Powstała petycja zakazująca krzyczenia „woo-woo”, gdy DJ-e grają house
Prawdą jest, że polskie kluby znacznie różnią się od tych na zachodzie i południowym zachodzie Europy. Jak widać, mamy jednak z nimi coś wspólnego, a chodzi tutaj o okrzyki podczas występów DJ-ów. Porównując polskie „jadą, świry jadą” z zachodnio-europejskim odpowiednikiem „woo-woo”, możemy stwierdzić, że nasi sąsiedzi są trochę spokojniejsi, lecz nadal ich zachowanie spotyka się z krytyką. Co w związku z zaistniałą sytuacją? Sprawdźmy!
Skończcie krzyczeć, kiedy grany jest house
Krzyczeć czy nie krzyczeć, oto jest pytanie! Tą zagwozdką zajął się internautą John Jones, który rozpoczął zbierać podpisy pod swoją własną petycją w serwisie Change.org, dotyczącą zaprzestania krzyczenia „woo-woo” podczas grania muzyki house.
Zrozumieliśmy, w końcu lubicie muzykę house, mimo że istnieje już od paru dekad. Nie musicie udawać pelikana co każde pięć sekund.
Tymi słowami Jones opisał petycję i powiem szczerze, że jest to jak najbardziej prawdziwe i, moim zdaniem, potrzebne, żeby pozbyć się tej przypadłości z klubów. Nie jest to pierwsze podejście do zaprzestania takich zachowań. Już cztery lata temu po Reddicie wędrował post zatytułowany Alternatywy dla okrzyków Woot-Woot lub Ooh-Ooh. Nawet wcześniej, bo w 2015 roku, próbowano odwrócić społeczność od wydawania takowych dźwięków, również za pomocą Reddita. Niestety bezskutecznie.
Mówiąc szczerze, jestem poirytowany na myśl, że istnieją na świecie osoby, które znają jedynie Do It To It czy Losing It od FISHERA, a na resztę house’owych piosenek potrafią zareagować okrzykami godowymi pelikana. Pod petycją Johna Jonesa podpisało się na razie tylko pięćset osób, ale wierzę w moc Internetu i wiem, że za jakiś czas tych podpisów będzie sto razy więcej. Sami możecie pomóc w tej sprawie, podpisując petycję, klikając TUTAJ.
Czy to wszystko nie brzmi znajomo?
My, Polscy fani muzyki EDM doskonale znamy stanowisko naszych przyjaciół z zachodu. Kultura vixiarska to specyficzny odłam muzyki klubowej, który posiada własną społeczność, muzykę, stroje, a nawet prawa do używania infrastruktury drogowej podczas imprez. Dużą część polskich imprez stanowią eventy vixiarskie, których „gwiazdami” są np. Gashmaker, MAJLOS itp.
Wszystko byłoby naprawdę w miarę normalne, gdyby nie okrzyki „Jadą, świry jadą” czy „PKP”. Sam byłem świadkiem, gdy I.GOT.U uciszał tłum w skorzęcińskim Źródełku, by nie wykrzykiwali podobnych fraz. Mało tego, byłem świadkiem sytuacji, w której (niestety) mój znajomy podczas oldschool house’owej imprezy krzyczał wcześniej wymienione zdania. Najadłem się wstydu za trzech, a sam czułem się niekomfortowo do końca eventu. Czasy „woo-woo” czy „PKP” muszą się kiedyś skończyć albo zostać tam, gdzie być powinny.