Recenzje

Born for the Night – Recenzujemy album Jonasa Steura!


Pamiętam styczeń 2006 roku i po prostu obłędnie rewelacyjny set Jonasa, który stworzył dla potrzeb Intuition Radio. Uwierzycie, że godzinny set składał się wyłącznie z wyprodukowanych przez niego numerów? To było dopiero coś! Był wieczór 4 stycznia 2006, a godzinny występ Steura dosłownie wgryzł się w mój umysł. W moim życiu prywatnym, jak i zawodowym od tego dnia wydarzyło się bardzo wiele. Co ciekawe w słuchawkach mojej MP3 we wszystkich ważnych (niekoniecznie dobrych) chwilach towarzyszył mi właśnie ten set Jonasa. Kwintesencja steurowatości i esencja Intuition. Jonas nigdy już nie stworzył tak dobrej kompilacji jak dla potrzeb tamtej audycji Intuition Radio.


Jego debiutancki album Born for the Night jest potwierdzeniem mojej tezy. Wydanie tej płyty właśnie w takiej, a nie innej formie sprawia, że Jonas doskonale zdaje sobie sprawę, że wówczas stworzył (prawdopodobnie) set swojego życia. Coś wspaniałego, coś ponadczasowego. I to właśnie ten set został wydany na drugiej płycie jego pierwszego albumu. Kompilacja staje się więc podróżą w którą zabiera nas Jonas. Zwiedzimy wszystkie najważniejsze miejsca w jego muzycznej karierze, a zaczniemy od Tales From The South, która była dla Steura bardzo ważną produkcją. To właśnie ten numer został połączony z rewelacyjnym wokalem Kirsty Hawkshaw, która dla Mr. Sama zaśpiewała Split. W kompilacji usłyszymy jednak wersję oryginalną, która wprowadzi nas w atmosferę najbliższej godziny.


Flow jest pozycją obowiązkową i to właśnie ona następuje po Tales From The South. Uwielbiana i lansowana swego czasu przez samego Tiesto wprowadza nas w meandry świadomości melodyjnej Jonasa. Po lekkim i klimatycznym wstępie pora zatrzasnąć za sobą drzwi i pędzić przez pola Steura. Charakterystyczny bit, a także pełne magii dzwonki rozpędzają naszą podświadomość. Biegniemy prosto do krawędzi urwiska. Całą swoją energię wykorzystujemy na wyskok – przed siebie i jak najdalej. Lecimy lotem szybującym. Flow jest idealna. Rozpędza, pobudza, by potem koić zmysły cudowną i słodką melodią. Jest niczym spadanie w przepaść ze świadomością, że spadochron zadziała w każdej chwili kiedy tylko go użyjemy. Lecimy więc beztrosko, bez obaw…z błogim uśmiechem satysfakcji na twarzy. Flow się rozpędza. Na co komu spadochron, skoro mamy turbodopalacz? Odpalamy i pędzimy w kierunku gwiazd. Pełna magii, pełna nadziei i pełna Steura produkcja.



A gdy Flow wyniesie nas już na granice naszych możliwości to pora dać dopalaczom odpocząć. Z rozłożonymi rękami niczym pędząca rakieta przecinamy przestworza i szybujemy podziwiając z lotu ptaka największe metropolie świata. Jest sam środek nocy, nic więc dziwnego, że miasta toną w bajecznym świetle ich kolorowych latarni. City Lights jest idealną produkcją podtrzymującą euforię zbudowaną przez Flow. Szybując nad miastami wykonujemy powietrzne akrobacje. Za późno na spadochron. Wbijamy się w ocean wolności i spełnienia. Wynurzamy się po cichu by płynąć z falami. Nie ma już nocy. Jest sam środek upalnego lata, a my dryfujemy bezszelestnie na wielkich falach tsunami prosto do brzegu, gdzie czekają już na nas egzotyczne drinki.


Silent Waves. Oczywisty hit lata 2005. Oczywisty do tego stopnia, że nikt nie śmie kwestionować wspaniałości i wakacyjnej lekkości przełamujących się fal Steura. Docieramy na rozgrzane piaski plaży. Tłumy spalonych słońcem plażowiczy oddaje się muzycznej euforii – nic dziwnego, skoro główny motyw Silent Waves doprowadza wszystkich do tanecznego szału. Wszyscy są szczęśliwi. Są wakacje. Jest pięknie. Są wspomnienia.


Ale upliftingowe nuty to nie wszystko na co stać Steura. Z Silent Waves płynnie przechodzi w nieco poważniejszy klimat. Plażowy dzień dobiega końca, a słońce właśnie zachodzi. Pora rozpocząć imprezę. Wkrętka wchodzi bardzo gładko. Pragnienie mocniejszych i hipnotyzujących brzmień było w nas pielęgnowane przez pierwsze cztery produkcje kompilacji. Kompletna magia i totalne zauroczenie. Wszystko przestaje istnieć, a my dajemy sobą rządzić muzycznemu reżimowi Steura. Znikamy bez reszty, a wszystko dookoła nas zakrywają gęste i mleczne chmury. Wkrętka 7 Clouds jest na tyle silna, że po kilku minutach jesteśmy już pod pełną kontrolą i całkowicie uzależnieni, ale nie chcemy ratunku. Chcemy więcej! I w chwili w której sytuacja mogłaby wymknąć się spod kontroli nasze zmysły są kojone beztroskimi, relaksującymi i euforycznymi nutami Palma Solane. Jesteśmy Panami Wszechświata. Wszystko jest u naszych stóp. Jest wspaniale. Jesteśmy szczęśliwi i spełnieni.



Wodospad  o wiele większy niż Niagara w świetle księżyca jest wspaniały. Palma Solane, tak się nazywa. Jest cały nasz. A my przechodzimy przez strumień pędzącej z gigantyczną prędkością wody. Nie boimi się, bo wiemy, że jesteśmy dzisiaj niezniszczalni. Chroni nas Jonas. Z wewnętrznej części wodospadu przechodzimy przez jego strumień. Czujemy jak spływa po nas woda. Wszystko jest w zwolnionym tempie. Wynurzamy się dopiero gdy zaczyna nam brakować powietrza. Po tej dawce doznań potrzebujemy przestrzeni. Chcemy być wolni i niespętani. Biegniemy więc przed siebie. Prosto na skalny brzeg i pędzimy wzdłuż niego. Biegniemy bo chcemy, bo to daje nam szczęście i radość. Ponownie rozkładamy ręce jak byśmy chcieli przywitać cały świat. Nie męczymy się, ciągle biegniemy, a w głowie słyszymy tylko błogą melodię Red Shores.


Chcemy wzbić się w przestworza, więc co robimy? Po prostu skaczemy i wzbijamy się w przestworza. Teraz nie ma już dla nas żadnych ograniczeń. Steur przekazał nam władzę nad swoim światem i możemy robić co tylko zapragniemy. A chcemy raz jeszcze wznieść się tak wysoko na ile tylko damy radę. Second Turn nadaje naszemu marzeniu adekwatne tempo. Lecimy coraz wyżej i coraz szybciej. Jest tak, jak sobie wymarzyliśmy ten lot. Jednak wszystko co ma swój początek, ma tez i swój kres. Jesteśmy tego świadomi, ale nie rozstajemy się w smutku bo wiemy, że zawsze możemy wrócić do rzeczywistości Jonasa i przeżyć te wszystkie emocje raz jeszcze. Kiedy tylko zechcemy. Pora więc powrócić do rzeczywistości w magnackim stylu. Jak panowie i panie świata. Spadochron pozwala nam swobodnie i łagodnie wrócić do naszego życia. Nie zderzamy się ze ścianą, nikt nie wylewa na nas kubła lodowatej wody. Po prostu opadamy w nasze ciała. A gdy otwieramy oczy nasze usta wypowiadają błogie: Castamara


Wszystko w porządku? Jesteście cali? Mam nadzieję, że zrelacjonowana przez mnie podróż przez świat Jonasa była przyjemna? Nie każdy DJ i producent może poszczycić się dorobkiem numerów z których może zmontować godzinnego seta. Gdy swoje premiery miały Second Turn i Castamara czytałem w jednym z wywiadów, jakich udzielił Steur, że ten pierwszy powstał tylko dlatego, aby mógł połączyć w secie dwie inne swoje produkcje, które nijak mu się nie kleiły z innymi numerami. Jonas potrafił malować swoimi produkcjami wspaniały świat.



No właśnie. Potrafił. Zdecydowałem się zacząć recenzję albumu Born For the Night od drugiej płyty, będącej kompilacją i miksem najlepszych produkcji Jonasa gdyż miałem ku temu istotny powód. Dwie płyty – dwa światy, a raczej dwie drogi, którymi przez ostatnie trzy lata podążał. Ta lepsza droga została już przeze mnie omówiona. Ta lepsza to własnie kompilacja. Ta gorsza to płyta pierwsza, która niejako miała być wielkim wydarzeniem w karierze Jonasa.


Album otwiera więc niezwykle udany Fall To Pieces, w której dla Jonasa śpiewa Jennifer Rene. Pomimo, że w ostatnich miesiącach numer ten pojawił się chyba w tracklistach wszystkich DJ na świecie, a także znajdował się na kompilacjach najlepszych DJ tego świata (jak chociażby na In Serach of Sunrise 6: Ibiza) to utwór nadal posiada swoją magiczną zdolność zniewalania słuchacza. Jakkolwiek kolejne produkcje na albumie nie są już takie dobre. Nightwalker jest nową produkcją Steura i niestety widać w niej zapędy do electropochodnych dźwięków, które spłycają potencjał produkcji. Widać, że na siłę stara się połączyć swój stary styl z modnymi trendami electro, ale niestety mariaż wypada dosyć słabo. Po prostu nieprzyjemnie się słucha tego utworu.


Później mamy do czynienia z Level Up, który miał chyba łączyć w sobie rockowe brzmienia niektórych numerów Paula Van Dyka z King of My Castle w remixie Sandera Van Doorna. Nie jestem przekonany co tak naprawdę Jonas chciał osiągnąć poprzez ten numer. Jest całkowicie oderwany od jego poprzednich produkcji. Miałki, niby mocny, ale słucha się go z lekkim zażenowaniem.


Wreszcie coś fajnego. Seven Moons and a Bit możnaby śmiało określić jako skrzyżowanie starego Steura z nowym Corstenem. Jeśli Junkie, czy Race Ferrego się Wam podobały to wariacja Jonasa z pewnością przypadnie Wam do gustu. Jest to jedyna produkcja która moim zdaniem idealnie wkomponowałaby się w klimat miksa, który znajduje się na drugiej płycie albumu.


I gdy już myślałem, że wszystko będzie zmierzało w odpowiednim kierunku… a muszę przyznać, że rokowania były niezłe. Oto bowiem Jonas przedstawia nam Pure Bliss – drugi numer w którym śpiewa dla niego Jennifer Rene. O ile wokal i tekst piosenki jest bardzo fajny o tyle stworzona muzyka jednoznacznie kojarzy się z… zespołem Kombi, co tą produkcją całkowicie deklasuje w jakichkolwiek rankingach.


Dwie kolejne produkcje również są żywcem wyrwane z rzeczywistości. Tytułowy numer albumu Born of the Night był wydany kilka tygodni temu na singlu razem z Fall To Pieces. Cóż. Każdy z Was z pewnością ma już wyrobioną opinię na temat tej produkcji. Podobną jest Rise and Shine, która również czerpie garściami z brzmień electro i podobnie jak w poprzednim przypadku efekt końcowy raczej jest nieciekawy. Przynajmniej dla fanów starego Jonasa Steura.


Bezkonkurencyjnym hitem płyty jest grany przez Jonasa od ponad roku Left In a Daze (grał ten numer na zeszłorocznej edycji Dancetination). Produkcja która jest wszystkim tym, czego fan Steura może po nim oczekiwać. Piękna, wkręcająca i pełna typowych dla Silent Waves i Flow dźwięków.


O ile przedostatni numer na płycie, czyli I Know, na siłę można podpiąć pod stary styl Steura to ostatnią produkcję (stworzoną wspólnie z Re:Locate) – La Nuiti Norie polecić można tylko i wyłącznie tym, którym podał się ich ostatni utwór – Nasty. Ten sam styl. Mocny, energetyczny i bezlitosny do bólu.



Album Born For The Night pomimo szeregu produkcji, które na pewno nie przypadną do gustu miłośnikom Jonasa Steura, jest bardzo dobrym wydawnictwem. Te kilka słabych utworów na pierwszej płycie jest nam rekompensowanych przez świetny miks podsumowujący niejako ostatnie trzy lata Jonasa. Czy materiał zebrany na płycie jest jednak wystarczająco mocny, aby miał w jakikolwiek sposób pomóc w karierze Steura? Nie sądzę, gdyż kierunek który sobie obrał raczej do świata dorosłej kariery muzycznej go nie wprowadzi. Tylko Fall To Pieces może być tego gwarantem, gdyż tylko ta produkcja jest dojrzała w sensie komercyjnym. Ale ten numer znamy już od tygodni i jeśli miał pomóc Steurowi w jakikolwiek sposób to już dawno to zrobił. Żadna z nowych produkcji stworzonych dla potrzeby albumu nie ma takiej mocy jak pierwsza wspólna produkcja z Jennifer Rene.


Przed Jonasem jeszcze bardzo dużo pracy i chyba również odrobina pokory. Tylko tak można nabrać do siebie dystansu i nauczyć się rozróżniać dobry materiał, od materiału który chcemy, aby był dobry. Ale sam album jest wystarczająco dopracowany, aby został ciepło przyjęty przez fanów Jonasa, a także miłośników dobrego trance’u. Dla mnie największą rekomendacją jest miks zawarty na drugiej płycie i to tylko dla niego kupiłem album. Cóż… nie oznacza to, że wy też powinniście. A jeśli już zdecydujecie się kupić Born for the Night to oczekujcie listopada, gdyż wtedy do Polski (o ile wszystko potoczy się po myśli fanów Jonasa) przyjedzie Steur na swój specjalny Born for the Night Europe Tour. Gdzie? Za ile? Oczekujcie informacji na łamach wortalu muzyki klubowej FTB.pl. Kupujcie album, bo cóż innego dacie Jonasowi do podpisania?


Tracklista:


CD 1:
1.       Fall to Pieces (feat. Jennifer Rene)
2.       Nightwalker
3.       Level Up
4.       Seven Moons and a Bit
5.       Pure Bliss (feat. Jennifer Rene)
6.       Rise and Shine
7.       Born for the Night
8.       Left In a Daze
9.       I Know
10.     La Nuiti Noire (feat. Re:Locate)


CD2:
1.       Tales from the South (Album Version)
2.       Flow
3.       City Lights
4.       Silent Waves
5.       7 Clouds
6.       Palma Solane (feat. Re:Locate)
7.       Red Shores
8.       Second Turn
9.       Castamara


Tekst: Krzysztof Marcinkiewicz




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →