretensjonalne. To jednak nie wszystko – na ekranie przeczytaliśmy też, że mamy „mądrze użyć sześcianu, wtedy on nagrodzi nas dźwiękiem”. Takich zmuszających do refleksji elementów było więcej – przede wszystkim fakt, że Hawtin z ekipą wyglądają dosłownie jak sekta, ubranie wszystkich w te same koszulki to już chyba pewna przesada. Przez to wszyscy pozostali – wiemy przecież, że to koncepcja szefa – stają się zaledwie trybikami w maszynie, marionetkami niemalże. Jakby na tę okoliczność zrezygnowali ze swoich własnych artystycznych aspiracji i grzecznie zgodzili się na bycie częścią większej całości. Nie da się ukryć, że to jedyny taki showcase labela – sporo wytwórni organizuje własne imprezy, tworzy otoczkę wokół swojej „rodziny”, ale nikt nie robi tego w ten sposób, na taką skalę. 



Przez cały show Contakt cała szóstka siedzi przy stoliku za konsoletą i niemal na komendę podchodzą w odpowiedniej kolejności do sprzętu – na środku staje jedna osoba, która zdaje się decydować o tym, jakie słyszymy utwory (choć czy na pewno?), po bokach jeden albo dwaj „pomocnicy” – przeważnie Heartthrob, ewentualnie Gaiser albo Houle – skuleni przy sprzęcie zdają się dorzucać efekty (nie założyłbym się jednak, że faktycznie dorzucają). Na pewno jest to intrygujące widowisko, trochę jak wspomniany wcześniej Kraftwerk, albo Orbital czy Chemical Brothers. Trudno wciąż nie zastanawiać się czy mamy do czynienia z artystycznym performance’m czy po prostu kontrowersyjnym teatrzykiem. Na pewno jednak apokaliptyczna w większości muzyka pasuje do tego przedstawienia – Hawtin z ekipą potrafią przenieść człowieka w niezidentyfikowany bliżej stan, ich muzyka pozbawiona jest melodii czy wyrazistych motywów, po kilku godzinach ma się wrażenie, że to ciągle ta sama stylistyka, ale daleki jestem od marudzenia. Zostawiam to tym, którzy do M_nusowej stylistyki mają więcej zastrzeżeń. Próbowałem sobie wyobrazić na moim miejscu kogoś, kto nie ma o takiej muzyce pojęcia – połączenie frapujących wizualizacji z duszną, trzęsącą trzewiami futurystyczną muzyką musiało takiego kogoś powalić na kolana. Tym bardziej, że w tym niezbyt dużym miejscu muzyka grała z podwieszonych zestawów głośników jakie znamy z dużych eventów czy open airów”.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →