Robert M – wywiad dla FTB.pl
Rok temu w obszernym wywiadzie dla polskiej edycji DJ Magazine opowiadał, że „Maryla Rodowicz nie zasłużyła na to, by ją remiksował, mówił o układach na polskim rynku i o tym, że ten rynek go nie interesuje, bo dobrze sobie radzi na Zachodzie. Od kilku miesięcy wiemy jednak, że przygotowuje album dla Sony Music, jak się okazuje nawet dwa albumy. Szczegóły niebawem, a na razie sprawdźcie co Robert M ma do powiedzenie na temat płyty „Taxi”, która ukaże się w czerwcu.
Robert, napięcie rośnie, wielu czeka na Twój album. Nic o nim na razie nie wiadomo, więc może najpierw zdradź nam jak Ty go widzisz? Co nas czeka?
– Płyta „Taxi” jest opowieścią i jestem dumny na maxa z tego materiału. Zaczyna się w taxi i kończy w taxi. Jest tu dużo instrumentów gitarowych, perkusji, smyków. Na płycie pojawia się też dialog. Jest to na pewno przełom na polskiej scenie klubowej. Płyta jest bardzo świeża, zawiera wszystkie nurty muzyczne, ale mocno osadzone w elektronice oczywiście. Zaprosiłem na nią około 20 gości, wiec nagrania są zróżnicowane. Jeśli chodzi o jakość brzmień i wykonanie to płyta nadaje się bardziej do słuchania w domu lub samochodzie niż w klubie, chociaż parę kawałków jak najbardziej nadaje się na duży event, o czym przekonacie się juz niebawem.
Czy to tylko stricte świeży materiał czy są też rzeczy, które zrobiłeś w przeszłości?
– Wszystko jest nowe, świeże i oparte na tym co teraz mam w głowie. Jest to bardzo osobista płyta mimo, że jest klubowa.
Jak długo trwał proces tworzenia i nagrywania, jak go wspominasz, jakieś ciekawostki, niespodziewane utrudnienia albo miłe niespodzianki?
– Wiele godzin w studio od rana do rana, okres produkcji 5 miesięcy. Czy były niespodzianki? Ciężko mi ocenić. Miałem bardzo ciężki okres w życiu kiedy trwała praca nad albumem, bezustannie melanżowałem co raz skończyło się tym, że podpalił się pokój w hotelu, o czym m.in. mówię na albumie. Mimo to, dało mi to wszystko dużo inspiracji. Oczywiście musiałem co chwilę zajmować się artystami, których zaprosiłem na płytę, gdy jeden wyjeżdżał z Krakowa, to drugi przyjeżdżał. Produkcja płyty była bardzo intensywna i trwała non-stop.
Jak pracuje się z dużym koncernem płytowym, masz porównanie do tego, jak wygląda egzystencja w klubowym undergroundzie. Jakie są plusy, jakie minusy?
– Myślę, że nie można porównywać pracy między wytwórniami, każda jest inna i każda działa inaczej. Istotne jest też na jakich ludzi się trafia. Biznes muzyczny jest mimo wszystko bardzo ciężki i naprawdę można się wiele nadenerwować i natrafić na wiele problemów. Jeśli chodzi o Polskę, to dostałem propozycje z EMI, Universal, J-Planet oraz Sony Music. Wybrałem Sony, gdyż człowiek, który ogarnia tam muzykę, Paweł Zienkiewicz, jest bardzo sensownym i zajebistym kolesiem. Od razu mi się mega spodobał, więc się w ogóle nie zastanawiałem. Innym labelom póki co odmówiłem.
W DJmagu mówiłeś, że nie dbasz o polski rynek, jednak coś się najwidoczniej zmieniło. Myślisz, że nadszedł właściwy moment na wyjście do szerszej grupy odbiorców?
– Album w Polsce wydaję dla mojej Mamy, która zawsze mnie o to prosiła oraz dla ludzi, którzy lubią moją muzykę lub dla tych, co ją dopiero poznają. A czy jest to ten moment, to się okaże już niebawem. Sądzę, że album jest na wysokim poziomie i przypuszczam, że ludziom się spodoba, bo to dla nich robię muzykę, ich opinia jest dla mnie ważna. Poza tym doszedłem do wniosku, że czas najwyższy wydać płytę w Polsce, bo tutaj mieszkam i często mnie ludzie pytają gdzie można kupić moje nagrania. Do niedawna odpowiadałem: „na razie się nie da” a teraz mogę powiedzieć, że w czerwcu 2009.
Jakie masz poglądy na na temat-rzekę „underground vs. komercja”?
– To jest bardzo ciężki temat. Jeśli chodzi o mnie to jestem producentem komercyjnym, zawsze byłem i będę. Każdy, kto wydaje nagranie, które odnosi sukces, staje się komercyjny, czy tego chce czy też nie. Miałem wiele hitów i będę miał ich więcej i wcale się przed tym nie bronię. Nie sprzedałem się jak paru w tym kraju. Uświadomiłem sobie też, że miłość do muzyki nie pozwala mi robić jednego nurtu muzycznego. Chcę robić wszystko, bo najgorzej jest zamknąć się w jednej opcji. A co do komercyjności, to myślę, że bardziej ważne jest jak stałeś się komercyjny, od czego zacząłeś i jaki jesteś. Jeśli chodzi o Polskę, to podpisałem 2 kontrakty w Sony Music w ciągu jednego tygodnia: jeden na album „Taxi”, drugi na projekt Monopol. Jest setka artystów w Polsce, która o tym marzy i znam takich, co zwariowali, bo wydali płytę w niezależnym labelu. Ja wydaję dwie w największej wytwórni w Polsce i dalej jestem taki sam i zawsze taki będę. Po prostu umiem się ustosunkować do pewnych kwestii w moim życiu. Myślę, że jest to spowodowane tym , że zaczynałem pracę na samym początku z prawdziwymi gwiazdami z zagranicy. W Polsce nie ma gwiazd i nie będzie nawet za 50 lat. Znam takich, co są dj-ami i myślą, że są gwiazdami (śmiech) – to dopiero lotka w głowie.
Przypomnij nam skąd u Ciebie wzięła się muzyczna pasja i jak to ewoluowało na przestrzeni lat?
– Zaczynałem robić muzykę dość wcześnie. Olałem szkołę i poświęciłem się pracy w studio. Nic poza tym mnie nie interesowało. Później automatycznie zacząłem wydawać muzykę i jakoś to poszło. Dziś czuję się z tym dobrze i cieszę się bardzo, że wyszło tak, jak wyszło.
Nie widać cię za konsoletą w polskich klubach, w ogóle nie grasz ostatnio czy tylko u nas nie grasz?
– Nie mam czasu na bookingi w polskich klubach, skupiam się na rynku zagranicznym , po wakacjach zaczynam robić album dla światowej korporacji, a po albumie ruszam w trasę. Muszę się też skupić na muzyce do filmu , który teraz powstaje, bo zawsze o tym marzyłem i wybieram się wkrótce po Oskara (śmiech). Na co dzień produkuję też muzykę dla rożnych artystów, bardzo się jaram, że zagram na Sunrise i każdy kto interesuje się moją muzyką, będzie miał okazję mnie posłuchać.
Masz czas na orientowanie się w tym, co się w świecie producenckim dzieje w Polsce? Jeżeli tak, co sądzisz i kogo byś wyróżnił?
– Dostaję bardzo dużo demówek od polskich producentów po tym, jak ogłosiliśmy z Pawłem z Sony Music konkurs na mój album. Do teraz dostałem ponad 400 demo. Bardzo się nimi jaram, bo widzę, że mamy mnóstwo zdolnych ludzi na tej scenie i gratuluję wszystkim dużego zapału, ale pamiętać musimy o jednym, że mimo to, że robisz dobrą muzykę, to w Polsce są układy i to blokuje tych, co kochają muzykę i chcą się rozwijać. Ale wierzę w to, że pewnego dnia to się zmieni. Ja wydałem ponad 50 singli, grali mnie najlepsi a ostatni singiel Samanta po 1 dniu znalazł się na 9 pozycji top Progressive Charts Beatport. Radzę próbować sił za granicą niż w tym kraju. Sam chętnie pomogę każdemu, kto na to zasługuje. Co do wyróżnień, to nie mi oceniać innych, jeśli jakiś Polak pojawi się na światowych listach lub zagra go wielki DJ, to każdy to zobaczy i mówienie będzie zbędne. Mówią o sobie tylko ci, co nie mają nic do zaoferowania.
foto: Asia Karwecka (czarno-białe), Belletette (kolorowe)
Więcej na temat Roberta M w czerwcowym DJ MAGU.