CJ Stone feat. Rename – Call My Name – recenzja vinyla
Najnowszy singiel CJ Stone’a znacznie odbiega od tych, do których zdążył nas już przyzwyczaić. Nie mamy już do czynienia do typowego niemieckiego techno, do którego zaliczała się większość jego numerów. Tak naprawdę za wyjątkiem 7th Day z MR. Phillipsem (z którym remixował także Lethal Industry) oraz remixu Mario Lopeza – Blind nie zaprezentował niczego specjalnego i godnego polecenia. Dopiero singiel Call My Name przedstawił CJ Stone’a jako producenta światowego kalibru, mogącego równać się zarówno z produkcjami Benny Benassiego, jak i remixami Rona Van Den Beukena…
Winyl zawiera cztery wersje Call My Name. Pierwsza tradycyjna, czyli Original Mix, to wersja bardzo wokalna i podchodząca nutą pod numery Benny Benassiego z domieszką Tomcrafta. Z całą pewnością nadaje się na typowe, house’owe imprezy jako rozkręcacz przed ciężkimi klimatami. Jeśli już jesteśmy przy takich imprezach to druga wersja – Clubmix – powinna bardziej przypaść DJ’om, jak i klubowiczom. Tak naprawdę jest to najlepszy Call My Name umieszczony na winylu. Męski wokal został ograniczony do samego refrenu, wyolbrzymiono elementy gitary, która nadaje całemu utworowi niesamowitej nuty. To właśnie dzięki niej numer zyskuje na oryginalności i z całą pewnością wprawi w taneczny szał klubowiczów.
Jest też wersja trance’owa, oznaczona jako Techmix. Szybka, dynamiczna i bardzo energiczna. Widać, że podczas tworzenia tej wersji Call My Name dużą inspiracją była twórczość Rona Van Den Beukena i jego styl tworzenia mixów. Sam CJ Stone nie mógł się jednak zdecydować jak bardzo strance’ić ten singiel, w wyniku czego otrzymujemy krzyżówkę twórczości Benny Benassiego i Rona Van Den Beukena, co nie każdemu DJ może się spodobać. Być może właśnie dlatego na trance’owych imprezach nie słyszy się tego singla.
Ostatnią wersją jest tzw. sunrisemix, czyli bardzo lekka, wolna i chilloutowa wersja Call My Name. Powolna nuta, rezygnacja z Benassi’owych elementów utworu, oraz spora dawka wokalu. Na imprezy kompletnie się nie nadaje, natomiast do sypialni… to już zupełnie inna sprawa.
Jak oceniam najnowszą produkcję CJ Stone’a? Bardzo pozytywnie! Zaskoczył mnie Call My Name. Dlaczego? Chociażby dlatego, że do tej pory uważałem go za mało ambitnego producenta i DJ, który nie zamierza wychodzić poza ramy typowego niemieckiego techno, do którego przyzwyczaił nas większością swoich produkcji i remixów. Blind, 7th Day i Lethal Industry były miłymi wyjątkami rokującymi dla niego nadzieję. Call My Name jest odbiciem się od wcześniejszego dorobku i mocnym startem. Startem, który mam nadzieję zaowocuje jeszcze gorętszymi i tanecznymi singlami.