Echa eventowego weekendu w polskich mediach
Eventowe zakończenie karnawału miało, o czym doskonale wiedzą wszyscy użytkownicy ftb, dwie odsłony – w katowickim Spodku bawiono się przy house, electro i techno, a w poznańskiej Arenie przy trance i tech-trance. Zwróciliśmy uwagę na komentarze po eventach w polskiej prasie i telewizji.
Wyjątkowo w Telewizji Polskiej nie zastanawiano się nad młodzieżą zażywającą narkotyki, tylko mówiąc o Tunnel Carnival słusznie oddano, że impreza się udała, „Spodek odleciał na koniec karnawału” i tak dalej. Bardzo nietypowa relacja, jak na telewizję, w której dotąd nikt nawet się nie zastanawiał, czy organizatorzy się postarali, czy ludzie się dobrze bawili. Zwykle mówiono TYLKO I WYŁĄCZNIE wiadomo o czym. Ciekawe, czy to jednarazowy „wypadek przy pracy” TVP INFO czy zmiana podejścia do tematu na stałe.
Z kolei „Gazeta Wyborcza” (poznański dodatek) o imprezach w Arenie pisała już kiedyś bardziej wstrzemięźliwie, wspominając o fanach trance, którzy przy swojej ukochanej muzyce bawią się przez wiele godzin. Tym razem na imprezę wysłała dziennikarkę, która siedzi w zupełnie innych muzycznych klimatach – oto dowód http://www.poznan24.com.pl/poznan-artykul-490.html. Magdalena Smugała lubi subtelne trąbki, chill-outowy klimat, ewentualnie Jimiego Tenora z orkiestrą – kto wpadł na pomysł, żeby relacjonowała RTX? Chyba ktoś, kto miał w zamyśle napisanie o imprezie tak, a nie inaczej. Przyjrzyjmy się, co „dziennikarka” napisała:
„Imprezy tech-transowe – w szczególności polskie – mają ostatnio tendencje do schematyczności. Skutkiem tego piąta edycja imprezy „RMI Trance X-plosion”, która odbyła się w sobotę w poznańskiej Arenie, wypadła dość szaro”
Szkoda, że nie dodała, na których eventach ostatnio była, na jakiej podstawie wydała osąd o „tendencji do schematyczności”.
„Tłum dość specyficznych imprezowiczów – w dużej części w wieku szkolnym – zaczął napływać do Areny tuż po otwarciu drzwi, ok. godz. 19. Hala zapełniała się nastolatkami, które zdawały się zapomnieć o odzieży wierzchniej. Złota, lateksowa, połyskująca garderoba przypominająca strój plażowy jest dziś najwyraźniej ostatnim krzykiem damskiej mody na tego typu imprezach. Męska część publiczności nie pozostawała w tyle. Masowo zaopatrywała się więc w jarmarczne gadżety: przedmioty przypominające miniaturę świetlnego miecza z „Gwiezdnych wojen”, o oślepiających kolorach. Ci bardziej kreatywni kupowali plastikowe okulary słoneczne, opatrzone migającymi światełkami, które wyróżniały ich z tłumu. Tak wyekwipowana młodzież, zapewne pod wpływem przeróżnych energetyzujących substancji, szalała bez wytchnienia przy ostrych rytmach całą noc.”
Z tego fragmentu rozumiemy, że „dziennikarka” ma zastrzeżenia do tego, jak klubowicze się ubierają. Bez komentarza. Nie podobają jej się prawdopodobnie gadżety, które dają do zrozumienia, że ludzie się dobrze bawią i starają się, żeby było bardziej kolorowo – dodajmy, że tak się bawią ludzie wszędzie na świecie i raczej jest to postrzegane pozytywnie (raczej, bo oczywiście zawsze znajdą się tacy, według których wszyscy powinni wyglądać tak, jak oni).
„Niestety, słuchacz muzyki tech-transowej mógł odnieść wrażenie, że każdy utwór brzmiał podobnie do poprzedniego. Serwowane przez didżejów kawałki opatrzone były kłującym w uszy, hałaśliwym beatem. A rdzeń tych kompozycji stanowiły przeważnie nie więcej niż dwa lub trzy powtarzane przez parę minut komputerowe dźwięki. Mniej wytrwałych taki monotonny rytm mógł przyprawić o solidny ból głowy.”
Tu się „dziennikarka” chyba przejęzyczyła – to nie słuchacz takiej muzyki mógł odnieść takie wrażenie, ale wprost przeciwnie: każdy utwór brzmiał podobnie dla NIE-SŁUCHACZA TAKIEJ MUZYKI. Tech-transowy beat zapewne to ją właśnie kłuł w uszy, tak jak każdy beat kłuje w uszy kogoś, kto jest antagonistycznie nastawiony do wszelkiej tanecznej muzyki elektronicznej. Przecież to było „Trance Xplosion” – z założenia prezentowali się wykonawcy trance, muzyki, o takim, a nie innym bicie. To tak, jakby po imprezie metalowej narzekać, że głośno grały gitary! Co do zdania, że „A rdzeń tych kompozycji stanowiły przeważnie nie więcej niż dwa lub trzy powtarzane przez parę minut komputerowe dźwięki”, to sugeruje ono, że albo „dziennikarka” trafiła do Areny na kilka minut i akurat rzeczywiście słyszała tego typu utwór (niewykluczone, że taki się pojawił, choć wątpię), albo nie umie liczyć, albo nie umie słuchać, albo napisała to w złej wierze. Trance w przeciwieństwie do innych gatunków techno-podobnych, ma w sobie więcej melodii – właśnie za te „zbyt ładne czasami” melodie jest często nielubiany, „dwa, trzy powtarzane w kółko dźwięki” to raczej domena innych gatunków. No chyba, że pani pisała nadal o bicie i zapomniała tego dodać. Poza tym znowu – jeśli ktoś nie jest fanem metalu czy jazzu, też na koncercie będzie myślał, że ciągle słyszy kilka tych samych dźwięków.
„Większość przybyłych była jednak niezłomna – ubogi pakiet walorów muzycznych nie zakłócał im dobrej zabawy. Publiczność najwyraźniej nie miała zbyt wygórowanych muzycznych preferencji albo po prostu zadowalała się innymi atrakcjami. Pewną rekompensatą dla bardziej wymagających imprezowiczów mogły być kolorowe lasery, które w olbrzymiej ilości rozświetlały przestrzeń Areny – malowały ściany przeróżnymi barwami. Wielka instalacja świateł rozbłyskała także co jakiś czas białym światłem, rozjaśniając cały parkiet.”
Szkoda, że tutaj „dziennikarka” nie dodała, kiedy jej zdaniem pakiet walorów muzycznych nie jest ubogi. Rozumiemy, że wtedy, gdy każdy gra zupełnie inną muzykę i każda z nich jest wyjątkowo ambitna, najlepiej mało zrozumiała. Rozumiemy w takim razie, że lepiej by było, gdyby na stricte transowej imprezie było mało transowo, albo tylko czasem transowo – pewnie dla niej najlepiej by było, gdyby na transowej imprezie w ogóle nie było transu. Szkoda, że nie napisała od razu w pierwszym zdaniu „Nie cierpię transu, oto moja relacja z imprezy z muzyką, której nie cierpię”.
„W tak wielobarwnej atmosferze klubowicze bawili się niemal do godzin porannych. Po czym rozeszli się o własnych siłach lub z pomocą znajomych.”
Tu komentarz chyba zbędny. Dorzucę tylko od siebie, że mam nadzieję, że w ten sam sposób autorka kwituje zakrapiane imprezy rodzinne, wesela, czy z innej beczki: koncerty rockowe, gdzie oczywiście wszyscy wychodzą bez pomocy znajomych, przez cały wieczór piją tylko soki owocowe i zawsze są kulturalni.
Marcin Żyski, redaktor naczelny DJ Magazine Polska