Sunrise Festival pokazał, że droga rozwoju to jedyna słuszna droga
Pierwsze, spontaniczne wrażenia po tegorocznym Sunrise Festival? Najkrócej rzecz ujmując: WOW, mega pozytywne zaskoczenie! Wszystko zagrało jak trzeba. A ujmując nieco dłużej: poświęćcie 10 minut życia i sprawdźcie koniecznie dlaczego.
Zdjęcia w artykule: Fot. Gromysz Group / źródło: facebook.com/sunrisefestivalpl
Zacznę od tego, że bawiłem się świetnie i długo, przetańczyłem wiele godzin i doświadczyłem intensywnie wielu setów, i mam na to świadków – dwie nowe koleżanki, które poznałem w hotelu i które nigdy (nigdy!) wcześniej nie były na tego rodzaju imprezie. Powiem Wam, że to ciekawe doświadczenie móc przez jakiś czas patrzeć i słuchać oczami i uszami kogoś, kto jest zupełnie nowy w tym temacie.
Sunrise Festival 2023. Rozgrzewka
U mnie odwrotnie – raptem dwa tygodnie wcześniej spędziłem cztery dni na czeskim festiwalu Beats For Love, więc na Sunrise Festival jechałem będąc w festiwalowym gazie. Gdy w Ostrawie nagrywałem film z wrażeniami (sprawdźcie Instagrama FTB albo Muno), zaznaczałem bardzo wyraźnie, że festiwal jest super, bo „Czesi to świetni ludzie, świetnie się bawią i dużo się uśmiechają”. Po piętnastu dniach i weekendzie pod Kołobrzegiem mogę śmiało to samo napisać o Polakach bawiących się na Sunrise Festival 2023!
Sunrise Festival 2023, czyli sielanka
Cieszę się bardzo, że mogę tak napisać z czystym sumieniem, bo jak wiadomo festiwale tego rodzaju nie mają najlepszej prasy wśród ludzi z zewnątrz tego specyficznego świata. Tymczasem po pierwsze wygląda na to, że to już nieaktualne, a po drugie „ludzie z zewnątrz” to również stwierdzenie nieadekwatne do sytuacji. Dlaczego? Bo przekrój imprezowiczów na Sunrise jest w tej chwili tak szeroki, jak to tylko możliwe, podobnie jak dla niektórych zaskakująca mogła być średnia wieku. Czułem się trochę jak na Trance Energy 15 lat temu – każdy był inny, każdy był spoko, a wiek to tylko liczba.
Atmosfera była iście piknikowa, każdy się szanował, można sobie było w każdej chwili miło pogadać z nieznanymi wcześniej ludźmi, czy to odpoczywającymi w strefie gastro czy szalejącymi pod sceną. „Hej, jesteście tu sami? Tak? To już nie jesteście” – przywitała nas silna ekipa z Zielonej Góry. Pozdrowienia dla was serdeczne, jak i dla wszystkich pozostałych, którzy pozwalali robić sobie zdjęcie czy nagrywać filmy, nikt ani razu nie zrobił dziwnej miny, wprost przeciwnie.
Sunrise Festival 2023, czyli jak się tworzy infrastrukturę
Szkoda tylko, że każdego dnia próbowały zakłócić tę sielankę opady deszczu (dobrze, że chociaż niedzielny wieczór przebiegł bez takich atrakcji). Na szczęście projektanci jedynego takiego na świecie festiwalowego miasteczka wymyślili, że między dwiema scenami w strefie gastro będą dachy, pod którymi można się schronić, nie tracąc muzyki z pola słyszenia. No chyba, że akurat potrzebujesz kebaba z samego środka strefy, wtedy słychać obie sceny naraz, co trzeba nauczyć się ignorować w kolejce po jedzenie albo picie.
A propos – zdarzało się, że przy najbardziej cichych fragmentach setów dobiegały echa beatu z innej sceny, ale poza tym koncepcja ich rozmieszczenia i częściowego zasłonięcia przez metalową konstrukcję to strzał w dziesiątkę – dzięki temu w przeciwieństwie do wielu innych festiwali z kilkoma scenami możemy więcej tańczyć, niż chodzić. Z drugiej strony to przemieszczanie się po terenie imprezy to była czysta przyjemność – dwie nowe koleżanki będące debiutantkami czuły się wręcz jak w bajce, rozglądając się dookoła, podziwiając elementy scenografii i spotykając na swojej drodze zawsze kolorowych i sympatycznych ludzi. Nie wspominając o spotkaniach pod scenami, gdzie na porządku dziennym były miłe zaczepki w rodzaju: „Hej! Ale fajnie tańczysz! Super impreza, co? Który raz na Sunrise?”.
„Pierwszy!” – odpowiadały, a ludzie nie dowierzali. Bo przeważnie byli po raz trzeci, piąty, siódmy, dziewiąty, ba – jedno małżeństwo twierdziło, że zaliczyło WSZYSTKIE edycje. Czyli to było również ich 20-lecie.
Sunrise Festival 2023. Festiwal udogodnień
DJ Kris, pomysłodawca całego przedsięwzięcia, obiecywał na rocznicę, że na życzenie festiwalowiczów wprowadzi zmiany ułatwiające wszystkim życie i tak też się stało, najbardziej doceniliśmy trzy rzeczy:
– inna organizacja dojazdu na festiwal zapobiegła korkom,
– można było płacić kartą,
– oprócz toi toi-ów do miasteczka dostarczono kulturalne toalety, w których na bieżąco sprzątano (!).
Odnośnie słowa „kulturalny” – fajnie, że dożyliśmy czasów, kiedy o festiwalu z popularną muzyką elektroniczną możemy pisać jak o miejscu kulturalnej zabawy w wykonaniu kulturalnych ludzi. Kulturalnych i świadomych tego, po co przyjechali i za co zapłacili. To nie są przecież tanie historie, najwyraźniej nie chcemy sobie niszczyć takiej inwestycji w piękny, wakacyjny weekend. Również przeginając z poziomem nietrzeźwości. Czy to ceny powodują też, że mniej jest na imprezie 18-latków, a więcej tych dużo starszych, nawet dwa razy od nich starszych? A może już wszyscy przed dwudziestką słuchają polskiego danco-rapu i raczej czekają na Sun Festival w tym samym miejscu tydzień później?
Sunrise Festival. Festiwal ludzi świadomych i… miłych
Wśród tych trochę starszych dominowali lojalni klubowicze, którzy bawią się z Sunrise’em od czasów kołobrzeskiego Amfiteatru (albo z Krisem od czasów manieczkowego Ekwadoru), ale nie brakowało też takich, którzy przyjechali po raz pierwszy, z czystej ciekawości. Przyglądali i przysłuchiwali się wszystkiemu bardzo uważnie i wyglądali na bardzo zadowolonych. Niektórzy zahaczali piszącego te słowa człowieka z indentyfikatorem pytając o DJ-ów, o gatunek muzyki, czasem mówiąc, że są w takim miejscu pierwszy raz i nie spodziewali się, że „to może być takie zaje**ste”.
Jestem pewny, że w większości wrócą tu za rok, bo muza była dobra i różnorodna, sceny piękne a momentami zachwycające, ludzie sympatyczni, jedzenie smaczne i dostępne w wielu miejscach (łącznie z food truckami z tajskimi pad thai’ami, indyjskim curry czy japońskimi ramenami), atmosfera przyjemna, a środowisko przyjazne pod każdym względem, nawet dla tych, którzy byli albo będą chcieli być tu całą rodziną – w przerwach między skakaniem można było sobie spocząć na poduchach w szałasach albo na leżakach czy ławeczkach, zamówić sobie wspólne, profesjonalne zdjęcia, pograć w grę telewizyjną będąc jej pionkiem, zamówić pozdrowienia na sporym telebimie, w razie potrzeby podłączyć telefon do miejsca z ładowarkami albo naładować powerbanka. Ewentualnie natknąć się na bonusową mikroscenę w postaci Technobusa klubu Holidays Orchowo z całkiem niezłym techno, super światłami i klimatem, który powodował za każdym razem i w każdym przypadku, że uśmiech robił się jeszcze szerszy.
Warto też wspomnieć, że w przeciwieństwie do czasów słusznie minionych nikomu życia nie utrudniali ani policjanci ani ochroniarze. Dziwiłem się w Ostrawie, że ochrony na terenie festiwalu prawie nie było widać, tymczasem na Sunrise było podobnie. Wygląda na to, że w międzyczasie świat naszych festiwali mądrze dorósł i dojrzał, zarówno ze strony klubowiczów, jak i organizatorów czy stróżów prawa.
Sunrise Festival 2023. Pewniaki
A muzyka? Słyszałem głosy, że „najlepiej i tak zagrali Polacy” i że powinno być ich więcej w line-upie. Albo, że „to nieważne, czy gra ten czy tamten, Kris by nie zaprosił byle kogo” albo „przyjeżdżamy tu dla klimatu”. Jednak nie zamierzamy bagatelizować tej kwestii – dość powiedzieć, że właściwie o każdej porze 3-dniowej imprezy można było mieć dylemat: na kogo pójść kosztem kogo?
Pewniaki nie zawiodły – Paul Kalkbrenner miał co prawda pecha z deszczem, ale robił co mógł, by zachwycić wielu swoich fanów (w piątek publika pod sceną główną prawie jak na Audioriver, choć też ogólna frekwencja niższa niż w sobotę i niedzielę). Paul Van Dyk pocisnął mocno i szybko, odpowiadając na hardową końcówkę Garetha Emery’ego pędzącym psytrance’em. Felix Da Housecat zachwycał oldschoolowym miksowaniem przypominając nam, jakie to miłe uczucie słyszeć przejście, gdy dwa utwory grają jednocześnie przez dłuższy czas (szkoda tylko, że przegrał rywalizację z Meduzą i niewielu miało okazję to docenić).
Sunrise Festival 2023. Odkrycia
Odkrycia? Na pewno Tinlicker – piękne, płynące, progresywne granie z zostającymi w głowie, wręcz poruszającymi melodiami, świetnie zabrzmiały na koniec przeróbki Kosheen i Roberta Milesa. Na scenie Black kosili umysły m.in. KAS:ST i Eli Brown. W pierwszym przypadku słychać było francuski rodowód w postaci wielu motywów electro-techno, w drugim brytyjski temperament – acidowe wkręty powodowały regularne piski na parkiecie, świetny booking!
Sunrise Festival 2023. Wyróżnienia
Kogo jeszcze warto wyróżnić? Świetne house’owe granie w wykonaniu rodaków (duet Loui & Tommy Gustav, trio The 3 z Neevaldem, Bartesem i Matthew Clarckiem) oraz niezawodnego duetu Tube & Berger (szkoda, że grali tak wcześnie), raczej techniczny house od Camelphat i reprezentantki duetu Eli & Fur, twórcy viralowych hitów Acraze i Ownboss, niezłe show na głównej zrobili Nicky Romero, KSHMR, Alok czy śpiewający na żywo John Newman – to ciekawa norma, że EDM-owe sety na mainstage w każdej chwili potrafią przeskakiwać w inny gatunek i nigdy nie wiadomo, czy kolejny beat będzie big roomowy, trance’owy, techniczny czy wręcz hardstylowy. Na słowa uznania zasługuje Purple Disco Machine za muzykę inną od wszystkich innym, rytmów inspirowanych italo disco jeszcze na takim evencie nie było. O grającej back to back ekipie The History of Sunrise nie trzeba wspominać, zapewne 90 proc. bawiących się wtedy na świetnej, okrągłej scenie z radością przyjęłaby informację, gdyby takie niedzielne granie trwało cały weekend.
No i dzięki dla wszystkich DJ-ów z afterparty, nie dało się nie tańczyć i nie cieszyć przez cały czas, mimo że poza setem Matusha wszystkie inne skąpane były w delikatnych, acz jednak opadach deszczu. Neevald i Miqro top, DJ W – szacun za skuteczne build-upy, przekrój gatunkowy i to, jak przeżywałeś każdą sekundę.
Sunrise Festival 2023. Które numery słychać było najczęściej?
John Summit Where You Are – w pewnym momencie w sobotę słyszeliśmy na trzech różnych scenach dosłownie w ciagu 15 minut – najpierw na scenie house, potem trance, następnie na głównej;
Calvin Harris Miracle – podobnie zresztą jak w Ostravie można było usłyszeć we wszelkich możliwych remiksach (no, w Czechach dodatkowo jeszcze w rytmie drum and bass).
Nowe wersje klasyków Kenkraft 400, Better Off Alone i Meet Her at Love Parade.
Sunrise Festival 2023: Dla takich weekendów warto żyć
Reasumując żona i nasze dwie nowe koleżanki twierdzą z całą mocą, że za rok spotykamy się w tym samym miejscu i czasie. Debiutantki planowały się bawić do drugiej w nocy, kończyły zawsze o czwartej. Tak samo jak i my odczuwają dziś melancholię pofestiwalową, jak w tym popularnym memie z serialu Narcos.
Sunrise Festival aftermovie
Serio, dla takich weekendów warto żyć, jakkolwiek górnolotnie by to zabrzmiało. Może inaczej – takie weekendy warto PRZEŻYWAĆ, w trakcie takich weekendów człowiek czuje, ze coś przeżywa, że żyje intensywnie, żyje na maksa. Czuje, ze żyje i że życie może być kolorowe i fajne. Mogliśmy przecież przesiedzieć cały weekend na kanapie patrząc w telewizory, kompy czy telefony, ale na szczęście dla nas wybraliśmy ponad 30 godzin słuchania nowoczesnej, czasem wręcz futurystycznej muzy na potężnym festiwalowym nagłośnieniu, prosto z potężnych scen okraszonych równie potężnymi wizualizacjami (dzięki, Clockwork! Widać było, że siedzieliście nad tym od stycznia). W międzyczasie pląsając sobie nad Bałtykiem, ze stopami zanurzonymi w naszym cudownym morskim piasku, na kultowym afterze, który od zawsze jest jedną z najbardziej uśmiechniętych imprez w tym smutnym często kraju.
Tyle wygrać. Na koniec pzypominamy, że to nawet jeszcze nie połowa wakacji, przed nami kolejne festiwale, korzystajcie z okazji i łapcie te chwile ulotne, „ulotne jak ulotka, w każdą chwilkę wbijajcie szpilkę, jak pinezkę w deskę”! Jeśli powyższą relacją uda mi się namówić choć jedną osobę na przeżycie pięknego, festiwalowego weekendu, warto było to pisać. Bawcie się dobrze.
Sunrise Festival 2023 wciąż gra
P.S. Kończyłem pisanie czekając na odbiór samochodu po przeglądzie. Nagle siedzący naprzeciwko mnie w poczekalni Pan Maciej odpalił z telefonu filmik z muzyką. Pracownik salonu podchodząc do ekspresu do kawy uśmiechnął się pytając: – Czyżby Sunrise? – Tak, Sunrise, dopiero co wróciłem, odparł. Na to pan z salonu: – Ach, zazdroszczę, też bym się znowu przejechał, ale już nie te lata i nie ta kondycja. Nie wytrzymałem i zapytałem: – Czy ja dobrze słyszę, że Panowie rozmawiają o Sunrise? Właśnie piszę relację z tego festiwalu! Naprawdę! Śmiechom nie było końca. Przypadek?