News

Mirrorball Man już w Polsce


Narodziny marki J&B to okolice roku 1749, kiedy to Włoch z Bolonii – Giacomo Justerini wyruszył w świat za swoją ukochaną divą operową Margheritą Bellino aż do Londynu. Giacomo osiadł się na stałe na wyspach jako handlowiec wina w Pall Mall wspólnie ze swoim partnerem George’m Johnsonem. Oboje zapoczątkowali modny dla tamtejszego szlachectwa catering. Kolejno z biegiem czasu Johnson i Justerini wygrywali nagrody na cyklicznych warszatatach pasjonatów i poszukiwaczy nowych wrażeń związanych z winem. Kolejny przystanek szkockiej whisky, to rok 1831 i wykupienie biznesu przez Alfreda Brooksa od pokolenia Johnsonów, tym samym przemianowanie brandu na Justerini i Brooks.


J&B Rare, jakie znamy dzisiaj, powstalo w latach 30 XX wieku. Początkowo stworzone na potrzeby prohibicji w Stanach Zjednoczonych, by dać Amerykanom możliwość zasamakowania w czymś więcej niż złotym nielegalnym wówczas napoju, w jakim sie rozkochali. W 1958 roku J&B na dobre zagościło w Las Vegas. Wiele ówczesnych gwiazd sceny muzycznej, takich jak Frank Sinatra, Dean Martin, czy Sammy Davis Jr, sączyło ten wyśmienity trunek tuż przed swoimi występami, by następnie reklamować i dzielić się nim w towarzystwie przyjaciół podczas wieczorów w pubach, czy restauracjach.  Dziś, J&B jest nr 1. wśród marek szkockiej whiskey w Europie i nr 2. na świecie. Jej wyważony podczas wielu procedur, znakomity smak daje nam poczucie niezwyklej delikatności, a zarazem długotrwałości i satysfakcjonującego posmaku, jaki pozostawia po sobie w ustach każdego degustatora. 


Przesłanka J&B o odpowiedzialnym imprezowaniu jest artykułowana przez Mirrorball Mana. Mirror to wesoły człowiek o spontanicznym charakterze, którego ulubionym odzieniem jest żółty garnitur, a za czapkę obrał sobie lustrzaną kulę. Ta specyficzna osobowość przemierza świat, prezentując występy LiVE w pubach, klubach, czy w miejscach kompletnie niestworzonych do imprezowania, udowadniając tym samym, że imprezę można rozpocząć gdziekolwiek, kiedykolwiek i z kimkolwiek.  Hasłu „Start a Party” podąża masa imprezowiczów w poszukiwaniu ciekawej i jakościowej muzyki tanecznej. Przygoda lustrzanej kuli odwiedziła już niemalże każdy zakątek świata. Mirrorball Man w 2009 roku odwiedził już ogromną imprezę J&B w RPA, a pod koniec czerwca organizuje imprezę w Zamku Draculi w Transylwanii. Jednocześnie,  usłyszawszy legendy o najlepszych klubowiczach na świecie postanowił przyjechać do centrum europy, a dokładniej do nas, do Polski. Ciekawostką jest natomiast fakt, że o jego dokładnym przyjeździe wiedziały tylko osoby blisko z nim związane, czyli ludzie odpowiedzialni za J&B Rare… i tutaj zaczyna się historia..


Music Defeats Time wiedząc, że to właśnie MBM jest osobą odpowiedzialną za rozkręcanie imprezy na tegorocznej edycji Sunrise Festival dała „cynk” ekipie Clockwork, którzy bez wahania postanowili nakręcić jego podboje. Pytanie, które jednak dręczyło wszystkich to „Gdzie, kiedy, co i jak..”. Tego mogli się tylko dowiedzieć od patrona Mirrorballa. Po całym zamieszaniu poprosiliśmy Clockwork o zredagowanie tej pełnej w przygody wycieczki.


Cała afera rozpoczęła się w pewien słoneczny dzionek, kiedy otrzymaliśmy telefon od firmy J&B, że Mirrorball Man, kule i przyjaciele właśnie lecą do nas drogą powietrzną. Dodali, że za kilkadziesiąt minut MBM ląduje na Ławicy w Poznaniu – mówimy – spoko, jesteśmy w „domu”. W domu to szerokopojęte znaczenie tego słowa. Aby go znaleźć zajęło nam to prawie cały dzień. Wiedzieliśmy, że Ball Man lubi rozkręcać swoją imprezę w dziwnych miejscach, stąd też kierując się do centrum Poznania w końcu natknęliśmy się na żółtego. W ciągu nocy, Mirrorball Man i przyjaciółki dostrzegli dziwne miejsce z okna hotelowego – było to rondo Kaponiera, gdzie postanowili potańczyć. Udało nam się to w pełni zarejestrować. Niedaleko tego miejsca jest Opera, która przyciągnęła ich jak magnes. Nie omieszkali potańczyć na jej schodach. Była to pierwsza szalona noc za nami, bo już kolejnego dnia z samego rana dowiedzieliśmy, że żółty i spółka bawią się w Łodzi. Na szczęście mamy autostradę do miejsca docelowego. Odrazu popędziliśmy naszą pomarańczową furgoną ku łódzkiemu centrum. W dość krótkim czasie odnaleźliśmy lecącego na rykszy rowerowej Mirrora. Z niedowierzeniem patrzyliśmy na całe zamieszanie na ulicy Piotrowskiej. Oczywiście mamy to nagrane! Dowiedzieliśmy się również, że od rana Mirror bujał imprezę zaraz pod Manufakturą. Wieczorem dowiedzieliśmy się, że kolejny dzień odwiedźin MBM’a to Wrocław. Problem w tym, że Wrocław zastaliśmy w deszczu. Od J&B dostaliśmy cynk, że kule z ekipą tańczą w miejscu, gdzie aktualnie świeci słońce – J&B dodało, że tylko Szczecin ma takiego farta. Chcieliśmy to skręcić. Po obliczeniu trasy, okazało się, że nie da się sprawnie przemieścić ze śląska w kierunku zachodnio-pomorskiego. Uratowała nas autostrada niemiecka. Momentalnie skierowaliśmy się na Berlin. Po 4 godzinach walki z pogodą, wyciskania z samochodu co fabryka dała dotarliśmy ostatecznie na Wały Chrobrego i udało nam się zarejestrować jak człowiek w żółtym rozkręca tam party. Wiele czasu nie zostaliśmy w Szczecinie, bo Ball Man postanowił złapać zachód słońca w Kołobrzegu. Cwanny, bo samolotem. My skierowaliśmy się do rezydenta kołobrzeskiej plaży, Miqro, który pomógł nam skrótami dotrzeć do Kołobrzegu. Zyskaliśmy kilkanaście minut, które pozwoliły nam uchwycić po raz kolejny Mirrorball Mana, tym razem nie na rondzie, czy rykszy. Mirror Man, kule i przyjaciółki skakali w rytm swoich ulubionych bitów na plaży w Kołobrzegu. Zaraz wieczorem dostaliśmy telefon od J&B, że już od rana Mirrorball Man zaczyna imprezować w trójmieście. Postanowiliśmy kontynuować naszą wyprawę, by od rana być gotowym sfilmować kolejny dzień jego pobytu. Udało nam się złapać lusztrzaną kulę, która sterowała Darem Pomorza. Kolejno w Gdańsku uchwyciliśmy go na moście nad zieloną rzeką z widokiem na zabytkowego Żurawia. Następnie przmieścił się pod Neptuna. Kolejne informacje jakie otrzymywaliśmy były dość przebiegłe. Mirrorball Man udał się na Molo w Sopocie, lecz my byliśmy tam pierwsi. MBM lubi dziwne przedmioty, a jego uwagę przyciągnął także Krzywy Domek w Sopocie. Sporo czasu spędził pod tym specyfikiem, stąd też mieliśmy chwilę na relaks, który był naszym marzeniem. Długo nie odpoczywaliśmy, bo kiedy zniknął nam z horyzontu, to J&B informowało, że MBM ląduje niedługo w stolicy. Długa trasa, więc pędzliśmy do Warszawy w szaleńczym tempie. Tam okiem Cannona udało nam się nakręcić zabawy pod Zamkiem. Następnie Mirror i przyjaciele postanowili rozkręcić imprezę między przystankami w warszawskim metrze, bo końcowym był Pałac Kultury – udało nam się to złapać. Od rana znów zwiedzał stolicę. Nakręciliśmy tańczącego żółtego pod kolumną Zygmunta, bo kolejna wyprawa w pogoni za MBM’em to krakowski rynek. Tam w gronie tysiąca turystów MBM kręcił istną Electro bibę. Od nowopoznanych znajomych dowiedział się, że warto uderzyć na wawel. Mirror bez wahania densował pod jamą smoka. Jak sam mówi „W krakowie poznałem nowych ludzi. Obiecali, że spotkamy się ponownie w Lipcu w kołobrzeskim amfiteatrze, bo niestety musiałem uciekać do Zakopanego”. Nad polskimi Tatrami szukaliśmy go pół nocy. Dowiedzieliśmy się, że zatrzymał się tam u poznanego górala Krzyśka. Razem z bacą tańczyli wspólnie na jego hali. Widok na tatry zrobił na nim ogromne wrażenie. Po kilkugodzinnej konwersacji z góralem, ten zaproponował mu przejazd bryczką po Krupówkach. Nic go nie powstrzymało, by zabawić również na śniegu, którego było pełno. Wiedzieliśmy wcześniej, że ponownie poleci do Wrocławia. Urwaliśmy się wcześniej i sprawnie przemieściliśmy się na Śląsk. Po drodze, MBM dostał cynk, że dziwnym obiektem jest katowicki Spodek. Pierwszy raz w ciągu tej wyprawy usmiechęło się do nas słońce. Pedząc autostradą skierowaliśmy się pod Spodek, bo tam są i tańczą nasi goście. Jednak nadal celem pozostawał Wrocław. Wieczorem, tropem rozsiannych kul na wrocławskim rynku złapaliśmy żółtego pod fontanną. Kolejne info od J&B, to wizyta MBM’a w poznańskim studio radia Planeta. Rano czekaliśmy już na niego. Poznań to pierwsze, jak i ostatnie miejsce, gdzie Ball Man uraczył nas swoją osobą. Pokierował się na wywiad do radia. Prezenterzy postanowili przepytać Mirrora, co jest powodem jego odwiedzin w Radiu. Po kilkunastominutowym wywiadze, żółty garnitur postanowił przejść się po starym rynku i zatańczyć pod koziołkami poznańskimi. Następnie zakończył swój pobyt w Poznaniu przy Starym Marychu. Ostatnie słowa jakie do nas wypowiedział to:


„Pamiętajcie, gdziekolwiek zaczynacie imprezę, róbcie to odpowiedzialnie.”


Poznając Mirror Ball Mana stwierdzamy, że jest to szalony człowiek, który bez wątpienia wie jak rozkręcić imprezę. Bez chwili zastanowienia zgodził się, aby w gronie kilku tysięcy ludzi bawić się wspólnie w amfiteatrze. Dzięki temu mogliśmy zrobić sesję zdjęciową z jego udziałem. Zdjęcia te wykorzystamy w materiale wideo, który aktualnie przygotowujemy. Już niebawem oddamy Wam do wglądu podboje Mirrora w Polsce. Tym oto sposobem zakończyli swoją opowieśc Clockwork.


Podczas swojej wyprawy przez Polskę, Mirror znalazł czas, aby przyjrzeć się nieco bliżej zeszłorocznej produkcji Sunrise Festival 2008. Film zachwycił go niesamowicie, co nakłoniło go do skontaktowania się z „górą” MDT, aby wspólnie stworzyć konkurs, w którym Mirrorball Man rozda specjalne nagrody. Mianowicie po zakupie 10 drinków produkcji Mirrora, przy każdej butelce znajdzie się naklejka, którą następnie należy wkleić na jedną z końcowych stron książeczki z legendą Sunrise Festival 2009. Rzecz jasna, uprzednio należy wypełnić dane osobowe, a następnie stronę z 10 naklejkami wrzucić do urny pod barem, gdzie piękne przyjaciółki Ball Mana będą jej pilnować. Przejdźmy do sedna – Mirrorball Man osobiście wyśle wcześniej przygotowany film z Sunrise Festival 2009 do każdego uczestnika konkursu z naklejkami.


Do zobaczenia w Kołobrzegu!


Music Defeats Time




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →