Z dnia na dzień widzimy coraz więcej utworów radiowo-popowych inspirowanych muzyką do niedawna względnie undergroundową. Pisaliśmy już o „popowym potworze” i nie chcielibyśmy wracać do tej dyskusji. Uznajmy po prostu, że każda muzyka jest przeznaczona dla innych odbiorców. Jednak w tym wypadku spotykamy się z dość ciekawym zjawiskiem skrajnej przesady i szukania na siłę sensacji, której tak naprawdę nie ma – wszak to nie pierwszy tego typu eksperyment w historii.
Mixmag po dzisiejszej, oficjalnej premierze utworu „Hold It Against Me” oficjalnie już pyta: „czy Britney Spears zabiła dubstep?”
A ja z kolei zapytam inaczej: jak to się dzieje, że w czasach, gdy w radiu i na dyskotekach królują taneczne hity „pod nóżkę”, bo ludzie zwyczajnie nie rozumieją żadnych „ciężkostrawnych” klimatów, wystarczy dodać do dowolnego kawałka znane nazwisko, a ten natychmiast staje się „lekkostrawny”, lubią go dyskotekowicze, klubowicze i przypadkowi, nastoletni słuchacze, pozostałe pięć procent społeczeństwa, elektronicy-undergroundowcy, rozpoczynają don kichotowską walkę z wiatrakami, miast cieszyć się, że po kawałku Brit z dubstepowym motywem będą mogli wkręcić jeszcze ze dwa-trzy ambitniejsze numery i uczyć ludzi nowych rzeczy?
|