News

EnTrance – relacja ftb.pl

Czwarta edycja eventu kojarzonego z nowoczesną halą Łuczniczka była absolutnie przełomowa pod tym względem, że jeszcze nikt nigdy nie wpadł na pomysł, żeby cały event relacjonować w internecie łącznie z obrazem! Brawa dla organizatorów, fani trance, którzy z jakiegoś powodu nie mogli stawić się w Łuczniczce mogli nie tylko leżąc na kanapie w domu delektować się setami, mogli także obserwować grę świateł i podziwiać wizualizacje!


EnTrance jest w naszym kraju imprezą wyjątkową – zawsze promowała nowych dj-ów i producentów, którzy po występie w Bydgoszczy gościli w naszym kraju częściej. Pamiętacie gdzie debiutowali Menno de Jong i Bobina? W tym roku agencja MDT po raz kolejny dała szansę debiutu przed fantastyczną polską publicznością kolejnym dj-om. W tym roku „debiutanci”: Paul Webster, Aly & Fila, Jon O’Bir, Manuel Le Saux, Vardran i Paul Miller, zostali wsparci przez ludzi grających wcześniej na eventach w Polsce: Alexa M.O.R.P.H.a i Hydroida.


Na jedną z nielicznych imprez masowych (a jedyną tak dużą transową) w okolicy, wszystkie bilety zostały wyprzedane – tuż przed imprezą na forum ftb niektórzy kupowali wejściówki nawet po trzykrotnej cenie! Łuczniczka świetnie daje sobie radę z pomieszczeniem kilku tysięcy imprezowiczów – funkcjonalna hala spełnia wszystkie standardy: duże, wygodne trybuny, szerokie korytarze, po których można było się wygodnie przemieszczać i sporo miejsca na parkiecie.


Scena prezentowała się naprawdę ładnie. Didżejka położona nie za wysoko, za nią duży, efektowny telebim, a po bokach kilkanaście mniejszych ekranów. Do tego rzecz jasna dochodziły lasery w liczbie jedenastu i światła. Jak na imprezę z tak tanimi biletami, było naprawdę elegancko. Jak to zwykle na eventach MDT lasery pracowały w przemyślany sposób, panowie za nie odpowiedzialni starali się od samego początku do samego końca, duże wrażenie robiły pojedyncze wiązki umiejętnie współgrające z muzyką wydobywającą się z głośników.



Komentarz z forum: „Po raz kolejny Hala Łuczniczka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie! A jak odpalili wszystkie lasery, światła i wizualizacje z Kermitem, to stojąc na samej górze trybuny na wprost sceny oszalałem z wrażenia!”


O wizualizacje po raz kolejny troszczyli się panowie z Clockwork. To dzięki nim na imprezie „pojawiły się” takie postacie jak: Zidane czy Madonna. Było dużo nowych pomysłów, wielu oglądających relację w internecie podkreślało, że nawet będąc w domu, można było dzięki pracy VJ-ów poczuć niesamowitą atmosferę eventu. Tak na marginesie: gdzie City Of Ice? Mniejsza o to. Jak zwykle na imprezie najbardziej powinna liczyć się muzyka. Przejdźmy więc do sedna sprawy.


Imprezę o godzinie 20 rozpoczął Cez Are Kane, który bynajmniej nie zagrał typowego upliftingowego seta. W jego secie słyszeliśmy głównie brzmienia progressive-house i progressive-trance. Płynące, hipnotyczne, momentami porywające, a przede wszystkim zaskakujące, bo w porównaniu do innych dj-ów, Cez Are Kane zagrał najbardziej oryginalną muzykę. W jego interesującym muzycznie secie pojawiły się takie utwory jak: The Prime Sins – „Drunk Kids”, Ozgur Can & Ags – „Melodic Beat”, Sultan & Ned Shepard – „Eye Spy” i wiele innych niezidentyfikowanych mi kawałków. Parkiet był juz dobrze zapełniony, a popularny Ceziu idealnie przygotował publiczność dla kolejnych dj-ów grających tej nocy w Bydgoszczy.


„Słowa uznania należą się dla Cez Are Kane’a – jak zwykle wyśmienity dobór utworów oraz technika grania – bomba.”


O godzinie 21 dźwięki nowego utworu Martina Rotha z Alexem Bartlettem „Off The World” w remiksie Garetha Emery’ego rozpoczęły set Hydroida. Piękny początek. Nie był to pierwszy występ młodego Izraelczyka w naszym kraju, ale w opinii wielu z was – najlepszy. Trudno się nie zgodzić z tą opinią większości. W jego secie usłyszeliśmy między innymi: Cressida – „6AM” (Kyau & Albert remix), Vincent de Moor – „Fly Away’2007” (Cosmic Gate remix). Nie muszę pisać, co się działo kiedy Hydro zagrał „Carabellę” w remiksie Galena Behra i Orjana Nilsena. Wielu ludzi zapomniało, że oryginalna wersja jest owocem współpracy Hydroida z Galenem Behrem. Było mocno, było czadowo a czasami melodyjnie. W sam raz na imprezę. Mi osobiście bardzo przypadła do gustu zagrana przez Itaya nowa wersja klasyku Rapid Eye – „Cirica Forever”(Galen Behr vs Orjan Nilsen remix). Końcówka seta bardzo mocna i niezwykle taneczna: „And Then…” Rank1 vs Jochen Miller i „Platinum” Nenesa z Pascalem Felizem. Po tej energetycznej godzinie apetyty wzrosły.


„Najlepszy set, zupełnie inny od stylu, w którym produkuje (…) mocno i energicznie”


Alexa M.O.R.P.H.’a też nie można zaliczyć do debiutantów na polskich imprezach. W poprzednim roku mieliśmy okazję słyszeć tego człowieka wyglądem przypominającego kierowcę wielkiej, amerykańskiej ciężarówki chociażby na Mayday w Katowicach, wtedy w duecie z Woodym van Eydenem. Jak zaprezentował się Alex solo? Pozytywnie, w swoim stylu. Na pierwszy rzut oka można było zobaczyć że niemiecki dj nie korzysta z cd playerów. Aple Mac z zainstalowanym tam programem firmy Traktor plus sterownik midi – to zestaw, którym Alex rozruszał całą Łuczniczkę. Miłośnicy grania z kompaktów mogli czuć niesmak, nie wspomnę o wielbicielach woskowych krążków – na imprezie nie było gramofonów. W secie M.O.R.P.H.’a można było usłyszeć dwie produkcje Paula van Dyka – „The Other Side” i „Let Go”, obydwie w remiksach Alexa. Ponadto, aplauz wzbudziło zagranie przez niego „Medusy” Airbase’a – autor tego utworu prezentował go osobiście dokładnie rok temu w tym samym miejscu. Alex zdobył sobie sympatię publiczności nie tylko dobrym setem, świetnym kontaktem z publiką, ale także… Koszulką z Białym Orłem i napisem „Polska”. Końcówka seta to niepasujące mi do stylu dużego Niemca „Toca Me” Fragmy w remiksie Inpetto. Ogólnie Alex jako jedyny dostał wielką owację na zakończenie swojego występu. Publiczność skandowała „DJ!, DJ !” a sam M.O.R.P.H. po zakończeniu występu zszedł do publiczności i cierpliwie pozował do zdjęć. Poprzeczka dla następnych dj-ów została zawieszona wysoko. Jedyny minus jego występu to kilka numerów, które grał już u nas i to nie raz.



„Było cudnie…Morph pozamiatal i tyle…”


Znany ze swoich mocnych upliftingów mieszkaniec Dublina – Paul Webster, to pierwszy z debiutantów w naszym kraju, jaki miał okazję zaprezentować się tej nocy w Bydgoszczy. Sympatyczny Irlandczyk pomimo kilku potknięć technicznych (podobno spowodowanych problemami ze sprzętem) zatrzymał ludzi na parkiecie. Na początku było widać lekkie zdenerwowanie na twarzy Paula, być może spowodowane to było tremą przed pierwszym występem w naszym kraju? Publika fantastycznie pożegnała Alexa M.O.R.P.H.’a i Webster wiedział że czeka go trudne zadanie. Początek seta to klasyk muzyki tanecznej „Ayla” we własnym remiksie. Ponadto zagrał swoje produkcje „Nailed” i „Engaged” oraz nowy utwór swojego dobrego przyjaciela Johna O’Callaghana „Rotterdam” (pod pseudonimem J.O.C.). W trakcie setu Webstera z głośników wybrzmiał także długo oczekiwany przez fanów trance „Bulldozer” Simona Pattersona. Swoją drogą, w ciągu ostatnich kilku miesięcy chyba nie byłem na trance’owej imprezie, na której ten kawałek nie byłby grany chociaż raz. Brzmienie mocnego electro-basu wystawiły na kolejną próbę nagłośnienie w bydgoskiej hali. Paul po swoim secie wyglądał na zszokowanego, nie spodziewał się że jego występ zostanie aż tak entuzjastycznie przyjęty przez polską publikę. Było widać, że grał tu po raz pierwszy, ech ci debiutanci.


 


„Ex equo z Alexem jako najlepsze sety – fenomenalnie zagrał Paul – mocno, energiczne tak jak o tej porze chciałem!”


 


Na wybicie północy czekało wielu fanów upliftingowych brzmień. Wtedy to seta mieli zacząć Aly & Fila. Hmm, oni? Okazało się że do naszego pięknego kraju dotarł tylko Fila. Słyszałem pogłoski graniczące z prawdą, że druga połowa duetu nie dostała wizy. Pech. Jak zagrał Fila? Tak jak można było się spodziewać. Każdy kto zna produkcje egipskiego duetu wiedział jak mniej więcej będzie wyglądał ten set. Godzina pod znakiem mocnych, twardych stóp, wyraźnych, „strzelających” klapów i chwytliwych melodii. W większości w setach Egipcjan można usłyszeć ich produkcje. Tym razem w Bydgoszczy Fila w godzinnym secie znalazł miejsce na produkcje innych ludzi. Set był spójny, dobry technicznie i energetyczny. Usłyszeliśmy m.in. nowe produkcje Lange’a i Armina w remiksach Aly & Fila. Po raz kolejny Rapid Eye – „Cirica Forever” tym razem Aly & Fila remix. Ponadto z głośników poleciał remiks chłopaków z Olsztyna – Cartel – „Moments” (Anguilla Project remix) lekko podrasowany przez A&F. Aplauz wzbudziły nowe produkcje chłopaków z Egiptu – „Lost Language” oraz „Key Of Life”. Zakończenie w postaci remiksu „Why” skomentuję jednym słowem – pięknie.



 


„1/2 Aly & Fila – mistrzostwo świata!”


Szef Conspiracy recordings – Jon O’Bir był kolejnym elementem EnTrance’owej układanki. Rozpoczal seta od DeRelict – Voice of Hope, utwór bydgoskiego porducenta, który wkrótce zostanie wydany w Conspiracy. Było melodyjnie i pływająco. Mieliśmy okazję usłyszeć m.in: Jon O’Bir pres. Outlaw vs. Oliver Smith – „Ways Of Nimbus” (Daniel Kandi Mashup), Peter Martijn Wijnia pres. Majesta – „Not The End” czy Paul van Dyk & Giuseppe Ottaviani – „Far Away”. Piękne breakdowny akcentowane przez Jona „wypływały” z głośników do połowy seta. Końcówka to już nieco mocniejszy uplifting, np.: Coast 2 Coast feat. Le Sal & Phoenix – „Cut Me” (Activa remix) czy Thomas Datt – „2v2” (Sean Tyas unabridged mix). Po raz drugi tej nocy w Łuczniczce zabrzmiało „Remember” Activy (wcześniej w secie Fili), ale nic dziwnego – to jeden z ciekawszych ostatnio numerów. Pan O’Bir zdawał się mieć fantastyczny nastrój. Miał dobry kontakt z publiką i moim zdaniem zagrał ciekawego seta.


„Jon O’Bir zagrał świetnie! Coś w sam raz dla fanów prawdziwego upliftingu! Wracaj do Polski Jon!”


Czego można było oczekiwać po jednym z niewielu trance’owych reprezentantów Włoch? Manuel Le Saux zagrał seta w sam raz dla kogoś, kto przespał ostatnie kilka miesięcy i nie wie, jakie utwory w tym czasie stały się hitami. Tym sposobem w jego secie usłyszeliśmy „Anticipation” duetu Lemon & Einar K, „Home” Above & Beyond czy The Doppler Effect „Beauty Hides In The Deep” w wersji O’Callaghana. Pierwszy raz usłyszeliśmy także hymn EnTrance w wykonaniu duetu Le Saux i Paul Miller. Manuelowi udało się zarazić tłum swoją energią. Uśmiechał się do publiki, podnosił ręce, skakał za konsoletą. Poza tym usłyszeliśmy – „Fly Away” de Moora w wersji Tyasa i upliftingowy hicior Onova – „Platitude”. Mogło się nudzić, mogło się podobać. Może pan Le Saux poszedł swoim setem na łatwiznę? W końcu nie sztuką jest grać same hity. Jednak udało mu się rozruszać publikę i chyba o to w tym wszystkim chodziło.



„Jestem pod wrażeniem Le Saux’a, nie mogę przestać słuchać jego seta. (…) była to uczta dla uszu.”


 


Następnie za deckami pojawił się młody Szwed – Sebastian Brandt. Znany jako połowa duetów Selu Vibra i Under Sun (gdzie tworzy z Markusem Schossowem), w ostatnim czasie skupia się bardziej na solowych produkcjach i było to słychać w jego secie. Zagrał trzy swoje produkcje („Never Alone”, „Technology” i „So Cold”), jeden remiks (dla Cold Blue & Del Mar – „11 Days”) i trzy niezidentyfikowane do tej pory utwory, które równie dobrze mogą być nowymi dziełami Brandta. Wszystko było co najmniej poprawnie technicznie, a utwory zawierały sporą ilość długich breakdownów. Ogólnie zostałem pozytywnie zaskoczony występem Sebastiana. Może nasze agencje częściej powinny stawiać na dj-ów ze Skandynawii? Czekamy na Orkideę.


„Sebastian Brandt – przepiękny set!!”


 


O godzinie czwartej rozpoczął się (w mojej opinii) set wieczoru. Vardran zagrał seta w stylu swoich ostatnich produkcji z Anjunabeats. Było wolniej, bardziej techowo i pompująco. Zmęczone upliftingiem pary uszu odetchnęły z ulgą. Początek seta to fantastyczny bootleg tego rumuńskiego producenta – Fatboy Slim – „Right Here, Right Now”. Później przebój ostatniego Trance Energy – Funkagenda – „What The Fuck” (de facto opierający się również na wokalach z kawałka Fatboya) i dzieło poznaniaka Nitrous Oxide’a „Amnesia” w remiksie Vardrana. Kilka id-ków, które dają nam do zrozumienia, że rumuński producent nie próżnuje w studiu. Nie tylko pod względem repertuaru ten set się wyróżniał  – wszystko zagrane perfekcyjnie technicznie. Daniel nie jest może mistrzem interakcji z tłumem, ale jego zabawy efektami i czyste zgrywanie bitów budzi respekt. Efektowne zastosowanie flangera powodowało pojawianie się uśmiechu na mojej twarzy. Nie zabrakło także bootlegu Planet Funk „Chase The Sun”, a zakończenie seta to „Red Pill, Blue Pill” Junkie XL… śni mi się po nocach do dziś!



„Zdecydowanie najlepszy technicznie, fantastycznie miksował, wielkie umiejętności dj’skie; set ciężki, wolne tempo, świetnie się wpasował w końcówkę imprezy.”


„Maszyna do robienia muzyki”, bo tak określił Paula Millera Manuel Le Saux, zaczęła grać zaraz po rumuńskim tech-trance’owcu. Powrót do krainy melodii i piękna – tak można określić tego seta po wyczynach poprzednika pana Millera za deckami. W sumie, Paweł mógłby zagrać o wiele dłuższego seta składającego się tylko i wyłącznie z jego produkcji. Sprawę postanowił rozegrać inaczej i w jego secie znalazło się miejsce na utwory innych artystów. Tym sposobem usłyszeliśmy m.in. „Forever” Michaela Mystici czy „Passing Lights” duetu Anguilla Project. Żeby nie było, połowa seta to produkcje Millera: „Call Me Miller”, „Millenium”, „Memories Of Love” i jego remiksy do utworów „Taylla” Tiddeya i „Sunwaves” Ilyii Solovieva. Mimo późnej pory, Paul mógł cieszyć się dobrą frekwencją na parkiecie. Zobaczymy, co Paweł pokaże na Global Gathering. Jak na razie ma za sobą, moim zdaniem, dobry debiut.



 


 


„Wg mnie Paul zagrał piękny trance…taki jakiego sie spodziewałem ale nie sądziłem, że usłyszę aż tyle nieznanych mi utworów”


W ten oto sposób kolejne EnTrance przeszło do historii. Impreza jedyna w swoim rodzaju – tradycyjnie nie pojawił się żadna gwiazda ze światowej czołówki, a mimo to zabawa była przednia. Hala Łuczniczka co roku gości nowych dj-ów i w tym miejscu zaczynają oni swoją przygodę z dużymi imprezami w naszym kraju. Ciekawe kto z tego zestawu powtórzy w naszym kraju karierę Menno lub Bobiny. Najlepsze recenzje dostali Hydroid i Sonicvibe, więc stawiam, że już niebawem na jakimś evencie ponownie dane nam będzie ich posłuchać.


Jedno jest pewne: EnTrance stało się gwarancją dobrej zabawy dla fanów upliftingowych brzmień. W tym roku upliftingu było więcej, niż w latach poprzednich – co poniektórzy podkreślali, że zabrakło ostrych brzmień, jakie serwowali w przeszłości Cliff Coenrad czy Chus Liberata. Mocna końcówka Hydroida czy późny set Sonicvibe to było zbyt mało dla wielbicieli mocnego uderzenia. Na forum wyczytałem sporo opinii, że po północy atmosfera nieco siadła, sety młodej gwardii trance były zbyt mało urozmaicone. Nie brakowało jednak też głosów, że wprost przeciwnie, że nareszcie przytrafił nam się trancowy event z prawdziwego zdarzenia – bez wszędobylskich motywów electro i ostrej trancopodobnej nawalanki.


Publiczność jak zwykle udowodniła gościom z zagranicy, że Polacy to prawdziwi „Party People”. Poza tym, sama Łuczniczka aż prosi się o większą ilość imprez. Może inne agencje wzięłyby pod uwagę bydgoską halę? Myślę że niewielu z Was miałoby coś przeciwko. Tak czy inaczej – doświadczenie czterech minionych edycji sprawia, że chce się być za rok na tym wyjątkowym evencie. Ogromne zainteresowanie tegoroczną edycją zapewne spowoduje, że MDT nie zrezygnuje ze stawiania na młodych, często zaczynających dopiero wielką karierę artystów. Za rok zapewne kolejna porcja świeżego trance od młodych wilków sceny – pamiętajmy, że w przeważającej większości to dla nich pierwsze w życiu występy dla tak licznej publiczności. I na szczęście dla nas klubowiczów, każdego roku w Łucznicze to wyraźnie słychać, widać i czuć.  



605 zdjęć z imprezy już w naszej galeri:
http://www.ftb.pl/zdjecia/226/1/entrance-2008.htm


 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →